"Poszukiwacze zaginionej Arki" w nowym wydaniu DVD pokazują, jak bardzo zmienił się świat w ciągu ostatnich 27 lat. Dziś ten film nie mógłby powstać. W dobie pokolenia emo bohaterowie są
"Poszukiwacze zaginionej Arki" w nowym wydaniu DVD pokazują, jak bardzo zmienił się świat w ciągu ostatnich 27 lat. Dziś ten film nie mógłby powstać. W dobie pokolenia emo bohaterowie są depresyjni, mroczni, wewnętrznie rozdarci, a dobrą rozrywkę zapewniają postaci rodem z psychiatryka. Tymczasem pierwszy film o przygodach Indiany Jonesa powstał w zupełnie innych warunkach, kiedy widownia oczekiwała od filmów radości, swobody i kiczu. Był rok 1978 – szczytowy okres disco – kiedy Steven Spielberg, George Lucas i Lawrence Kasdan pracowali nad scenariuszem. Na listach przebojów królowali Bee Gees, Boney M i The Village People. Wszyscy chcieli się bawić, szaleć, nie myśleć o poważnych sprawach. I taki właśnie był Indy. Pracownik uniwersytecki, i to wydziału archeologii... Czy można sobie wyobrazić nudniejszą osobę? Tymczasem w interpretacji Spielberga, Lucasa i Kasdana stał się on bożyszczem tłumów, niezłomnym poszukiwaczem przygód wędrującym po całym świecie i przeżywającym ekscytujące, zapierające dech w piersiach historie. Nic w "Poszukiwaczach zaginionej Arki" nie jest brane na serio. Twórcy bawią się, robiąc kino klasy B, a widzowie bawią się, oglądając półnagich Indian, wstrętnych nazistów, sprytne małpki i ruiny pełne oślizgłych węży. Do tego wszystkiego dochodzi kilka fantastycznych, jak na owe czasy, scen akcji i odrobina humoru. I w ten sposób powstał film, który jest jednym z najlepszych symboli epoki. Nic więc dziwnego, że dla całego pokolenia stał się punktem odniesienia i produkcją wielbioną pod niebiosa. Nie ma co rozwodzić się nad fabułą i samym filmem. Wszyscy doskonale ją znamy. Przyjrzyjmy się zatem temu, co oferuje nam nowe wydanie opatrzone dumnym tytułem 'Wydanie specjalne'. Cóż, jednej rzeczy na pewno tu nie znajdziemy – komentarza twórców. Trochę szkoda. Sądzę, że wielu zagorzałych fanów nie miałoby nic przeciwko wysłuchaniu prawie dwugodzinnych wywodów Spielberga czy Forda o tym, jak to było pracować nad filmem. Jest za to krótki dokument o realizacji filmu, w który włączono klika archiwalnych klipów nakręconych na planie. Dostajemy też specjalny dodatek poświęcony realizacji sceny z topniejącą twarzą plus wspomnienia twórców czwartego "Indiany" na temat oryginalnej trylogii. Dla fanów przygotowano też cztery galerie, w których znajdziecie całą masę ilustracji, szkiców koncepcyjnych, zdjęć z planu i z pracy ekipy od efektów specjalnych. Jest tego naprawdę sporo! Format obrazu to 2.35:1. Gorzej jest niestety z dźwiękiem. Tylko oryginalna ścieżka została nagrana w formacie DD 5.1, pozostałe, w tym także z polskim lektorem, to już tylko DD 2.0. Jeśli więc ktoś chce wykorzystać jako tako swoje głośniki, powinien jednak zdecydować się na wersję oryginalną i po prostu włączyć napisy. A do wyboru mamy aż 19 wersji językowych.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu