Recenzja filmu

Dzieciństwo Ikara (2009)
Alex Iordachescu
Guillaume Depardieu
Alysson Paradis

Zepsute skrzydła

Nie dość, że  Iordachescu nie mówi niczego ciekawego, to jeszcze zapomina wyjaśnić parę nurtujących wątpliwości.
Mit o Ikarze każe nam się zakuwać jeszcze w podstawówce, toteż przypuszczam (może mylnie?), że wszyscy go znacie. Dla czystego recenzenckiego sumienia pozwolę sobie jednak na krótkie streszczenie: Ikar i jego ojciec, genialny wynalazca Dedal, uciekali przez morza i lądy przed zemstą króla Minosa na spojonych woskiem skrzydłach. Bohater nie posłuchał ostrzeżeń rodziciela i wzbił się wysoko w powietrze. Wówczas słońce roztopiło wosk i biedny chłopak spadł do wody.

W filmie debiutanta Aleksa Iordachescu Ikarów jest aż dwóch. Pierwszy, doktor Karr, prowadzi badania, dzięki którym będzie można bez problemów regenerować komórki ludzkiego ciała. Naukowiec nie zauważa, że jego eksperymenty przynoszą więcej złego niż dobrego i z uporem maniaka testuje kolejne mutacje. Postawa Karra jak ulał pasuje do jednej z popularniejszych interpretacji mitu Ikara, wedle której człowiek bardzo często realizuje nadmierne ambicje wbrew naturalnemu porządkowi świata. Ofiarą rojeń doktora pada Jonathan – prawnik, który stracił nogę w tragicznym wypadku.

Jonathana gra w filmie Guillaume Depardieu, drugi Ikar. Enfant terrible francuskiego kina, mający  wiecznie na pieńku z ojcem (Gerardem, ostatnio znanym u nas z reklam pewnego banku), w wieku dwudziestu paru lat spadł z motoru i poważnie uszkodził sobie dolną kończynę. Dziesiątki operacji doprowadziły do poważnych powikłań zdrowotnych, w związku z czym lekarze zmuszeni byli w końcu amputować nogę. Na planie "Dzieciństwa" Depardieu nabawił się zapalenia płuc i zmarł kilka miesięcy po zakończeniu zdjęć.

Dzieło Iordachescu początkowo odbiera się jako okrzyk rozpaczy aktora i jego niezgody na zaistniałą sytuację. Jonathan pragnie ze wszystkich sił, by cofnąć czas i znów być zdrowym. Jedna nierozważna decyzja złamała mu życie prywatne (odeszła od niego żona) i zawodowe. Teraz jest już tylko wrakiem człowieka skazanym na łaskę psychopaty w białym kitlu. Przelewając w postać Jonathana wszystkie swoje doświadczenia, Depardieu stworzył wielowymiarową, niedającą się łatwo zaszufladkować kreację. Niestety,  Iordachescu nie zauważył chyba potencjału tkwiącego w swojej gwieździe. Przeraźliwe poczucie własnej niemocy oraz będąca wynikiem kalectwa emocjonalna erozja zostają w "Dzieciństwie" zepchnięte na bok przez odrobinę bełkotliwe science-fiction. Reżyser woli raczej piętnować amoralną współczesną naukę, która poświęca pacjenta na rzecz bezużytecznych, a czasami wręcz niebezpiecznych odkryć. Nie dość, że  Iordachescu nie mówi niczego ciekawego, to jeszcze zapomina wyjaśnić parę nurtujących wątpliwości. Nie dowiadujemy się, na przykład, dlaczego żona opuściła Jonathana. Nie zostaje też powiedziane, na co jest rzekomo straszliwie chora córka doktora Karra, z którą bohater znajduje wspólny język. A kiedy cierpi elementarna logika, nie pomoże nawet najbardziej ważkie przesłanie.

"Dzieciństwo Ikara" jest poza tym najzwyczajniej w świecie nudne. Niektóre sceny ciągną się niczym struktura kodu DNA. Szkoda, bo parę części składowych filmu (zwłaszcza zdjęcia i muzyka industrialnego szwajcarskiego bandu Young Gods) zasługuje na uznanie. Przede wszystkim szkoda jednak Depardieu – zasługiwał na to, by zamykający jego filmografię tytuł był czymś więcej niż tylko intelektualną wydmuszką. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones