Recenzja filmu

Miłość. Nie przeszkadzać! (2006)
Pierre Salvadori
Gad Elmaleh
Audrey Tautou

Śniadanie u Tiffany?ego

Główna bohaterka najnowszego filmu Salvadoriego ma w sobie coś z Holly Golightly, którą dobrze pamiętamy ze "Śniadania u Tiffany’ego". Podobnie jak ona, Irene trudni się zabawianiem bogatych,
Główna bohaterka najnowszego filmu Salvadoriego ma w sobie coś z Holly Golightly, którą dobrze pamiętamy ze "Śniadania u Tiffany’ego". Podobnie jak ona, Irene trudni się zabawianiem bogatych, często starszych mężczyzn. Cel jest jeden, wyjść za (niekoniecznie przystojnego) księcia z bajki, który zapewni jej dostatnie życie. Pewnego dnia poznaje skromnego barmana, Jeana, którego przez pomyłkę bierze za milionera, jednego z gości hotelu, w którym się spotkali. Od razu wpadają sobie w oko. Problem w tym, że on nie wie, że ona robi to dla pieniędzy, a ona, że on ich tak naprawdę nie ma. Więc gdy tylko wszystko wychodzi na jaw - rozstają się. Los jednak znowu przetnie ich drogi. Tym razem jednak Jean także zajmuje się uwodzeniem bogatych starszych osób. 

Scenariusz "Miłość. Nie przeszkadzać!" reżyser Pierre Salvadori napisał specjalnie z myślą o dwóch młodych gwiazdach francuskiego kina. Gad Elmaleh i Audrey Tautou mają w swoim rodzinnym kraju status najpopularniejszych, najbardziej pożądanych i najbardziej utalentowanych. Zrobienie z nich pary w komedii romantycznej, to dla ich rodaków to samo, co dla Amerykanów wspólne zdjęcie Brada Pitta i Angeliny Jolie. Czyli sukces murowany... No niezupełnie. Dla Tautou, która po gigantycznym sukcesie "Amelii" została zaszufladkowana do ról niewinnych i bezbronnych dziewcząt, ten film miał być sposobem na zerwanie ze swoim emploi. Jak jednak pokazuje seans, mimo niezaprzeczalnego talentu, nie jest to aktorka której dana będzie godna pozazdroszczenia różnorodność w filmografii. Obraz Salvadoriego to największa skucha castingowa ostatnich lat. I to nie jedyne przekleństwo tej komedii.

Problemem jest poczucie humoru, a raczej jego brak. Wszystkie gagi sprowadzają się do głupawych dialogów bez polotu i niemal niezauważalnego dowcipu sytuacyjnego. Nawet gdy przez chwilę jest śmiesznie, zaraz później twórcy serwują nam sceny absurdalnie nie na miejscu. Momenty gdy bohaterowie się spotykają trącą sztucznością i brakiem ikry. Oboje znają się na swojej robocie, ale nic nie poradzą, gdy Amelia Poulain uwodzicielskim spojrzeniem podrywa faceta, bierze go do pokoju hotelowego, podwija kieckę, rzuca go na łóżko, a potem ze swoimi wielkimi pięknymi oczkami i drobnym ciałkiem siada na nim okrakiem. Absurd! A reżyser chce byśmy się wtedy śmiali, albo gdy oboje całując się przemieszczają się po apartamencie, tak by nie przyuważyła ich przypadkiem jego właścicielka. Mamy chichrać się z popisywania się Jeana nowym zegarkiem i spacerów z psem. Niedoczekanie.

Obserwując te wszystkie gagi, można odnieść wrażenie, że Salvadoriemu zachciało się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i razem ze schematami komedii romantycznej przenieść do kin satyrę na życie bogaczy i ich pięknych, młodych towarzyszy. Z tego wszystkiego jedyne, co mu się udaje, to całkiem ładne zdjęcia hotelowych korytarzy, pokoi i restauracji z barem skąpanej w przyćmionym świetle. Ładnie wygląda też Tautou w stroju kąpielowym i skąpych wieczornych sukniach, a Elmaleh intrygująco przechodzi przemianę z zapracowanego barmana w stosownie eleganckiego towarzysza dla bogatszych pań. Ale to wszystko. Żadnego zgryźliwego komentarza, żadnego prześmiewczego sarkazmu. Grzeczna komedyjka z sympatycznymi postaciami i chwytliwą muzyką. Podążając taką drogą, Audrey Tautou raczej nie wylezie za szybko ze swojej szufladki. Może lepiej w niej zostać i cieszyć się jej przywilejami?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones