Lubicie lasery w filmach? Jeśli tak, pomóżcie nam wybrać te najfajniejsze. W ankiecie wspólnie z Philipsem wybieramy najlepsze sceny z laserami w historii kina.
Poniżej znajdziecie kilka naszych propozycji, a głosować możecie
TUTAJ.
Nie jest odkryciem, że efektowne kolorowe lasery to domena kina sci-fi. Dlatego w naszym zestawieniu gatunek ten zdecydowanie dominuje. A jeśli tak, to znaczy, że nie może się ono obyć bez
"Gwiezdnych Wojen" - sagi, bez której współczesnego sci-fi po prostu by nie było.
Luke vs Vader w "Imperium Kontratakuje"
Kiedy
"Star Wars" debiutowały na srebrnym ekranie w 1977 roku, wszystkich powaliła jakość efektów specjalnych od studia Industrial Light & Magic. Nie wszyscy wiedzą, że efekty te osiągano bardzo złożonymi metodami, choć często przy zastosowaniu bardzo prostych narzędzi. I tak, "kosmiczne" lasery mieczy świetlnych w pierwszym filmie (
"Nowa nadzieja") otrzymano m.in. dzięki pokryciu kling specjalnymi odbijającymi światło materiałami, które już po sfilmowaniu odpowiednio "podrasowywano" np. metodą retoscopingu; lasery blasterów czy Superlaser Gwiazdy Śmierci były domalowywane, a ich kultowe odgłosy kreowano np. za pomocą uderzeń młotka w kable masztu radiotelegraficznego czy miksując szum telewizora i projektora filmowego. Co innego w przypadku nowej trylogii z lat 2000 - w niej większość efektów wizualnych to już zdecydowanie CGI (computer-generted imagery).
Darth Maul vs Jedi w "Mroczne widmo" Jeśli wolicie coś nieco mniej spektakularnego, choć równie kultowego proponujemy całą serię "retro" laserów. Jeden z naszych ulubionych to bondowski laser z
"Goldfingera". Spośród wielu (nieudanych) prób uśmiercenia 007 ten do dziś wydaje się najbardziej perwersyjny, a zarazem przerażający. Śmiercionośnemu laserowemu łożu, na którym rozpięty jest bezbronny Sean Connery, zawdzięczamy też jeden z najlepszych bondowskich dialogów. Gdy lekko spanikowany Bond pyta Goldfingera: "Oczekuje Pan, że zacznę mówić?", ten zirytowany odpowiada: "Nie, Bond, oczekuję, że Pan umrze!".
007 i laser Goldfingera Kino i TV pełne są laserów, które nie tylko uatrakcyjniały filmowe widowisko, czyniąc je bardziej spektakularnym (i dochodowym), ale też dostarczały bohaterom powodów do dłuższego namysłu bądź gimnastyki nie tylko natury intelektualnej. Do tej kategorii należą lasery "inicjujące alarmy". Jedną z bardziej pamiętnych scen z ich udziałem jest ta z
"Osaczonych", w której zresztą laserów… wcale nie ma. Podczas treningu przed włamem z imitowanymi przez sznurki na bieliznę laserami zmaga się piękna
Catherine Zeta Jones… i już wiemy, że jej się uda.
Lasery… których nie ma w "Osaczeni" Dla wielbicieli laserów Iron Mana, Supermana czy Pogromców duchów dobra wiadomość. Sceny z ich udziałem również znajdziecie w naszej
ANKIECIE.
Informacja sponsorowana