Recenzja filmu

Hotel Transylwania (2012)
Genndy Tartakovsky
Bartosz Wierzbięta
Adam Sandler
Andy Samberg

Brak wolnych pokoi

Morał tej historii nietrudno przewidzieć, ale Tartakovsky potrafi zaserwować nam starą baśń w nowej, atrakcyjnej formie. "Hotel Transylwania" ma piękną animację czerpiącą garściami z ikonografii
Choć klientami "Hotelu Transylwania" są wilkołaki, mumie i monstra Frankensteina, seans powinien upłynąć Wam raczej pod znakiem wybuchów śmiechu niż okrzyków grozy. Animacja Genndy'ego Tartakovsky'ego, autora rewelacyjnego "Laboratorium Dextera", to wdzięczna komedia  dla dużych i małych.



Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby serce hrabiego Drakuli raniono strzałą Kupidyna, a nie osinowym kołkiem?  I gdyby w efekcie tego postrzału najsłynniejszy smakosz posoki został wkrótce ojcem? Jeśli wierzyć Tartakovsky'emu, za górami, za lasami, za siedmioma cmentarzami krwawy arystokrata zbudował hotel, w którym  zamieszkał wraz z ukochaną córką i potwornymi gośćmi. Dostępu do tego miejsca nie mają tylko złe, krwiożercze stworzenia zwane... ludźmi. Pewnego dnia próg posiadłości przekracza jednak przybysz, który wprowadza chaos we względnie uporządkowane życie rezydentów: zawraca w głowie dorastającej pociesze pana domu, a jego samego przyprawia o ból przerośniętych zębów.

Wojna podjazdowa między przyszłym teściem i zięciem  to temat stary jak świat. Dopiero osadzenie go w scenerii horroru gotyckiego okazało się strzałem w dziesiątkę. Słynny wampir, który musi nagle poradzić sobie ze świadomością, że nie jest już jedynym mężczyzną w życiu córki, to postać tyleż komiczna co wzruszająca.  Z kolei Mavis, czyli panna Drakulówna, nosi w sobie te same wątpliwości co nastolatki próbujące wyrwać się spod kurateli nadopiekuńczych rodziców. Moim osobistym faworytem w galerii upiornych bohaterów jest jednak wilkołak. Przygarbiony ojciec gromady rozbrykanych, nieszanujących go brzdąców wydaje się klasyczną ofiarą kryzysu wieku średniego. Niegdyś był postrachem wszystkich zagród, dziś szuka tylko świętego spokoju.



Morał tej historii nietrudno przewidzieć, ale Tartakovsky potrafi zaserwować nam starą baśń w nowej, atrakcyjnej formie. "Hotel Transylwania" ma piękną animację czerpiącą garściami z ikonografii kina grozy, dialogi naszpikowano sutą porcją żartów słownych, a bohaterowie są strasznie (nomen omen) sympatyczni. Twardogłowi fani horrorów będą się pewnie zżymać na to, że twórcy upupili ich ulubione potwory. Reszta widzów po pokazie zatęskni raczej za imprezą halloweenową.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Choć temat wampirów, wilkołaków i innych upiorów omawiany był już przez kinematografię wielokrotnie,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones