WYWIAD: Reżyser "Straży dziennej" o swojej trylogii fantasy

Informacja nadesłana przez wydawcę /
https://www.filmweb.pl/news/WYWIAD%3A+Re%C5%BCyser+%22Stra%C5%BCy+dziennej%22+o+swojej+trylogii+fantasy-43311
ROZMOWA Z Timurem Bekmambetowem, reżyserem filmu "Straż dzienna"
Od połowy maja "Straż dzienna" dostępna jest w telewizji nowej generacji n w usłudze VOD, w kolekcji Premiery VOD. Więcej informacji www.n.pl
Były reżyser filmów reklamowych Timur Bekmambetow (46) po raz pierwszy wywarł wpływ na rozwijający się rosyjski przemysł filmowy dramatem z 1994 r. "Peshawar Waltz". Film, który został zrealizowany za niesłychanie niski budżet (poniżej 60.000 dolarów), magazyn Variety przedstawił jako „twardy i brutalny opis uwięzienia rosyjskich żołnierzy podczas wojny radziecko-afgańskiej w latach 80. Po sfinansowanej przez Rogera Cormana w 2001 r. produkcji o kobietach gladiatorach – filmu "Arena", Bekmambetow trwale zaznaczył swą obecność na rynku filmem "Straż nocna" - pierwszym nowoczesnym rosyjskim przebojem kasowym, który szybko zyskał miano kultowego hitu w Rosji i pomimo niskiego, nieprzekraczającego 5 milionów dolarów budżetu, prześcignął nawet "Władcę pierścieni".
W "Straży nocnej" - adaptacji pierwszej z cyklu kultowych powieści kazachskiego pisarza Siergieja Lukianienkowa, wydanej w 1998 r., w główną rolę wcielił się rosyjski supergwiazdor Konstantin Khabienski. Odegrał postać Antona, z pozoru zwykłego Moskwiczanina, który odkrywa w sobie nadprzyrodzone zdolności i zostaje zwerbowany przez siły Światła na tytułowego Strażnika zwalczającego siły Ciemności. W nowym filmie Bekmambetowa "Straż dzienna", będącego kontynuacją poprzedniego, Anton ma za zadanie wyśledzenie własnego syna, jednego z tak zwanych „Innych”, i skłonienie go do zaprzestania współpracy z siłami Ciemności i tym samym zapobiegnięcia nadchodzącej apokalipsie…
Jak opisałbyś różnicę pomiędzy "Strażą nocną" a "Strażą dzienną"?
Pierwszy film był bardzo wyzywający, prowokujący. Ludzie pytali, „To w Moskwie naprawdę są wampiry?” A drugi bardziej przybliża samą historię i to, co działo się z postaciami. Pierwszy film był przeznaczony dla mężczyzn, więc być może drugi jest dla kobiet.
Czy trudniej było go zrobić po sukcesie pierwszego filmu?
Chyba nawet trochę łatwiej, ponieważ jeszcze przed nakręceniem pierwszego filmu nakręciliśmy około 30 procent drugiego – musieliśmy tylko nad nim popracować przed premierą.
Czy nazwałbyś go filmem z gatunku fantasy?
Nie. Myślę, że to bardzo realistyczny obraz, tylko dzieją się w nim rzeczy niezwykłe. Osobiście nie lubię określenia fantasy. Nawet nie chodzi o to, czy go nie lubię, po prostu nie rozumiem tego określenia. Nie interesuje mnie to. W tych filmach ważne jest to, co dzieje się z główną postacią, Antonem, którego gra Konstantin Khabienski, bo jest on człowiekiem z krwi i kości. Każdy nosi w sobie światło i ciemność. Kiedy stajemy przed problemem, przed jakim stanął w pierwszym filmie Anton, , okazuje się, że jest on bardzo poważny. W przypadku mojego bohatera dotyczy on jego syna. Cały świat zaczyna się wtedy walić i do głosu dochodzą nasze największe lęki. To przytrafia się prawdziwym ludziom w ich prawdziwym życiu i z tymi demonami musi zmierzyć się również Anton. To nie metafora ludzkiego cierpienia - to jest ludzkie cierpienie! Na początku pierwszego filmu świat Antona wręcz eksploduje. Ten horror rozgrywa się naprawdę, a on po prostu próbuje go przetrwać. Jego jedyna nadzieja leży w cofnięciu się do samego początku, zmianie własnego przeznaczenia przy pomocy kredy losu.
Co jest głównym tematem tych filmów? Czy to komentarz dotyczący odwiecznej walki dobra ze złem?
