Wygląda na to, że nie będzie przełomu w sprawie
Jamesa Gunna, który został zwolniony przez Disneya za stare wpisy z mediów społecznościowych, w jakich w ryzykowny sposób żartował m.in. z pedofilii, AIDS i zamachów z 11 września. Prezes studia
Alan Horn najwyraźniej nie zamierza zmieniać zdania w kwestii zwolnienia - mimo wsparcia, jakiego udzieliły
Gunnowi gwiazdy
"Strażników Galaktyki".
Getty Images © Christian Petersen Chris Pratt, odtwórca roli Star-Lorda, skomentował ostatnio sprawę:
To trudny czas. Wszyscy kochamy Jamesa, jest on naszym dobrym przyjacielem, ale kochamy również granie w "Strażnikach Galaktyki". To dla wszystkich skomplikowana sytuacja. Chcemy po prostu iść do przodu, zrobić to, co należy, i być najlepszymi ludźmi, jakimi możemy być. Aktor dodał, że nie zamierza wypierać się listu poparcia dla
Gunna, jaki wystosowała obsada
"Strażników...".
Włożyliśmy mnóstwo czasu i wysiłku w nasze oświadczenie. I chcemy, żeby to było nasze ostatnie zdanie w tej kwestii. Wyraziliśmy się jasno i było to szczere oraz zgodne z tym, co czujemy. Walka
Gunna i jego przedstawiciele o to, by reżyser mógł dostać drugą szansę, wydaje się jednak skazana na porażkę.
Alan Horn co prawda zdecydował się spotkać z twórcą - ale tylko grzecznościowo, żeby "oczyścić atmosferę". Według źródeł spotkanie było uprzejme i profesjonalne, ale
Horn nie zmienił swojego stanowiska.
Kevin Feige, prezes Marvel Studios, był podobno poza miastem i nie mógł wziąć udziału w negocjacjach. Koniec końców jego udział nie miałby zapewne większego znaczenia: choć plotkowano, że walczył on o zachowanie
Gunna, to rzekomo ostatecznie popiera decyzję studia.