Recenzja filmu

Harry Potter i Zakon Feniksa (2007)
David Yates
Artur Kruczek
Daniel Radcliffe
Rupert Grint

Houston, mamy problem... brak mocy w różdżce!

Przeczekawszy wszystkie reklamy przed seansem i pozbywszy się zdziwienia, czemu u licha produkcja przeznaczona dla osób powyżej 15 roku życia wciąż jest katowana dubbingem, zapatrzyłam się w
Przeczekawszy wszystkie reklamy przed seansem i pozbywszy się zdziwienia, czemu u licha produkcja przeznaczona dla osób powyżej 15 roku życia wciąż jest katowana dubbingem, zapatrzyłam się w ekran z nadzieją, że czeka mnie prawdziwie magiczna przygoda. Czy czekała? Zobaczymy. Film wita nas przepięknymi krajobrazami, które stanowią ucztę dla oka i jakby też zachętę do oglądania. Jako iż towarzyszy im świetna muzyka Nicholasa Hoopera, który dla wstępu zdecydował się zmienić tylko nieznacznie motyw przewodni znany z poprzednich części, rozciągamy się wygodnie w fotelu. Dubbing okazuje się w porządku, słucha się przyjemnie i bez większych zgrzytów, chociaż głosy Syriusza Blacka i Remusa Lupina brzmią zadziwiająco podobnie. Poza tym jednym mankamentem wszystko w tej sprawie jest dopracowane. Aktorzy spisują się dobrze. Młodzi, a zwłaszcza Evanna Lynch, grająca Lunę Lovegood, czują się w swoich rolach dosyć pewnie i wychodzą nie najgorzej. Cóż, większość z nich przyzwyczajała się przecież do swoich bohaterów kilka lat. W przypadku starszych - Michaela Gambona, Gary'ego Oldmana, Maggie Smith czy Alana Rickmana rzuca się w oczy przede wszystkim to, że zupełnie nie wykorzystano ich postaci. Ale jeżeli już są, grają znakomicie. Nieco więcej na ekranie jest Imeldy Staunton, czyli wściekle różowej profesor Umbridge, która radzi sobie śpiewająco. Wielka szkoda, że Bellatrix Lestrange, postaci, w którą wciela się przez Helena Bonham Carter, jest tak wyjątkowo mało. To zupełnie nowa, nieznana bohaterka, w dodatku ciekawie zagrana. Zmarnowano spory potencjał. Ale gdzież można byłoby zmieścić tę osobę, skoro film trwa tylko 138 minut? Jak na ekranizację najgrubszej książki o przygodach Pottera (w angielskiej wersji liczba stron to 766, w polskiej - 960), jest to bardzo niewiele. Wycięto mnóstwo wątków, które przyjemnie byłoby zobaczyć w kinie. Jak choćby rozwój uczucia Nimfadory Tonks i Remusa Lupina na tle walk Zakonu. Twórcy filmu w tej części niczego nie wyjaśniają, wychodzą najwidoczniej z założenia, że wszystko zostało powiedziane wcześniej. Przez to osoba, która książki/książek nie przeczytała albo "Zakon Feniksa" jest jej pierwszym filmem o nieletnim czarodzieju, może czuć się zagubiona. "Harry Potter i Zakon Feniksa" jest zrobiony porządnie, niczego w nim nie zabrakło. Efekty specjalne na poziomie, scenariusz nawet się jakoś trzyma (z tym, że ''jakoś'' bywa słowem różnie odczytywanym), jest miejsce na śmiech i łzy, zdjęcia są znakomite. To kawał świetnej rozrywki, dobry sposób na spędzenie popołudnia, ale czegoś tu brakuje. Klimatu! Magii, marzeń, tego uczucia, że człowiek chciałby sobie poczarować od czasu do czasu. Pomiędzy wszystkimi wadami tej produkcji, ta stoi na samym początku i radośnie pokwikuje. Jakiż to piękny film udało jej się sknocić.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gdyby wskazać najbardziej kultowe postacie przełomu XX i XXI w., z pewnością w czołówce znalazłby się... czytaj więcej
Kolejne filmy o najpopularniejszym czarodzieju świata stanowią dla ich twórców niezły zgryz. No bo... czytaj więcej
Na ekranizację kolejnej części przygód młodego czarodzieja musieliśmy czekać stosunkowo długo, bo aż... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones