"Oblicza Indii" od Magazynu Sztuki Dokumentu już we wrześniu

Informacja nadesłana przez dystrybutora / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/%22Oblicza+Indii%22+od+Magazynu+Sztuki+Dokumentu+ju%C5%BC+we+wrze%C5%9Bniu-53621
Już we wrześniu w sklepach pojawi się kolejne wyjątkowe wydawnictwo Magazynu Sztuki Dokumentu - "Oblicza Indii". Filmy z kolekcji rzucają światło na różne aspekty życia subkontynentu indyjskiego i poszerzają naszą świadomość realiów świata ze "Slumdog Millionaire".

W "John and Jane" nie znajdziemy klasycznych ikon Indii: żadnej świętej krowy paradującej po ulicach, żadnego ascety unoszącego się nad ziemią. Reżyser Ashim Ahluwalia świadomie inscenizuje niektóre fragmenty zacierając granicę między fikcją a rzeczywistością, fabułą a dokumentem. Podobnie jego bohaterowie mają problemy z rozróżnieniem światów, w których żyją. W ciągu dnia mieszkają w wielkich miastach Indii, w nocy pracują w "call centers", udając amerykańskie telefonistki i telefonistów. Które z wcieleń jest prawdziwe? Być może żadne, bo wszystko jest ułudą, a może obydwa wcielenia – awatary, jak mówi się o bóstwach z panteonu hinduistycznego, są równie ważne? Tradycja indyjska przydaje się dopiero przy interpretacji tego filmu, sama akcja pokazuje Indie, które uciekły własnej historii stając się globalnym graczem z tanią siłą roboczą, która jest zarazem wykształcona i zna angielski.

Z kolei film "Hair India" włoskich twórców Leopardiego i Brunettiego zderza tradycję i nowoczesność subkontynentu. Uboga rodzina mieszkająca w lepiance na skraju szosy pielgrzymuje do hinduistycznej świątyni. Bogom mogą zaofiarować tylko własne włosy, które są potem przez braminów sprzedawane w świat. Hinduizm odsłania swoje oblicze, o którym nie chcemy wiedzieć: wyzysk i bogacenie się kasty kapłańskiej wykorzystującej wiarę i biedę wiernych. Ścięte w ofierze włosy znajdą się na głowach indyjskiej i zachodniej elity, która chce wyglądać jak gwiazdy Bollywood i Hollywood. Pielgrzymka wieśniaków i świat elit z Bombaju to dwie skrajności, pomiędzy którymi rozciągają się Indie.

Na tym pierwszym, tradycyjnym świecie skupia się trzeci z filmów zestawu: "Babaji. an Indian love story". Tytułowy bohater, znachor i czarownik nie jest tutaj jednak tylko egzemplifikacją starożytnych Indii, kraju pełnego magii i cudów. Reżyserka Jiska Rickels szuka równowagi między indywidualną historią o miłości a egzotycznym tłem. Babaji nie jest więc tylko mieszkańcem subkontynentu, lecz także człowiekiem jak każdy z nas, ze swoją prywatną historią. To ostrzeżenie, żeby ponad biliona obywateli największej demokracji świata ( jak reklamuje się kraj na przejściu granicznym z Pakistanem) nie zamykać w bezdusznych cyfrach statystyki. Jak mówią sami Indusi: "Tutaj wszystko jest możliwe". W tej prostej anegdotycznej mądrości kryje się zarówno wielkie mocarstwo, które ma swój program kosmiczny i wydało najbogatszych ludzi na świecie, jak i wstydliwa świadomość nędzy i wyzysku, pracy dzieci czy samobójstw rolników niemogących spłacić parodolarowych kredytów. Nad największymi slumsami świata w trzynastomilionowym Mumbaju wyrośnie wkrótce najdroższy dom świata należący do indyjskiego biznesmena działającego na skalę światową.