Recenzja filmu

Mumia (2017)
Alex Kurtzman
Tom Cruise
Annabelle Wallis

Mumia w powijakach

Obraz z Cruisem od początku był buńczucznie ogłaszany jako przebój... i poległ jeszcze w blokach startowych. Może nie z kretesem, ale pewnikiem o wymarzonym starcie franczyzy nie może być mowy
Każda epoka ma swoje szaleństwa i trendy. Po oszałamiającym sukcesie pierwszego "Indiany Jonesa" jego filmowi naśladowcy wyrastali niczym grzyby po deszczu przez parę dekad, jednym z powyższych zaś była seria "Mumia" z Brendanem Fraserem. Awanturnicze kino przygodowe czerpało garściami z kultowego protoplasty, serwując widzom mieszankę humoru i grozy podlaną starożytnym sosem. Obecnie panuje moda na zgoła odmienny gatunek. Od jakiegoś czasu triumfy na srebrnym ekranie święci Marvel wraz ze swoim rozbudowanym, komiksowym światem. Nie dziwota, iż wytwórnia Universal zapragnęła mieć własną serię na modłę "The Avengers", stąd plany wprowadzenia w życie "Dark Universum" obejmującego ikoniczne kreatury mrocznej kinematografii. Pierwszym śmiałkiem mającym rozbić bank w Box Office jest nowa wersja "Mumii" o takim samym tytule. Jak już jednak wiadomo po porażce kasowej w Stanach Zjednoczonych i mizernych recenzjach, producenci będą musieli pohamować swoje apetyty na lukratywną franczyzę mającą w założeniach przynieść grube miliardy dochodu.



Nick Morton (Tom Cruise) to typowy zawadiaka szukający skarbów w chwilach wolnych od służby. Wraz z wiernym towarzyszem Chrisem Vailem (Jake Johnson) niepokorny ryzykant co rusz rzuca wyzwanie losowi biorąc udział w coraz bardziej szaleńczych grabieżach. Pech chce, że śladem Mortona rusza piękna Jenny Halsey (Annabelle Wallis), której mężczyzna jakoby ukradł mapę po upojnie spędzonej nocy. Chcąc nie chcąc, cała trójka udaje się na eksplorację podziemnej krypty spoczywającej pod piaskami pustyni. Niestety, Morton i jego ekipa nieświadomie przywracają do życia przeklętą mumię, niedoszłą egipską królową. Czy złowroga księżniczka zawładnie światem po wielu wiekach uśpienia czy Nickowi uda się jednak w porę pokrzyżować jej szyki?



Prawdopodobnie mało który kinoman miał przyjemność obejrzeć oryginalną "Mumię" z 1932 r. Jakby nie było od jej premiery minął szmat czasu, zapewne dlatego w filmowym światku ów potwór bardziej kojarzony jest właśnie z nadmienionymi we wstępie przygodowymi komediami o znacznie luźniejszym charakterze. Zasłużenie czy nie, nowszy tytuł dochrapał się dwóch pełnoprawnych kontynuacji i paru spin-offów, z których tylko pierwszy był produkcją kinową. Jak widać na przykładach "Mumii" z roku 1999 i 2017, buta nie popłaca. O ile ta pierwsza osiągnęła kasowy sukces nieco przypadkiem, tak obraz z Cruisem od początku był buńczucznie ogłaszany jako przebój... i poległ jeszcze w blokach startowych. Może nie z kretesem, ale pewnikiem o wymarzonym starcie franczyzy nie może być mowy.



Właściwie to sam początek blockbustera jest niezwykle obiecujący. Już po dynamicznej scenie otwierającej i następującej po niej humorystycznej wymianie zdań między Nickiem i Jenny widać, iż twórcy zdecydowali się utrzymać lekko komediowy ton poprzednika. Zabawnych wstawek jest w filmie całe zatrzęsienie, co dodatnio wpływa na odbiór produkcji. Miło, że żarty sytuacyjne wielokrotnie opierają się na, nietypowej jak na Cruise'a, postaci Mortona. Porywczy awanturnik odstaje bowiem od wzorca krystalicznie czystego herosa; ot, bliżej mu raczej do protagonisty obrazu "Miłość, szmaragd i krokodyl". Nick bowiem to chciwa, pewna siebie i wyszczekana fajtłapa, która co rusz pakuje siebie i innych w tarapaty, wszelkie próby przemówienia mu do rozsądku mężczyzna kwituje zaś uroczym "what?". Gdyby nie humorystyczny ładunek jakim wypełniona jest fabuła, ocena nowej "Mumii" dodatkowo poleciałaby na łeb, na szyję. Na szczęście scenarzyści nie podeszli do sprawy z grobową powagą, odpowiednio wyczuwając klimat filmu.



Niestety, im dalej, tym gorzej, zwieńczeniem zmagań ze starożytną mumią jest z kolei rozczarowująca i sklecona na szybko końcówka stanowiąca podwaliny pod kolejne części szumnie zapowiadanego uniwersum. Naprawdę szkoda zmarnowanego potencjału historii, który przejawia się głównie w dobrze nakreślonej relacji łączącej porywczego Nicka i zrównoważoną Jenny. Między bohaterami autentycznie iskrzy, czy to z powodu wzajemnych złośliwości czy z racji nieuniknionego uczucia rodzącego się między niedobraną parą.



