"Coś w klimacie Vabanku" - wywiad z Juliuszem Machulskim

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/%22Co%C5%9B+w+klimacie+Vabanku%22+-+wywiad+z+Juliuszem+Machulskim-18466
FilmWeb: Pierwsze pytanie, na rozgrzewkę (śmiech). Skąd pomysł na taki film jak "Vinci"?
Juliusz Machulski: Do napisania scenariusza zainspirował mnie artykuł w jednym zagranicznych magazynów poświęcony fałszerstwom i kradzieżom dzieł sztuki. Sporo miejsca poświęcono tam słynnej kradzieży "Mony Lizy" w 1911 roku. Pomyślałem, że gdyby tylko zamienić początek XX wieku na początek wieku XXI, "Monę Lizę" na "Damę z łasiczką" a Luwr na Muzeum Czartoryskich, może z tego wyjść niezły film.
Od jakiegoś czasu nosiłem się z zamiarem realizacji obrazu w klimacie "Vabanku" i wydawało mi się, że będzie to wspaniały pomysł na scenariusz. Musiałem jednak wymyślić bohaterów, którzy byliby w stanie unieść tę historię.

FilmWeb: Czyli odniesienia do "Vabanku", które pojawiają się w recenzjach "Vinci" nie są bezpodstawne?
Juliusz Machulski: "Vabank" przez 25 lat od czasu nakręcenia go obrósł już w patynę. Żyje już swoim własnym życiem, na swoich własnych zasadach. Co jakiś czas zwraca się jednak do mnie ktoś z propozycją realizacji "Vabank 3". W pewnym momencie podjąłem już nawet próby napisania scenariusza dalszego ciągu przygód Kwinty, Kramera i Duńczyka, ale im bardziej się nad tym pochylałem, tym bardziej przekonywałem się, że nie da się trzy razy wejść do tej samej rzeki. Zamiast robić kontynuację "Vabanku" uznałem, że trzeba zrobić film w tym samym klimacie, ale osadzonym we współczesnych realiach.
Przypomniałem sobie dlaczego akcję "Vabanku" umieściłem w przedwojennej Polsce. Zależało mi na realizmie. Chciałem, żeby zarówno pieniądze jak i policjanci byli prawdziwi, a ponieważ robiłem to w czasach PRL i nie marzyło mi się nawet, że kiedyś będę żył w taki kraju jak teraz, to zdecydowałem się umieszczenie akcji w latach 30. ubiegłego wieku. Dziś tego rodzaju zabiegi nie są już potrzebne.

FilmWeb: Robert Więckiewicz mówił na konferencji prasowej, że o roli w Pana nowym filmie dowiedział się już kilka lat temu. Czy w takim razie pisząc scenariusz wiedział już Pana kogo obsadzi w głównych rolach?
Juliusz Machulski: Praca nad scenariuszem w moim przypadku przebiega etapowo. Najpierw plączą mi się po głowie pojedyncze myśli: pomysły na postaci, czy sceny, które dopiero staram się ze sobą połączyć. Zasiadając do pisania mam już w głowie ogólny zarys filmu jak również pewne pomysły dotyczące obsady, ale przyznam się szczerze, że w przypadku "Vinci" początkowo myślałem o obsadzeniu Więckiewicza w roli Werbusa, którą ostatecznie zagrał Jacek Król. Od samego początku chciałem mieć Więckiewicza w swoim filmie. Nie wiedziałem tylko w jakiej roli. Im jednak dłużej pracowałem nad tekstem tym trudniej mi było znaleźć odpowiedniego aktora mogącego zagrać postać Cumy. W końcu pomyślałem o Robercie i wydaje mi się, że był to strzał w dziesiątkę.

FilmWeb: Skoro już jesteśmy przy aktorach to proszę mi powiedzieć w jaki sposób Kamilla Baar trafiła do filmu.
Juliusz Machulski: Nie była to postać łatwa do obsadzenia. Poszukiwaliśmy aktorki, która w wiarygodny sposób wcieliłaby się w postać Krakowianki, z rodziny inteligenckiej a takie wymagania znacznie ograniczały krąg naszych poszukiwań. Ponadto zależało mi na tym, żeby była to osoba nie tylko bardzo młoda, ale również szerzej nieznana i oczywiście utalentowana.
Kamillę pierwszy raz zauważyłem dwa lata temu w szkole aktorskiej w Warszawie w dyplomowym spektaklu "Sen nocy letniej" i od razu zwróciłem uwagę na jej oryginalna urodę. Kiedy kompletowałem obsadę "Vinci" i poszukiwałem odtwórczyni roli Magdy, zaprosiłem ją na zdjęcia próbne. Spodobała mi się i stała się częścią ekipy.

