"Inland Empire", nowy film
Davida Lyncha, goszczący w sierpniu na ekranach kin, nie cieszył się zbytnim powodzeniem. Widzów nie przyciągnęli do kin ani amerykański, związany także z Łodzią, reżyser, ani polscy aktorzy -
Karolina Gruszka i
Krzysztof Majchrzak, jak również fakt, że wiele zdjęć do filmu powstało właśnie w Łodzi.
David Lynch bliski jest łodzianom, odkąd gości na festiwalu Camerimage. Jako jeden z trzech założycieli Fundacji Sztuki Świata zamierza w byłej elektrowni EC1 stworzyć nowoczesne centrum kultury. Jego film jednak szybko zniknął z łódzkich multipleksów, gdzie nie sprzedawał się dobrze. Najdłużej, bo około miesiąca, grało go kino Charlie. Ale i Sławomir Fijałkowski, szef kina, przyznaje, że obraz cieszył się średnim zainteresowaniem.
Pod koniec ubiegłego tygodnia produkcja zeszła z ekranu, ma jednak wrócić do Charliego jesienią, kiedy do miasta powrócą studenci.