Kino na Granicy: Okno na klasykę

Informacja nadesłana
https://www.filmweb.pl/news/Kino+na+Granicy%3A+Okno+na+klasyk%C4%99-95400
Ozdobą trzeciego dnia Kina Na Granicy okazał się film, który stanowi mimowolną wizytówkę przyświecających festiwalowi ideałów. "Konfident" Juraja Nvoty okazał się wzorcowym przykładem współpracy polsko – czesko – słowackiej. Środkowoeuropejska koprodukcja prowokuje ponadto sentymentalną podróż do świata wykreowanego przed laty w "Psach" Władysława Pasikowskiego.

Niezależnie od silnej reprezentacji kinowych nowości, cieszyński festiwal zadowoli także koneserów klasyki. Kino na Granicy oddaje sprawiedliwość zapomnianym gigantom czechosłowackiego filmu. Kilka lat temu cieszyńscy widzowie mogli odkryć dla siebie talent zupełnie nieznanego w Polsce Miloslava Luthra. Podczas tegorocznej edycji ulubieńcem publiczności powinien stać się Peter Solan.

Dorobek słowackiego reżysera stanowi w tym roku przedmiot obszernej retrospektywy. Cieszyńską publiczność podbił zwłaszcza seans "Twarzy w oknie" z 1963 roku. Film Solana rozpoczyna się od monologu, który swoją brawurą dorównuje sekwencji otwierającej "Pociągi pod specjalnym nadzorem" Jiříego Menzla. W trakcie ironicznej gawędy narrator stwierdza między innymi: W naszym miasteczku jest 14 tysięcy dusz i mniej więcej tyle samo problemów. Solan pragnie uważnie przyjrzeć się przynajmniej niektórym z nich. Już pierwsze sceny udowadniają, że słowacki reżyser odznacza się ujmującym szacunkiem wobec słowa. Używany przez bohaterów język zostaje podniesiony do rangi jednego z najważniejszych bohaterów filmu. Kapitalny dialog z "Twarzy…" zamienia się na naszych oczach w spektakl słownej szermierki i ideowej konfrontacji. Półsłówka, aluzje i niedopowiedzenia stanowią przedmiot subtelnej gry między wszechmocną władzą, a szarym obywatelem.

Bohaterowie "Twarzy…" podejmują karkołomny wysiłek służący ocaleniu niezależności w realiach opresyjnego systemu. Nawet najdrobniejsze odstępstwo od normy bywa zresztą traktowane przez przedstawicieli władz z najwyższą nieufnością. Szanowany prokurator musi gęsto tłumaczyć się ze swych powiązań z muzyką jazzową, a miejscowa nauczycielka zostaje skonfrontowana z upokarzającymi pytaniami na temat swej pozamałżeńskiej relacji. Bohaterowie Solana ani myślą jednak uginać się pod żądaniami twardogłowych komunistów. W podszytym gorzką ironią sprzeciwie wobec komunistycznej codzienności przypominają postacie z najlepszych powieści Leopolda Tyrmanda. W oglądanej z tej perspektywy "Twarzy…" można usłyszeć także delikatne echa słynnej "Potęgi smaku". Tak jak w wierszu Herberta, autorytarny reżim wcale nie musi przytłaczać okrucieństwem i łatwą do dostrzeżenia represyjnością. W filmie Solana znacznie bardziej sugestywna okazuje się manifestowana przez funkcjonariuszy systemu ignorancja, małostkowość i brak klasy.

Oglądana z dzisiejszej perspektywy "Twarz…" odsłania zaskakującą uniwersalność. Miejsce zajmowane w życiu bohaterów przez komunistyczną partię w czasach współczesnych z powodzeniem może zająć kościół albo kapitalistyczna korporacja. Film Solana stanowi wyzwanie, by – niezależnie od zewnętrznych okoliczności – mieć odwagę, by spojrzeć w lustro i zachować własną twarz.

Piotr Czerkawski

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones