Etiuda & Anima: Monty Python by się nie powstydził

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Etiuda+%26+Anima%3A+Monty+Python+by+si%C4%99+nie+powstydzi%C5%82-56463
Ogłoszenie przez jury pod przewodnictwem Filipa Bajona laureatów konkursu etiud studenckich to wyraźny znak, że w kinoteatrze Uciecha już do końca tegorocznej edycji Etiudy & Animy – i właściwie niepodzielnie – będą rządziły animacje.

Poniedziałek otworzyły seanse dla dzieci. Potem widzowie przenieśli się na półtorej godziny do Chin dzięki zestawowi animacji przygotowanym przez CICDAF, mieli również okazję poznać produkcje studentów łódzkiej PWSFTviT (laureat Złotego Dinozaura dla najlepszej szkoły filmowej w 2008 roku). Bohaterem cyklu autoportrety twórców był tego dnia Hieronim Neumann, jednak najważniejszy punkt programu stanowiły niewątpliwie pierwsze projekcje w konkursie animacji.

Dokąd prowadzi animowana (re)forma?

Zakwalifikowane filmy imponują kalejdoskopem animowanych form, barw, tematów, a przede wszystkim – rozmaitością wykorzystywanych technik. Japońska "Orkiestra" gra Beethovena za pomocą kilku prostych linii, tworzących na ekranie niezwykłe kształty w takt muzyki. Meksykańska staruszka coraz bardziej dosłownie dzierga swój los z kłębka wełny ("Jacinta"), a liryczna "Kobieta ze Szwecji" stanowi hołd złożony Ingrid Bergman i Roberto Rosselliniemu. W łączącej grę aktorską z animacją "Mamie" pewna pani rozwiesza pranie na dachu domu. Wraz z każdym przesunięciem sznura za jej plecami wędruje animowany, miejski krajobraz. Niepokojące "Smutne życie czarnego psa" przypomina jedną z dziecięcych gier, poddaną jednak osobliwej wulgaryzacji. Zbiór niewybrednych scenek, których bohaterowie przeskakują pomiędzy elementami mozaikowej układanki, tworzy trudną do ogarnięcia całość.

Miłośnicy animacji zarzucą mi pewnie ignorancję czy zachowawczość, ale – niestety – wiele spośród produkcji konkursowych pokazanych w ramach projekcji pierwszego dnia nie oferuje zbyt wiele ponad zabawę formą (szczególnie męczące są podróże do "Innego wymiaru kuchni"), a poziom narracyjnej abstrakcji momentami przytłacza widza wyraźnie znużonego i zagubionego w tym subiektywnie hermetycznym świecie. Dlatego też prawdziwe wytchnienie przynosi klasyczny rysunek "Reszty świata" Agaty Gorządek – opowiadającej historię pewnego pierrota, który w samotnym tłumie szarych ludzi odnajduje miłość, czy dynamicznie zrealizowany, jakże swojski i dowcipny skansen typowo polskich przypadłości w "Miasto płynie" Balbiny Bruszewskiej.

Etiuda w animie, czyli w poszukiwaniu fabuły

Wśród poniedziałkowych projekcji znalazło się również kilka krótkometrażówek, których twórcy – nie stroniąc oczywiście od stylistycznych poszukiwań – opowiadają zrozumiałą, może trochę konwencjonalną, lecz co najważniejsze – interesującą historię. Adrian Flückiger zabiera widza do wnętrza… sygnalizatora świetlnego ("Signalis"). Mieszka w nim sympatyczna wydra odpowiadająca za włączanie świateł. Jej monotonne życie (choć zabawne dla obserwatora) upływa codziennie według tego samego planu. Nietrudno się domyślić, co się stanie, gdy pewnego dnia, dość przypadkowo, stały plan ulegnie zmianie.

Klasą samą w sobie jest natomiast "Śpiąca Betty". W tej iście monty pythonowskiej wersji bajki o pogrążonej w śnie królewnie czuć surrealistyczne dotknięcie: nie brakuje więc zaskakujących połączeń rycerskich czasów z absurdami współczesności, odważnej kpiny z Brytyjskiej Korony, kanadyjskich przypadłości i niedorzecznych przepisów oraz ekscentrycznych postaci (np. autystyczny kosmita wyróżniający się wśród nadwornych sług króla). Claude Cloutier urozmaica wydawałoby się przewidywalną historię, bawi się narracją i wciąż zaskakuje widza. Warto również zwrócić uwagę na może mniej przewrotną od "Śpiącej Betty", ale wciąż interesującą "Cykorię i kawę" – historię nieszkodliwego, małżeńskiego oszustwa, inspirowaną słowami pewnej słoweńskiej piosenki.

Tymczasem kuriozalne perypetie nieszczęśnika Billa, nakreślonego ujmująco prostą kreską bohatera "Jestem z Ciebie taka dumna", stanowią dla Dona Hertzfeldta pretekst do egzystencjalnej refleksji nad najważniejszymi czynnikami kształtującymi ludzkie życie. O rodzinnym piętnie śmiercionośnych pociągów i chorób psychicznych, księżycowych marzeniach, dziwactwach codzienności oraz wielu innych równie zabawnych, co ponurych sprawach reżyser opowiada jakby przez dziurkę od klucza, odsłaniając pewną tajemnicę. Onirycznej poetyce blisko chwilami do stylu Guya Maddina czy ekshibicjonizmu Jonathana Caouette, a prześmiewcze podejście idealnie współgra z pesymizmem ponurego przekazu.

W zupełnie innej stylistyce, bliskiej popularnemu komiksowi papierowemu, utrzymany jest znakomity duński thriller "W drodze". Tajemniczy autostopowicz sprawia, że ponury sekret pewnego wikarego powraca po latach w makabrycznych okolicznościach. Animacja ma wręcz nieograniczone możliwości w cieniowaniu mrocznej, brutalnej, wielowymiarowej rzeczywistości.