Na łódzkiej Alei Sławy przy ulicy Piotrkowskiej dzięki Fundacji Filmowej im. Antoniego Bohdziewicza przybyła kolejna gwiazda -
Jana Rybkowskiego, nieżyjącego już reżysera i scenarzysty, a także profesora w łódzkiej filmówce - informuje Dziennik Łódźki.
W sobotniej uroczystości odsłonięcia gwiazdy twórcy, którego publiczność ceni szczególnie za serial
"Chłopi",
"Karierę Nikodema Dyzmy" i
"Granicę", wziął udział Wojciech Rybkowski, syn reżysera. Niestety, zabrakło aktorów, którzy stworzyli u Rybkowskiego swoje największe kreacje. Wielu z nich, jak Władysław Hańcza, pamiętny Boryna, Tadeusz Fijewski oraz Roman Wilhelmi, wspaniały odtwórca roli Nikodema Dyzmy, już nie żyją. Przybyli jednak znajomi i przyjaciele reżysera. Wspominali, że choć był człowiekiem chaotycznym, nieuporządkowanym, to jednak w sztuce filmowej osiągnął bardzo dużo. Zdaniem prof.
Marka Nowickiego, operatora i przyjaciela Rybkowskiego, potrafił on sprawić, że aktor dawał na planie z siebie wszystko. To była zasługa reżysera, który potrafił wydobywać z aktorów możliwości, o jakie oni sami siebie nie posądzali.
- Wielu aktorów zagrało u niego lepiej niż w filmach innych reżyserów - ocenia prof. Nowicki.
Jan Rybkowski urodził się w 1912 r. w Ostrowcu Świętkorzyskim, zmarł przed dziewiętnastoma laty w Konstancinie-Jeziornie. Nakręcił przeszło 30 filmów. Starsi widzowie pamiętają zapewne takie filmy
Rybkowskiego jak
"Kapelusz pana Anatola",
"Inspekcja pana Anatola",
"Dziś w nocy umrze miasto",
"Spotkanie w Bajce", natomiast średnie pokolenie -
"Album polski",
"Wniebowstąpienie",
"Rodzinę Połanieckich", a wszystkie pokolenia do dziś lubią oglądać
"Karierę Nikodema Dyzmy".