W "Afrykańskiej przygodzie" mamy okazję wybrać się w podróż po czwartej co do długości rzece Czarnego Kontynentu, która przepływa przez Angolę, Namibię i Botswanę.
Jarosław Leszcz
Filmweb A. Gortych SpĂłĹka komandytowa
Z racji kryzysu ekonomicznego kina trójwymiarowe mają niepowtarzalną okazję, by zwiększyć znacząco obroty. Publiczności nie stać już na zagraniczne wojaże, ale wciąż łaknie nowych wrażeń w egzotycznych miejscach. Namiastką takowych mogą być więc seanse w Imaksie, gdzie jak nie rybka wypłynie z ekranu, to lew kłapnie paszczą. W "Afrykańskiej przygodzie" mamy okazję wybrać się w podróż po czwartej co do długości rzece Czarnego Kontynentu, która przepływa przez Angolę, Namibię i Botswanę. Bohaterem filmu jest szalony przyrodnik Tim Liversedge gotowy zrobić wszystko, aby ocalić deltę Okavango przed zbrodniczą działalnością ludzkich rąk. Kamera obserwuje słonie, hipopotamy, lwy i inne afrykańskie zwierzątka, które przed kamerą zachowują się wyjątkowo naturalnie. Co jednak stanie się, gdy unikalny ekosystem zostanie zniszczony; czy dzikie istoty przetrwają? A co pomoże lepiej sprawie, jeśli nie edukacyjny filmik wsparty technologią 3D? Jego autorzy twierdzą, że realizacja przypominała momentami senny koszmar: wszędzie było za dużo wody, sprzętu i ekipy... Twórcy poradzili sobie chyba jednak z niedogodnościami, bo "Afrykańska przygoda" prezentuje się pierwszorzędnie pod względem formalnym. Technologia 3D powoduje przekroczenie granicy między "artystyczną" kreacją a rzeczywistością. To nie jest już klasyczny dokument przyrodniczy, które puszcza telewizja w niedzielne przedpołudnia. Jak mówi reżyser Ben Stassen, kino IMAX pozwala „zanurzyć się” w środowisku, postawić je oko w oko ze zwierzętami i spróbować uchwycić podniecenie towarzyszące obserwowaniu tych niezwykłych stworzeń z małej odległości w ich własnym środowisku życia. Czy widownia wzruszy się losem zagrożonych zwierząt? Jak każdy zaangażowany ekologicznie mieszkaniec mamy Ziemi liczę na to z całego serca.