Myślę, iż głównym przesłaniem filmu jest to, że w naszym świecie nie ma dobra ani zła, jest tylko ciemność i światło. Na tym polega główna różnica - światło przedstawia odpowiedzialność, a ciemność oznacza wolność. Dziś ten konflikt nabiera szczególnego znaczenia.. Rozumiany, że „dobro” oznacza to, co jest dobre dla nas samych, choć dla innych może oznaczać coś zgoła odmiennego. To bardzo dziecinny sposób postrzegania rzeczywistości. Jest on bardzo czarno-biały i niczego nie ułatwia. Ale jeśli spojrzeć na to od strony wyboru pomiędzy wolnością a odpowiedzialnością? To bardzo istotna decyzja, na jaką wystawieni jesteśmy w codziennym życiu. To decyzja, którą podejmuje każdy człowiek, rodzina, miasto, czy państwo. Jeśli masz wystarczająco dużo energii i jest w tobie coś z dziecka, wybierzesz Ciemność. Jeśli jesteś dojrzały, jak główny bohater, odpowiedzialność staje się twoją kulturą. To coś, co przychodzi wraz z doświadczeniem.
Czy zatem nazwałbyś je filmami o zabarwieniu politycznym?
Sądzę, że są filozoficzne, co oznacza, że są też polityczne, etyczne i, sam nie wiem, może socjologiczne. Myślę, że to bardzo ważne pytanie. Film jest jedynie opowieścią Nie odpowiada na takie pytania. Jego głównym zadaniem jest dostarczenie widzowi rozrywki i tyle. Wiem, że aby zawrzeć w filmie jakieś przesłanie należy umieścić je w dramatycznym kontekście czy wywołać jakiś konflikt, a ludzie sami to jakoś odczują. (Śmiech) Nie jestem przecież nauczycielem!
W "Straży dziennej" zawarłeś sporą dawkę humoru …
Tak. Potrafiliśmy zdobyć się na odrobinę autoironii!
Szczególnie w scenie na przyjęciu, kiedy syn Antona zaczyna stawać się mężczyzną. Co możesz o tym powiedzieć?
To było prawdziwe przyjęcie, na które zaprosiliśmy wiele rosyjskich gwiazd ze świata popkultury. Gdyby to był Londyn to może zaprosilibyśmy kogoś takiego jak Madonna! (Śmiech) Popularne gwiazdy. Publiczność za nimi przepada a gwiazdy „wysysają” z niej energię. Żyją dzięki temu, że „żerują” na swych wielbicielach. To samo dotyczy polityków. Był tam jeden polityk - komunista, duży łysy facet. Podczas przyjęcia Konstantin podchodzi do niego i zaczyna śpiewać komunistyczną pieśń zupełnie nie znając słów! W pewnym sensie jest to więc świat sztuczny, który w naszym mniemaniu pasował do sceny przyjęcia w filmie. Gwiazdy i politycy należą do ciemności. Taka już ich natura. Ciemność oznacza wolność, a oni są naprawdę wolni.
Jak sfilmowałeś tę scenę?
Do filmu nakręciliśmy 15 scen, lecz zostały one rozciągnięte na czterogodzinną imprezę. Kręciliśmy na przykład scenę trzyminutową, następnie przez pięć kolejnych minut ustawialiśmy kamerę. I znów kręciliśmy trzyminutową scenę i ponownie potrzebowaliśmy dziesięciu minut na przygotowanie do kolejnej. Wszystko, każde ujęcie było od początku do końca zaplanowane. Do koordynacji wszystkich kamer - a było ich 15 - specjalnie zaprosiłem reżysera telewizyjnego. Od kuchni wszystko to było bardzo interesujące. Było nas dziesięcioro: operator, ja, ten facet z telewizji, pierwszy asystent reżysera … wszyscy siedzieli przed monitorami, a gdy kamery były w trakcie filmowania wszyscy krzyczeli ‘KAMERA PIĘĆ: NA LEWO!!! KAMERA OSIEM: NA PRAWO!’
Trudno było to reżyserować?
Było bardzo energetycznie, bo zwykle podczas kręcenia reżyser po prostu siedzi przed monitorem, taśma się kręci a on krzyczy ‘Cięcie!’ To proces mocno oparty na logistyce. Czasem, gdy na przykład kręci się sceny eksplozji, jest trochę inaczej, ale zazwyczaj to nudny proces. Jednak tym razem była to solidna dawka adrenaliny. Każdy aktor i operator miał mikrofon. Mikrofony były też przy monitorach.
Czy jesteś zadowolony z rezultatu?