FilmWeb: Praca na planie nie trwała zbyt długo. Czy przed rozpoczęciem zdjęć przeprowadzał Pan próby z aktorami, żeby później praca przebiegała jak najsprawniej?
Juliusz Machulski: Tak, robiliśmy coś w rodzaju prób. Zorganizowałem nawet jedną dużą próbę ogólną, na której spotkali się wszyscy aktorzy. Mogli się wtedy poznać bowiem później bywało tak, że nie pojawiali się razem w żadnej ze scen.
Przy stoliku przeczytaliśmy wszystko, zobaczyliśmy jak układa się to w ustach a ja mogłem wprowadzić do tekstu niezbędne poprawki. Później już jednak pracowałem głównie z odtwórcami głównych ról Robertem, Borysem i Kamillą, z którymi w studiu omawiałem każdą ze scen.
Dużo czasu poświęciłem również na rozmowy z autorem zdjęć Edwardem Kłosińskim. Zdawaliśmy sobie sprawę, że dni zdjęciowych nie będzie zbyt wiele i musieliśmy maksymalnie wykorzystać czas, który mieliśmy do dyspozycji. Aby go nie marnować wszelkie szczegóły logistyczne ustaliliśmy więc dużo wcześniej.

FilmWeb: Pytam o te próby gdyż w scenach, w których Cuma pojawia się na komisariacie przypominał mi nieco Franza Maurera z "Psów" Władysława Pasikowskiego. Ciekaw jestem czy było to już zapisane w scenariuszu, czy też na ten pomysł wpadli Państwo dopiero podczas realizacji zdjęć?
Juliusz Machulski: To akurat nie jest gra. Jestem producentem "Psów" (pierwszej części - przyp. red.) dość dobrze znałem więc Bogusława Lindę i wiem, że on "grał" postać Maurera. Natomiast u Więckiewicza takie zachowanie, ów charakterystyczny tembr głosu, czy sposób wypowiadania kwestii są naturalne. Paradoksalnie jest bardziej sobą niż Linda na planie "Psów". Takie jest przynajmniej moje zdanie.

FilmWeb: "Vinci" reklamowane jest jako 'film sensacyjny Juliusza Machulskiego'. Jednak wydaje mi się, że określenie komedia sensacyjna nie byłoby w tym przypadku nadużyciem. Skąd zatem to ograniczenie?
Juliusz Machulski: To wynikało z tego, że moje poprzednie filmy takie jak "Kiler", "Kiler-ów 2-óch", czy "Superprodukcja" były komediami i obawialiśmy się, że jeżeli "Vinci" będzie również promowany jako komedia to widzowie podejdą do niego, jako do kolejnej produkcji z groteskową fabułą. Zależało mi na podkreśleniu realizmu tej opowieści. Jest to bardziej film sensacyjny z elementami komediowymi.

FilmWeb: W niektórych scenach filmu wystąpiła prawdziwa "Dama z łasiczką"...
Juliusz Maculski: Nie mogę powiedzieć w których...

FilmWeb: A ja nie o to chciałem zapytać (śmiech). Ciekaw jestem, czy trudno było uzyskać zgodę Muzeum Czartoryskich?
Juliusz Machulski: Zanim podaliśmy do prasy wiadomość, że przygotowuję film, udałem się z ekipą do Muzeum Czartoryskich, żeby ich jako pierwszych poinformować o projekcie. Zależało mi, żeby nie dowiedzieli się o nim z mediów, ale ode mnie osobiście. Po przeczytaniu scenariusza pani dyrektor Lenkiewicz powiedziała, że ona to akceptuje, ale zgodę musiał wyrazić również mieszkający w Londynie książę Czartoryski. To chwilę trwało, w prasie już nawet zdążyły się pojawić informacje, iż mamy problemy z uzyskaniem stosownej zgody, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Kiedy dowiedziałem się od pani Lenkiewicz, że książę wyraził zgodę to już przestałem się martwić.

FilmWeb: Na tegorocznym festiwalu w Gdyni o nagrody rywalizowały dwa filmy, w których realizacji Pan uczestniczył. "Vinci" - o którym rozmawiamy oraz "Mój Nikifor", którego jest Pan producentem. Proszę mi powiedzieć, w jakiej roli: producenta, czy reżysera lepiej się Pan czuje? Który z tych zawodów daje Panu więcej satysfakcji?
Juliusz Machulski: Największa satysfakcje daje mi praca pozwalająca połączyć zawody reżysera, scenarzysty i producenta. Tak właśnie powstał "Vinci". Jednak po wyprodukowaniu wielu filmów doszedłem do wniosku, że również sama produkcja może dostarczyć wiele satysfakcji i to wcale nie mniej niż reżyseria. Ja się bardzo cieszę, kiedy reżyserzy, którzy robią filmy w naszym studiu dostają później nagrody. Mimo, że jest to ich zasługa, to ja się cieszę, iż mogłem dołożyć cegiełkę do ich sukcesu.
Ciężko mi jednak odpowiedzieć na to pytanie. W pewnym wieku i po iluś tam latach pracy filmowca ciężko te dwie rzeczy od siebie oddzielić.

FilmWeb: Premiera "Vinci" już za nami. I co dalej?
Juliusz Machulski: Na razie uwalniam się z tego filmu. Po trzech latach pracy, bo tyle czasu zajęła mi realizacja "Vinciego", chcę sobie w pewnym sensie oczyścić umysł. Na dzień dzisiejszy w planach mam jedynie wypoczynek. Oczywiście mam wiele różnych pomysłów, ale na razie nic konkretnego nie planuję.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones