Recenzja filmu

Nie czas umierać (2021)
Cary Joji Fukunaga
Daniel Craig
Léa Seydoux

Czas pożegnań

Film jest sprawnym kolażem akcji, dramatu, elementów horroru i komedii. 
W tej odsłonie agent CIA, Felix Leiter (Jeffrey Wright) prosi Jamesa Bonda o wsparcie w powstrzymaniu niebezpiecznego Safina (Rami Malek). Fabuła, na początku zawiła i skomplikowana, nie sprawia problemów w śledzeniu. Wprowadzający w całość historii początek, przeradza się w równie rozbudowaną ekspozycję środkową, która nieco się dłuży. Wyczekiwane zakończenie jest przewidywalne. Narastające emocje utrzymują uwagę, acz jest to bardziej spowodowane samym wątkiem Bonda niż ogólnej historii.


"No Time to Die" od pierwszych minut hipnotyzuje zdjęciami i ścieżką dźwiękową. Tytułową piosenkę zaśpiewała młoda gwiazda muzyki pop, Billie Eilish. Jej zachrypnięty i enigmatyczny głos doskonale komponuje się z klimatem filmu. Kompozycje muzyczne Hansa Zimmera trafiają w punkt i uzupełniają ekranowe wypadki. 

Reżyserii podjął się Cary Fukunaga, znany ze stworzenia niepowtarzalnego pierwszego sezonu serialu "Detektyw". Amerykanin także tutaj postawił swój stempel jakości w postaci gęstego, niepokojącego klimatu. Odpowiadający za scenariusz Neal Purvis, Robert Wade, Phoebe Waller-Bridge oraz Fukunaga napisali zróżnicowane postacie, oraz — co najważniejsze — nadali Bondowi ludzki wyraz. Agent 007 zyskał twarz człowieka. Człowieka, który ma uczucia, rozterki i problemy. 

Partnerujące Danielowi Craigowi kobiety mają głos, nie są jedynie "ozdobą" dla szpiega MI6. W szczególności ujawnia się to w (zbyt) krótkiej roli Any de Armas oraz doskonałej nowej agentce 007, granej przez Lashanę Lynch. Na przeciwnym biegunie znajduje się przeciwnik Jamesa Bonda, Lucyfer Safin. Odtwórca tajemniczego prześladowcy, Rami Malek, nie ustrzegł się niechlubnego efektu przerysowania i karykatury. Nie pomogli mu w tym także scenarzyści, którzy napisali zbyt prostą, stereotypową postać. Jego fizyczna prezencja jest odpychająca. Jeśli jego postać byłaby znacznie lepiej nakreślona, oszpecająca charakteryzacja miałaby większą moc.

Film jest sprawnym kolażem akcji, dramatu, elementów horroru i komedii. Sekwencja otwierająca podbudowała bardzo silnie niepokój i nadała mroczny klimat, który w odpowiednich miejscach konsekwentnie powracał. Produkcja płynie dość sprawnie i dynamicznie, a pobrzmiewające pożegnalne tony budują napięcie. Niestety, w końcowej fazie filmu staje się to nudne i przeciągnięte, przez co widz po prostu oczekuje zakończenia, którego można się domyślić. Finalnie najnowszą odsłonę przygód Jamesa Bonda można uznać za udaną, pomimo kilku niedociągnięć i fałszywych nut. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?