Rok temu
Caseyowi Affleckowi się upiekło. Pomimo wyciągnięcia starych oskarżeń o napastowanie seksualne, zdobył
Oscara za rolę w
"Manchester by the Sea". W tym roku jednak, za sprawą akcji #metoo i Time's Up, sprawa wraca ze zdwojoną siłą. W efekcie tego
Affleck miał poinformować Akademię, że nie pojawi się na tegorocznej gali oscarowej.
Getty Images © Frazer Harrison Jako zdobywca statuetki rok temu, podczas ceremonii 4 marca miał wręczyć
Oscara zwyciężczyni w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa.
Affleck uznał jednak, że jego obecność na gali sprawiłaby, że zamiast na zwyciężczyni uwaga wszystkich zwrócona byłaby na niego.
Affleck chce, żeby tego dnia ważne były tylko aktorki walczące o statuetkę.
Przypomnijmy, że chodzi o sprawę z 2010 roku. To wtedy dwie kobiety, z którymi pracował na planie
"Joaquin Phoenix. Jestem, jaki jestem", wytoczyły aktorowi proces cywilny. Producentka
Amanda White domagała się 2 milionów dolarów za to, że była ofiarą napastowania seksualnego i zachowań uwłaczających jej godności.
Affleck miał się do niej przystawiać pomimo jej protestów, zachęcał gitarzystę Spacehog Anthony'ego Langdona, by się przed nią obnażył, miał niewybrednie komentować jej wiek i płodność, miał się chwalić swoimi seksualnymi "osiągnięciami", miał nazywać w jej obecności kobiety "krowami", miał nawet używać siły w stosunku do niej.
Z kolei polska operatorka
Magdalena Górka domagała się 2,25 mln dolarów na nieustające przypadki prześladowania ze strony
Afflecka. I na nią miał napuszczać Langdona, a pewnej nocy, miał prawie nagi wejść do jej łóżka i wbrew jej woli obejmować ją, zaś po tym, jak odrzuciła jego awanse, miał się wobec niej zachowywać agresywnie.
Affleck bronił się. Twierdził, że obie kobiety opuściły projekt w 2009 roku. Potem próbowały do niego wrócić, lecz obu odmówiono.
White miała źle to przyjąć. Ponoć przywłaszczyła sobie ważne dokumenty i próbowała zablokować premierę filmu domagając się finansowej rekompensaty.
Affleck ujawnił też maile od niej, w których pisała, że jest szczęśliwa mogąc pracować z nim przy tym projekcie. W obronie
Afflecka stanęły m. in.: producentka
Nicole Acacio i jedna z montażystek. Obie panie twierdziły, że na planie aktor nigdy nie zachowywał się w sposób nieprzyzwoity.
Ostatecznie sprawa zakończyła się ugodą. Jej szczegółów nie ujawniono, jednak obie kobiety zostały uwzględnione w napisach filmu.
Affleck twierdził, że ugoda była satysfakcjonująca dla obu strony. Jednak sprawa wciąż się za nim ciągnie. Kiedy
Brie Larson wręczała mu
Oscara, nie przyłączyła się do owacji dla niego.