Tak, ale miałem trochę szczęścia. Może nie byłem w pełni zadowolony, po prostu miałem szczęście, że wszystko udało się zrealizować bo wiedziałem, że był to bardzo ryzykowny projekt. Pomysł był taki, żeby odtworzyć prawdziwy, tradycyjny rytuał rosyjskiego przyjęcia urodzinowego, na którym goszczą przedstawiciele Ciemności. A że przedstawiciele Ciemności uosabiają wolność, zaprosiliśmy znane rosyjskie twarze i osobowości, bo to one właśnie reprezentują wolność. Jednak trudno jest manipulować ludźmi o tak silnej osobowości. Nie można im po prostu rozkazać: „Idź tam” czy „Stań tu”. Musiałem jakoś ich zabawić i sprowokować, aby wywołać pożądaną reakcję.
Na czym polega pomysł z „mrokiem”, z którego nieustannie wyłaniają się i w którym nikną postacie?
To było w książkach Siergieja Lukianienki. Mrok ma reprezentować jakąś równoległą rzeczywistość, do której wejść i w której przetrwać mogą jedynie Inni. Pojawił się z tym problem, gdy zabraliśmy się do filmowania, bo o ile nie trudno jest zrozumieć tę koncepcję, o tyle trudno jest ją przedstawić. Następnie pojawiło się pytanie, dlaczego w ogóle ci ludzie muszą niknąć w tym mroku – czy tylko po to, by pokazać, że są inni? Zatem aby stworzyć właściwe napięcie musieliśmy wiedzieć, dlaczego ucieczka w mrok jest tak ważna dla postaci w filmie.
W tym względzie Twoje podejście do efektów specjalnych jest dość powściągliwe…
Ma to związek z rzeczywistością. Cały sekret polega na nadaniu efektom komputerowym dramaturgii. Zamiarem było zmuszenie widza do zastanowienia się na przykład nad tym, kto przeżyje a kto nie. Nie chodzi przecież o to, by widzowie zachwycali się możliwościami techniki komputerowego miksowania ujęć.
Sądzisz, że "Straż nocna" i "Straż dzienna" ukazują typowo rosyjskie podejście robienia filmów?
Nie nazwałbym tego podejściem rosyjskim, raczej współczesnym. Używam narzędzi powszechnie stosowanych w tym gatunku; to po prostu kino. To tak jak z komputerem, w którym masz wiele programów, całą masę elementów i sam wybierasz te, które ci odpowiadają. Mnie jako reżysera zainspirować może Andrei Tarkovski, bracia Wachowsky, reklama Coca Coli, czy nawet gra komputerowa… Do opowiedzenia swej historii i wykreowania własnego świata mogę wykorzystać co tylko przyjdzie mi do głowy. Poza tym nie pierwszy raz kręcę film !
Czy przynależysz do pewnej tradycji kina rosyjskiego?
To nie jest dla mnie celem. Nie mam ambicji, żeby być przedstawicielem swego kraju. Reprezentuję siebie samego. Rosyjskich reżyserów, jak Eisensteina i Tarkovskiego traktuję tak samo jak Jamesa Camerona czy Romana Polańskiego – czuję ich wpływy, gdyż jest to część mojej rzeczywistości. Obecnie jednak czuję, że świat powinien w pewien sposób zacząć rozumieć Rosję i myślę. że moje filmy są ciekawym sposobem na jej zrozumienie. Zgadzam się, że Rosjanie ze swymi wampirami, czarownicami i fantastycznymi opowieściami są wystraszonym narodem. Jeśli uda nam się spopularyzować ten film na świecie, sądzę, że wielu młodym ludziom spodoba się obraz Rosji. Pomyślą, że jest fajna, że to jest właśnie to.
Czyli wiążesz pewne nadzieje z rynkiem międzynarodowym?
Jasne. Zrobiliśmy film dla Rosjan, ale dzisiejszy świat jest jedną wielką globalną wioską. Młody chłopak z Minnesoty czy z Rosji – obydwaj żyją w tym samym świecie. Tak samo dyskutują, wiedzą jak odkrywać różne rzeczy i żyją w takiej samej rzeczywistości, a przynajmniej podobnej. Oczywiście różnią się pod względem narodowości. W Rosji na przykład mieszkają Rosjanie, Ormianie, Gruzini, Kazachowie, ale wszyscy żyją w podobny sposób.
Czy postrzegasz siebie jako część nowej fali rosyjskich reżyserów?
Nie. Nie lubię ich. Nie lubię ich publiczności. Myślę, że każdy film jest dobry jeśli twórca lubi swoją publiczność. Nie obchodzą mnie twórcy, którzy lubią tylko siebie samych.
Czy cieszysz się z perspektywy pracy poza Rosją?
Oczywiście! To będzie nowe doświadczenie,. Tu wiem gdzie co jest! Odkrywanie nowych obszarów będzie dla mnie bardzo ciekawe. Bycie imperialistą! (Śmiech) W pewien sposób taka jest moja natura.
Czy postrzegasz świat z perspektywy outsidera?
Myślę, że prowincjonalne pochodzenie daje energię by iść naprzód. Jeśli wychowałeś się w dużym mieście tej energii może ci brakować. Wychowywanie się w małym mieście jest ciekawe, ponieważ łatwiej tam zrozumieć świat. Tam wiedziałem, gdzie mój świat się kończy, bo miasto miało ze trzy kilometry długości! Tam wszyscy się znają. Jest tam jeden wariat, jedna prostytutka… wszystko ma wymiar bardzo osobisty. Ale w mojej naturze leży poznawanie nowych miejsc. Moja rodzina ma takie powiedzenie: „żyj tam, gdzie trawa jest zielona”. Teraz myślę sobie, że trawa zieleni się w innych niż tu miejscach.
Przeżyłeś przygodę z Hollywood w 2001 r., kiedy nakręciłeś "Arenę" dla producenta filmów klasy B Rogera Cormana. Jak go spotkałeś?
Miałem w Los Angeles przyjaciela, który mu mnie „zareklamował”. Wtedy miałem w dorobku 17 krótkich filmów reklamowych dla rosyjskiego banku, będących częścią ogromnej, sześcioletniej kampanii. Były to filmy o różnych królach, królewnach, gwiazdach z całego świata, więc mogłem się pochwalić znajomością podejścia do materiału historycznego. Przyjaciel pokazał Rogerowi te reklamówki i powiedział mu: „w Rosji jest taki jeden co potrafi robić takie rzeczy za grosze”. (Śmiech) oczywiście Roger powiedział „Tak!”
Czy "Arena" odniosła w Rosji sukces?
Nie, choć była popularna wśród filmów kategorii B. Słyszałem pochlebne opinie od Quentina Tarantino – był moim wielkim fanem.
Czego nauczyłeś się od Rogera Cormana?
Całkowicie mnie zaskoczył i zmienił sposób postrzegania. W świecie filmu uchodzi za swoisty charakter. Pracował z całą masą ludzi, Tarantino, Cameron… na dużo rzeczy ma wpływ. Ci ludzie go czują, bo jest jak dziecko. Jego podejście do robienia filmów jest dziecinne i pełne zabawy, bo jego głównym celem jest dostarczenie publiczności rozrywki, może za nie największe pieniądze, ale nie o to przecież chodzi. Jest jak bracia Lumiere na samym początku ery filmu. Dla nich ciekawe było sfilmowanie pociągu wjeżdżającego na stację i tak samo jest z Rogerem! Tym się od niego zaraziłem. Robienie filmów jest ciekawe samo w sobie. Film sam w sobie jest ciekawy nawet bez wkładu poszczególnych twórców czy aktorów – jak wjeżdża pociąg, wszyscy krzyczą: „Wow!” Jak pojawiają się wampiry, które chcą kogoś zabić, to też jest ciekawe. (Śmiech) To tylko film.
Czy po tamtych doświadczeniach, od strony budżetu praca nad "Strażą nocną" była dużym krokiem naprzód?
Niekoniecznie. "Straż nocna" nie była aż tak kosztowna, chociaż z powodu rozbudzonych oczekiwań musieliśmy zwiększyć budżet "Straży dziennej". Ale wtedy drugi film był już prawie na ukończeniu i postanowiliśmy zrobić trzeci z wytwórnią Fox. Może dojdzie do tego w ciągu najbliższych lat, kto wie? Jeszcze nie wiemy co się wydarzy w trzecim filmie, bo w "Straży dziennej" zawarliśmy dwie historie – drugą i trzecią kończąc na tym rosyjską opowieść. Teraz wspólnie z Fox musimy opowiedzieć coś nowego.
Czyli będzie trzecia "Straż dzienna"?
Tak, będzie część trzecia, ale będzie inna, inaczej osadzona. Nie powstał jeszcze scenariusz, są jedynie pomysły. Myślę, że zachowamy postać Antona, choć nie wiem co mu się przydarzy w Stanach Zjednoczonych. (Śmiech) To się jeszcze okaże!

Wywiad zamieszczamy dzięki uprzejmości platformy cyfrowej n