Dobrze, że przynajmniej większość efektownych scen została należycie nakręcona. Pan Alex Kurtzman to w głównej mierze scenarzysta, jednak jako reżyser wysokobudżetowego widowiska nie sprawdził się najgorzej. Prolog prowadzący do efektownej strzelaniny urozmaicanej seriami wybuchów w piaszczystym anturażu zyskuje na zadziorności dzięki sprawnym ruchom kamery i trafnie dobranym kadrom. Równie smakowicie prezentuje się znana ze zwiastunów sekwencja na pokładzie samolotu nieuchronnie zmierzającego ku glebie. Tym bardziej mierzą ujęcia skąpane w niemalże nieprzeniknionym mroku, w których można dostrzec tyle, co i nocą w ciemnym lesie. Współczuję osobom decydującym się na seans w 3D, gdyż specyfika okularów zapewne jeszcze bardziej zmniejsza klarowność wydarzeń (nie)widzianych na ekranie. Tak czy inaczej, za sromotną porażkę "Mumii" w amerykańskich kinach raczej nie wypada winić Pana Kurtzmana, który niewiele miał do gadania przy tworzeniu skryptu do opisywanego blockbustera. A że palce w scenariuszu maczał sam David Koepp? Cóż, najwyraźniej nawet mistrzom zdarzają się spadki formy...



Złego słowa nie można natomiast powiedzieć o występie Toma "Wysokie... rachunki" Cruise'a. Złoty chłopiec Hollywood świetnie odnalazł się w roli burzącej nieco jego stereotypowy image macho. Co prawda z powtarzanym po tysiąckroć "what?" mógł odrobinę spasować, tym niemniej jego naiwne kwestie i samolubne zachowanie świetnie współgrają z konwencją filmu. W dodatku blisko 54-letni aktor wciąż prezentuje nienaganną sylwetkę, którą to subtelnie chwali się w jednej ze scen przyjmując bezwstydną pozę "na Van Damme'a". Cruise'owi udanie dotrzymuje kroku Annabelle Wallis, której postać stanowi idealną przeciwwagę dla narwanego poszukiwacza skarbów. Sympatyczna blondynka ma swój czar i urok, nie dając się stłamsić znacznie starszemu i bardziej rozpoznawalnemu gwiazdorowi. Pani Wallis także ma swoją ulubioną frazę, rzucając imię "Nick" we wszelkich możliwych odmianach. Z kolei o urodzie ponętnej i zabójczej Sofii Boutelli nawet nie wypada wspominać w kontekście jej nikczemnego wcielenia. Dodatkowo garnitur mniej i bardziej znanych nazwisk uzupełnia Russell Crowe, który najwyraźniej także ma chrapkę na udział w kolejnych odnogach uniwersum. Osoba dra Henry'ego Jekylla, zgodnie z literackim odpowiednikiem, to wszak złożona postać, która ma zadatki na solową produkcję.



Reasumując, nowa "Mumia" to typowy, taśmociągowy, letni blockbuster pozbawiony pazura. O ile obiecujący początek z ciętymi wymianami zdań faktycznie przypomina przygody profesora Jonesa, tak dalszy rozwój wypadków do spółki ze skopanym zakończeniem mocno rzutuje na odbiór filmu. Nie pomogła nawet krajoznawcza wycieczka do Londynu, w którym bohaterowie robią efekciarską zadymę pierzchając przed sproszkowanymi resztkami budynków. Jak na hollywoodzkie standardy jest mocno przeciętnie. "Mumii" sporo brakuje do bezmózgiej rozrywki oferowanej przez konkurencyjnego Marvela. Włodarze wytwórni Universal muszą z niecierpliwości zaciskać kciuki mając nadzieję, że ich beniaminek nie okaże się początkiem końca usilnie promowanego uniwersum...

Ogółem: 6-/10

W telegraficznym skrócie: nowa "Mumia" to kino z jajem, ale bez jaj; gdyby nie zręcznie dozowany humor i przebojowy bohater, film byłby raczej ciężkostrawny; Cruise dobrze wpasował się w lekko zabawną konwencję produkcji, dodatkowo imponując formą fizyczną; w dzisiejszych czasach porządne efekty to trochę za mało, by zaimponować widzowi; na chwilę obecną w takiej postaci nie wróżę nowej franczyzie ogromnego sukcesu.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Superniski wskaźnik na Rotten Tomatoes, niespełnienie oczekiwań inwestorów po pierwszym tygodniu i... czytaj więcej
Nadeszły czasy, w których wytwórnie filmowe zaczynają tworzyć projekty rozłożone na długie lata. Te drzwi... czytaj więcej
Dziwne czasy nastały dla kina zachodniego. Gdzie się nie obrócisz, tam jakieś uniwersum. Marvel Studios... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones