Recenzja filmu

Daj, proszę (2010)
Nicole Holofcener
Catherine Keener
Amanda Peet

Inaczej niż w raju

Są filmy, które się wymądrzają, są też filmy mądre. Są obrazy nudne i takie, które uwielbiamy za "snucie się" przez dwie godziny. Takie, które próbują mówić coś ważnego i takie, które to robią.
Są filmy, które się wymądrzają, są też filmy mądre. Są obrazy nudne i takie, które uwielbiamy za "snucie się" przez dwie godziny. Takie, które próbują mówić coś ważnego i takie, które to robią. Dzieło Holofcener, na szczęście dla widzów, jest z tych lepszych.

Kate i Alex są zamożnym małżeństwem w średnim wieku. Zbyt zajęci, zbyt nieobecni, zagubieni w swojej stabilizacji, żeby przeżywać kryzys, albo chociaż go nazwać. Ich córka właśnie zaczyna stawać się kobietą i przestaje tolerować siebie, o rodzicach nie wspominając. Małżonkowie natomiast czekają na śmierć. Dziwne? Niekoniecznie. Po pierwsze, tak zarabiają na życie - handlując meblami zmarłych nowojorczyków. Po drugie, niedawno kupili apartament od wiekowej (wiecznie niezadowolonej) sąsiadki. Żyjącej, oczywiście. Wprowadzą się, kiedy umrze. Kulturalni ludzie. Babcią opiekuje się wnuczka, Rebecca, dziewczyna ze złamanym sercem i wielkimi oczami. Jest jeszcze Mary, ale na nią nie ma co liczyć. Jest zbyt zajęta popapranymi związkami, popapranym dzieciństwem i sztuczną opalenizną. Poza tym - starucha naprawdę jej nie lubi.

Nie będzie fajerwerków, spokojnie. Holofcener przygotowała nieśpieszny, wymagający, ale "pożywny" film. Chwilami jest zabawny, czasem bolesny. Przede wszystkim - zachęca do myślenia. Nie prowokuje, nie obraża, nie osądza, nie zmusza. Wierzy w inteligencję widza.

Scenariusz jest właściwie pozbawiony wpadek i niezrozumiałych luk. Kilka dni z życia zwyczajnych ludzi - niby nic, a jednak. Autorka lubi swoich bohaterów i jest dla nich dosyć wyrozumiała. Dzięki dobrym aktorom stają się nam oni dziwnie bliscy. Wszyscy radzą sobie z materiałem, warto odnotować złożoną i pełną niuansów rolę Amandy Peet. Pozytywne zaskoczenie, więcej takich. Prawdziwą gwiazdą, jak zawsze u Holofcener, jest jednak Catherine Keener. Tworzy jedną ze swoich najznakomitszych kreacji. Jej Kate, nękana wyrzutami sumienia neurotyczka, nie pozostawia odbiorcy obojętnym. Wzrusza.

Co odkrywczego można powiedzieć o śmierci, dojrzewaniu, starzeniu się? Czego jeszcze nie wiemy o związkach? Czasem nie potrzeba silić się na nowości. Wystarczy podejść do lustra, przejrzeć się jeszcze raz. Zastanowić i (przez łzy?) uśmiechnąć.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones