Recenzja filmu

Piątek 13-go (2009)
Marcus Nispel
Jared Padalecki
Danielle Panabaker

Piersi i udka na wynos

Jason Voorhees to prawdziwy fenomen. Dziś żaden fan horroru nie wyobraża sobie kanonu gatunku bez tej postaci, a przecież Sean S. Cunningham i Victor Miller nie z myślą o nim nakręcili oryginalny
Jason Voorhees to prawdziwy fenomen. Dziś żaden fan horroru nie wyobraża sobie kanonu gatunku bez tej postaci, a przecież Sean S. Cunningham i Victor Miller nie z myślą o nim nakręcili oryginalny "Piątek trzynastego". Postać Jasona jednak wybiła się, przetrwała i stała się siłą napędową jednej z najdłużej realizowanych serii w historii horroru. Trudno w to uwierzyć, ale film Marcusa Nispela jest jedenastym albo też dwunastym (jeśli liczyć "Freddy kontra Jason") obrazem o Voorheesie. Czy ten tak zwany 'reboot' się udał? Cóż, fani sagi zapewne będą zadowoleni. Twórcom udało się odtworzyć ducha "Piątku trzynastego". Na ekranie pełno jest młodych ofiar, golizny i krwawej jatki. Wszystko to, choć w wersji nieco bardziej obyczajnej, pojawia się w serii od samego początku. Jak zwykle na ekranie króluje młodzież, która talentem pochwalić się nie może, za to idealnie nadaje się na mięso armatnie. W porównaniu z oryginałem sprzed prawie 30 lat, trupów jest zdecydowanie więcej. Nispel nie daje widzom zbyt wiele czasu na oddech. Jason szaleje, z regularnością godną szwajcarskiego zegarka mordując kwiat amerykańskiej młodzieży. Niestety Nispel nie ma zbyt dużej wyobraźni, jeśli chodzi o masakrowanie swoich bohaterów. Osoby, które widziały "Teksańską masakrę piłą mechaniczną", powinny przygotować się na silne uczucie déjà vu. Do tego Jason wydaje się postacią całkowicie pozbawioną wyobraźni i z dwoma wyjątkami wszystkich zabija 'na jedno kopyto'. Reżyser dobrze by zrobił, gdyby przed przystąpieniem do zdjęć obejrzał kilka filmów z Wielkiej Brytanii czy Francji. To, co przeszkadza w filmie najbardziej, to brak lekkości. W tym roku Amerykanie pokazali się już z lepszej strony. Nispel nie jest mistrzem gatunku, a po prostu dobrym wyrobnikiem, realizującym taśmową produkcję. Mimo jednak wszystkich niedociągnięć, "Piątek 13-go" jest udanym odrodzeniem serii. Ma w sobie tę samą mieszankę kiczu maskowanego entuzjazmem, który tak dobrze w latach 80-tych sprawdzał się na kasetach VHS. Jeśli ktoś chce sobie przypomnieć tamte klimaty bądź też poczuć je po raz pierwszy, ten z całą pewnością na "Piątek 13-go" powinien się wybrać. Na koniec nie można nie wspomnieć o Dereku Mearsie, nowym Jasonie. Czy będzie równie rozpoznawalny, co Kane Hodder? Na razie trudno powiedzieć. Jego interpretacja niebezpiecznego zabójcy jest dość ciekawa. Mears potrafi grać, przynajmniej jeśli porównać go z większością wcześniejszych odtwórców postaci. Dlatego też zbliżenia, kiedy widzimy oczy, wypadają dobrze i wiarygodnie. Nie potrzeba było dwóch Jasonów (jak to bywało w przeszłości), Mears poradził sobie ze wszystkim. Z jednej strony "Piątek 13-go" to zwyczajna jatka, jakich wiele ostatnio widzieliśmy na dużym i małym ekranie. Jednak porównując go z ostatnimi filmami w serii, widać zdecydowaną poprawę. To nie jest tak fantastyczny powrót, jak w przypadku "Star Treka", lecz wystarczająco dobry, byśmy z zaciekawieniem czekali na sequel.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Piątek Trzynastego" to chyba jedyny film, który doczekał się aż dziesięciu kontynuacji. A wszystko to za... czytaj więcej
Tym razem nie jest to kolejna część poprzednich filmów, ale nowy pod pewnym względem początek. Marcus... czytaj więcej
Jasona Voorheesa nie trzeba nikomu przedstawiać. Jeden z najbardziej znanych i przerażających psychopatów... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones