Recenzja filmu

Harry Potter i Zakon Feniksa (2007)
David Yates
Artur Kruczek
Daniel Radcliffe
Rupert Grint

W świecie magii po raz piąty

Gdyby wskazać najbardziej kultowe postacie przełomu XX i XXI w., z pewnością w czołówce znalazłby się Harry Potter. Postać młodego czarodzieja z książek autorstwa J. K. Rowling, zupełnie
Gdyby wskazać najbardziej kultowe postacie przełomu XX i XXI w., z pewnością w czołówce znalazłby się Harry Potter. Postać młodego czarodzieja z książek autorstwa J. K. Rowling, zupełnie zawładnęła sercami czytelników na całym świecie. Taki sukces książek spowodował że nie czekając długo rozpoczęto przygotowania do ekranizacji przygód Harry'ego Pottera. Pierwsze dwa tomy zekranizował znany z filmów o nieznośnym Kevinie, Chris Columbus. Jego filmy bardzo szczegółowo trzymały się literackich pierwowzorów, co niestety można było uznać za pewną wadę. Trzecią część reżyserował Alfonso Cuaron i szczerze mówiąc wielka szkoda że nie zdecydował się kontynuować tej serii. Nadał filmowi fantastyczny klimat i widać było, że czuje się w tym magicznym świecie jak ryba w wodzie. Reżyserem czwartej części był Mike Newell, który stworzył film ociekający efektownością, natomiast zawodzący pod względem scenariusza. Teraz na stołku reżyserskim zasiadł David Yates i efektem jego pracy jest film niezły, ale daleki od doskonałości. Tym razem wakacje Harry'ego zostają szybko przerwane nagłym atakiem Dementorów. Główny bohater zostaje natychmiast przetransportowany do siedziby Zakonu Feniksa, tajnej organizacji walczącej z Voldemortem i śmierciożercami. Również w szkole Harry'ego nie czekają łatwe dni. W Hogwarcie pojawia się Dolores Umbridge, przysłana z Ministerstwa Magii, która ma na celu wprowadzenie swoich metod nauczania do szkoły. Harry oraz jego przyjaciele, Ron i Hermiona organizują spotkania na których zamierzają uczyć się magicznych zaklęć wbrew woli Umbridge. Całość fabuły jest nieco bardziej złożona, ale jest to także największym mankamentem filmu. Scenariusz jest pełen dziur, niedokończonych wątków i przez to niezrozumiały dla osób nie zaznajomionych z książką. Gdy wydawało mi się, że jakaś scena nabierała tempa, nagle zostawała brutalnie przerwana. Konsekwencją tego jest również bardzo chaotyczny montaż. Trzeba jednak przyznać że przełożenie liczącej prawie 1000 stron książki na 2,5 godzinny film było naprawdę trudnym zadaniem. Film prezentuje niezły poziom jeśli chodzi o aktorstwo. Młodzi aktorzy nie tworzą wybitnych ról, ale nie można im też zbyt wiele zarzucić. Wyjątkiem jest nieco dziwna, zdająca się wciąż bujać w obłokach Luna Lovegood w wykonaniu Evanny Lynch. Zdecydowanie najlepszą kreację tworzy tu jednak Imelda Staunton jako profesor Umbridge, która jest prawdziwym wilkiem w owczej skórze. Sprawia wrażenie miłej starszej pani, która jednak dla "dobra" Ministerstwa Magii jest w stanie posunąć się nawet do niedozwolonych kroków. Poza tym z pewnością warto zwrócić uwagę na role tak znanych aktorów jak Ralph Fiennes, Michael Gambon, Gary Oldman, Maggie Smith, Alan Rickman, czy pojawiająca się po raz pierwszy w tej serii Helena Bonham Carter jako Bellatrix Lestrange. Od strony technicznej film prezentuje bardzo dobry poziom. Świetne wrażenie robią zdjęcia Sławomira Idziaka. Prezentują bardzo zróżnicowaną kolorystykę i znakomicie ukazują magiczność ukazanego świata. Niesamowite wrażenie robią zwłaszcza sceny w Ministerstwie Magii, a przede wszystkim klaustrofobiczne momenty w Departamencie Tajemnic. Polski operator pokusił się nawet o kilka ujęć kręconych "z ręki" jak w pamiętnym "Helikopterze w Ogniu". Świetne jak zawsze są kostiumy i efekty specjalne, które na szczęście nie zdominowały filmu. Warto bardziej przyjrzeć się scenografii, gdyż oprócz znanych już dobrze pomieszczeń w Hogwarcie mamy okazję ujrzeć wściekle różowy gabinet Dolores Umbridge, dom rodu Black'ów czy przede wszystkim imponujący rozmiarem hol Ministerstwa Magii. Bardzo ładnie całość podkreśla muzyka Nicholasa Hooper'a, ale mimo wszystko brakowało mi pamiętnego cudownego motywu przewodniego z pierwszych części serii, stworzonego przez Johna Williamsa. Po podsumowaniu wydaje się, że film stanowi naprawdę kawał naprawdę dobrej rozrywki. Dobre aktorstwo (a w niektórych przypadkach świetne), zachęcająca strona audiowizualna i parę zapadających w pamięć scen. Ale niestety wszystkie te zalety niweczy fatalnie przygotowany scenariusz i źle wykonany montaż. Naprawdę radzę aby przed pójściem do kina dobrze zapoznać się z książką J.K. Rowling. Inaczej zamiast przyjemnie spędzonego czasu czeka nas 2,5 godziny całkowitej nudy. Tym jednak, którzy znają literacki pierwowzór polecam.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kolejne filmy o najpopularniejszym czarodzieju świata stanowią dla ich twórców niezły zgryz. No bo... czytaj więcej
Na ekranizację kolejnej części przygód młodego czarodzieja musieliśmy czekać stosunkowo długo, bo aż... czytaj więcej
Cykl filmowych adaptacji prozy Joanne Rowling przeszedł ogromną metamorfozę, którą porównać można do... czytaj więcej