Jedni wiedzą wszystko o guzikach, inni robią wtórne filmy

Oglądając w październiku niesamowicie hipnotyzujący trailer "Ciekawego przypadku…", spodziewałem się, że zostanę przeniesiony w zupełnie inny wymiar. Krótka reklamówka złożona z najbardziej
Oglądając w październiku niesamowicie hipnotyzujący trailer "Ciekawego przypadku…", spodziewałem się, że zostanę przeniesiony w zupełnie inny wymiar. Krótka reklamówka złożona z najbardziej finezyjnych kadrów uzupełniona muzyką zdawała się emanować magią. W międzyczasie wdałem się w dyskusję, czy warto stawiać filmowi wysokie wymagania - zdarza się bowiem, że często zostają one niespełnione. Doszliśmy do wniosku, że premiery można oczekiwać ze spokojem, bo przecież Fincherowi nie zdarzył się słaby film do tej pory. Najnowsze osiągnięcie reżysera zdaje się potwierdzać to przekonanie, ale nie przeważa szali dokonań reżysera na korzyść dzieł wybitnych. Scenariusz filmu powstał w oparciu o nowelę F. Scotta Fitzgeralda o tym samym tytule. Tytułowy Benjamin Button przychodzi na świat w nietypowych okolicznościach – jako niedołężny starzec. Wraz z postępującym wiekiem jego ciało ulega stopniowemu odmłodzeniu, jednak bieg czasu jest nieubłagany dla jego najbliższych. Historię życia bohatera poznajemy poprzez prowadzony przez niego pamiętnik, uzupełniony komentarzem umierającej Daisy, jego największej miłości. Dwuipółgodzinnemu widowisku Finchera nie sposób odmówić rozmachu i technicznej staranności wykonania. O pochwałę proszą się zdjęcia, szczególnie te, dzięki którym widz może chłonąć atmosferę gorącego życia Nowego Orleanu początku XX wieku. Na medal spisali się charakteryzatorzy – dzięki ich pracy Brad Pitt chwilami przypomina wizerunek "złotego chłopca" z początków swojej kariery, a jeśli chodzi o Cate – cóż, pewnie niejedna pani chciałaby wyglądać tak nieskazitelnie jak Daisy w wieku 42 lat. Swoisty urok historii stanowi humorystyka niektórych dialogów i epizodów – nie sposób nie uśmiechnąć się, słysząc po raz kolejny: "Czy mówiłem ci kiedyś, że trafił mnie piorun?". Ten, być może, oscarowy medal ma jednak swoją drugą stronę. Męcząca staje się dla widza epickość filmu; odnoszę wrażenie, że jego długość miała wspomóc emanowanie życiową mądrością, w rezultacie jednak historia staje się rozwlekła i niezgrabna. Narzucają się również podobieństwa do uznanych dzieł filmowych: ze względu na motywy - do "Forresta Gumpa" – postać troskliwej matki, rubasznego kapitana, wyczyn 68-letniej pływaczki (ten akurat lubię najbardziej), który śmiało można porównać do joggingowego tournee Forresta przez Amerykę, symbol piórka i kolibra (oba kosmate); bądź narracja - do "Edwarda Nożycorękiego". Odniosłem przez to wrażenie, że filmowi brakuje własnej tożsamości. Dla mnie to powód do rozczarowania, gdyż miałem nadzieję zostać porażony wielkim dziełem, ale ostatecznie - sprawdzone schematy spisują się najlepiej.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Grube miliony wprawiające w ruch machinę reklamową, stado rozszalałych pismaków, prześcigających się w... czytaj więcej
David Fincher serwuje nam doskonały obraz o niezwykłym człowieku, który rodzi się w niecodziennych... czytaj więcej
David Fincher, reżyser znany głównie z szybkich i zaskakujących filmów akcji, jak "Siedem" czy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones