Tu nie będzie rewolucji

Ogólnie nie warto zaprzątać sobie tym głowy, bo nie ma to żadnego znaczenia. Tak naprawdę nic nie ma znaczenia. Również ta recenzja, której i tak pewnie nikt nie przeczyta.
Zespół Cool Kids of Death, w skrócie CKOD, powstał w Łodzi w 2001 roku. Swego czasu stanowił on niemałą sensację na polskim rynku muzycznym, wnosząc swoistą świeżość i energię. Ich muzyka i styl czerpały poniekąd z punkowych tradycji. Tak się przynajmniej oficjalnie mówi. Tak czy owak pojęciem, które często było z muzykami łączone, był bunt. Pamiętam, że wtedy nie słuchałem ich aktywnie. Faza przyszła dopiero kilka lat później. Byłem nawet na paru koncertach w schyłkowym okresie grupy, gdy można ich było posłuchać na Dniach Sosnowca. Do dziś lubię ich muzykę, ale słucham raczej sporadycznie.

Wraz ze wzrostem popularności CKOD ktoś postanowił nakręcić o nich dokument. Miał on na celu przybliżyć członków zespołu, opowiedzieć o ich twórczości, motywacjach, jak również wpływie, jaki wywarli nie tylko na środowisko, ale także zwykłych odbiorców. Tak więc w 2004 roku światło dzienne ujrzał obraz "Generacja C.K.O.D". Życie toczyło się dalej. Grupa nagrywała, występowała, robiła sobie przerwy, aż w 2011 wydany został krążek "Plan ewakuacji". Jak się okazało, ostatni w historii. Była to zatem dobra okazja do nakręcenia drugiego filmu o Cool Kids of Death, który ukazywałby stan psychiczny i finansowy, w jakim znajdują się członkowie zespołu po dziesięciu latach grania. Zadania tego, podobnie jak i w pierwszym przypadku, podjął się Piotr Szczepański. I tak oto powstał "C.K.O.D. 2 – Plan ewakuacji".

Forma dokumentu przypomina tę z 2001 roku. Nie jest to produkcja typu gadające głowy, czyli że ktoś siedzi w fotelu i coś tam opowiada. Tego typu obrazy mają zbyt "akademicki" charakter, który raczej nie pasowałby do tematu filmu. "Plan ewakuacji" jest zrealizowany w zdecydowanie bardziej dynamiczny sposób, co nadaje mu odpowiedniego tempa oraz jest bardziej angażujące. Widz towarzyszy grupie wraz z kamerą podczas podróży, wywiadów, prób, posiłków czy też prywatnych rozmów toczonych w kręgu muzyków. Jest to na pewno atrakcyjny sposób ukazania bohaterów dzieła. Daje bowiem możliwość zajrzenia za kulisy, poczucia specyfiki zawodu muzyka od zaplecza. Nadaje też obrazowi osobisty charakter, sprawiając wrażenie, jakby odbiorca był na miejscu i brał udział w przedstawionych dyskusjach i wydarzeniach. Twórca nie unika przy tym trudnych tematów czy spornych sytuacji, nie traktując ich zarazem jako wabika i taniej sensacji. "Plan ewakuacji" ma inny wydźwięk od poprzednika. Jest jakby mniej skupiony na twórczości Cool Kids of Death, a bardziej na nich samych jako artystach czy też po prostu ludziach. Bo zaiste są oni także ludźmi. Niektórzy z nich, z niejasnych powodów, założyli nawet rodziny i spłodzili dzieci. Inni również chorują. Dzięki temu można powiedzieć, że dokument ten ma "ludzką twarz". Jest szczery, autentyczny i swojski.

Te dziesięć lat, które minęły od wydania debiutanckiego albumu, CKOD stanowią okazję do refleksji na temat wielu spraw związanych z rynkiem muzycznym, jak i ogólnym funkcjonowaniem w naszej rzeczywistości. Członkowie CKOD są już starsi i bogatsi o różne doświadczenia. Mają zarost, często siwy. Niektórym z nich urosły już włosy na klacie. Starają się ciągnąć ten wózek zwany Cool Kids of Death, lecz widzą w tym coraz mniej sensu. Czy nadal można ich nazwać buntownikami? Co to w ogóle znaczy być buntownikiem? Czy nie jest to ledwie kolejny stereotyp, łatka? Czy to, że ktoś mówi wprost, o tym, co u przeszkadza, od razu czyni z niego buntownika? Czy osiągnęliśmy już taki poziom bojaźni przed wypowiadaniem własnego zdania? Obraz, który jawi się w "Planie ewakuacji" to słodko-gorzki kolaż ludzkich nadziei, marzeń, ambicji i podstawowych potrzeb wyrażania siebie.

Gdy Cool Kids of Death pojawili się na polskiej scenie, wielu odebrało to jako zwiastun rewolucji. Nie wiem jakiej, ale na pewno rewolucji. Fakt, że żadna rewolucja w istocie nie nastąpiła, nie powinien nikogo dziwić. Panuje dobrobyt, więc zasadniczo nie ma potrzeby nic zmieniać. Dopóki jest Internet, dopóty nikt nie wyjdzie na ulice, żeby walczyć o cokolwiek. Taka jest odwieczna zasada. Ludzie nie są ani chętni, ani gotowi, by poświęcić swój ustalony tryb życia dla niejasnych idei. Wyznają oni inne wartości, takie jak wolność do zmiany koloru włosów albo wolność wyboru pomiędzy kawą cynamonową a karmelową. I trudno im coś zarzucać. O CKOD już mało kto pamięta, są jakimś reliktem, muzyczną żywą skamieliną. Albo martwą. Nie istnieją w szerokiej świadomości społecznej. Nawet sami dziennikarze niejednokrotnie nie traktowali ich poważnie, czując zagrożenie płynące z tekstów typu "Butelki z benzyną i kamienie". Dziś utwór ten coverowany jest dumnie przez współczesnych artystów na corocznych spędach spod znaku butelki z piwem. Tylko że artyści ci zdają się nie rozumieć słów piosenki, którą wykonują. Ogólnie nie warto zaprzątać sobie tym głowy, bo nie ma to żadnego znaczenia. Tak naprawdę nic nie ma znaczenia. Również ta recenzja, której i tak pewnie nikt nie przeczyta.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones