Recenzja filmu

Nosferatu (2024)
Robert Eggers
Lily-Rose Depp
Nicholas Hoult

Lewa strona mitu

Choć tytuł filmu Roberta Eggersa sugeruje, że postacią centralną opowieści (i w ogóle mitu) jest hrabia Orlok (Bill Skarsgård), trudno oprzeć się wrażeniu, że nie jest on wcale postacią, raczej
Choć tytuł filmu Roberta Eggersa sugeruje, że postacią centralną opowieści (i w ogóle mitu) jest hrabia Orlok (Bill Skarsgård), trudno oprzeć się wrażeniu, że nie jest on wcale postacią, raczej wszystkim innym: przestrzenią, siłą, snem, wspomnieniem, wypowiadaną z namaszczeniem przez usta profesora von Franza (Willem Dafoe) – nazwą nieznanego i wszechogarniającego. Nie ma centrum, przemieszcza się.

Reżyser dokonuje rearanżacji mitu, który Maria Janion określa w monografii poświęconej zjawisku (?) wampira, jako „najbardziej powszechny i wiecznotrwały”. Eggers sięga bowiem nie wyłącznie – w tradycji remake’u – do poprzednich „Nosferatów” (Murnaua z 1922 i Herzoga z 1979). Fizys i kostium hrabiego Orloka w filmie amerykańskiego reżysera odbiegają od kreacji Maxa Schrecka czy Klausa Kinskiego. Eggers czerpie z głębi – z powieści Brama Stokera z 1897 roku, choć miejsca i nazwiska – pozostają fałszywe – jak fałszywe były w niemym filmie Murnaua, zrealizowanym bez praw do ekranizacji. 

Nowy Nosferatu jest zniekształconym i gnijącym trupem, lecz trupem mieszkańca odległego kraju. Długie wąsy, futrzana czapa. Rys wschodnioeuropejskiego watażki, dyktatora nieznanych cywilizowanemu mieszczaninowi Thomasowi Hutterowi (Nicholas Hoult) ziem na skraju mapy. Na tym jednak podobieństwa z powieścią również się kończą. Orlok nie mówi wysublimowaną angielszczyzną, nie jest dystyngowanym uczonym, ciekawym świata. Trup ubrany zostaje w kolejny kostium – wciąż żyjąc zapożyczonym strachem, żyjąc, choć będąc pędem ku zatraceniu, inercją rozkładu, złą mocą śmierci, epidemią, zarazą, przekraczającym jednostkę zbiorowym odruchem wskutek fatalnych wydarzeń, tak istotnym w filmie Eggersa

Między bohaterami toczy się spór: racjonalność walczy z fantastycznością, wiedza naukowa z tajemną. Jest to spór o przyczynę wydarzeń gwałtownych i niemożliwych do zatrzymania. Eggers w interesujący sposób umieszcza Orloka między skrajnymi postawami, ukazując go w montażu w nieustannym ruchu, w przemieszczeniach, urwanych gestach. Wampir w jego interpretacji nie jest ani inteligentnym, przebiegłym arystokratą ani czarującym amantem, jest ssącym krew nie z szyi, lecz prosto z serca – pasożytem świata, owadem w szczelinach. Ani wykwintnym ani romantycznym.

Podobnie jak jego ofiara – Ellen Hutter (Lily-Rose Depp), wzbudzająca odrazę, niezrozumiana ani przez męża, ani przez przyjaciół, ani nawet przez leczącego ją lekarza. Ellen jest ofiarą nawracających, dręczących fantazji, o których dowiadujemy się jedynie szczątkowo, w symbolach jej snów. W rzeczywistości to właśnie ona jest centralną figurą w obrazie Eggersa, choć przez większą część akcji obserwujemy wyłącznie jej konwulsyjne, pozbawiające świadomości napady i słuchamy o dręczących ją koszmarach. Opuszczona tuż po miesiącu miodowym przez męża, zwabiona w pułapkę, wydana na śmierć, jest przedmiotem akcji, ale jako jedyna potrafi postawić się Orlokowi – traumie, powracającej z okresu dojrzewania, o której niewiele wiemy. Czyżby była tym właśnie, co wampir mógłby zobaczyć w lustrze?


Czy Eggers dokonuje rearanżacji mitu wampira, stereotypowo uznawanego za mit o postaci nienasyconego mężczyzny – i przedstawia nam tragiczną, najbardziej tragiczną opowieść o nienasyconej, skrzywdzonej kobiecie? Nienasyconej – co należy zaznaczyć z całą mocą – nie wskutek tradycyjnie umieszczanego w kobiecie wyobrażonego popędu seksualnego, lecz – to najważniejszy wkład Eggersa w interpretację mitu – wskutek traumatycznego wydarzenia z przeszłości, krzywdy dokonanej przez realnego Orloka, z krwi i kości. Wyparte powraca w histerycznych atakach, napadach padaczkowych, w koszmarach, od których ofiara nie jest w stanie uwolnić się bez powtórzenia tego, co spowodowało traumę, obezwładniana nawracającym lękiem – jedyną rzeczą, którą zna i dąży do konfrontacji z nim.
Konfrontacji, która kończy się... porażką. Wyzwalająca z traumy śmierć Ellen, powtórnie skrzywdzonej przez pozbawionego emocji potwora, jest bezbrzeżnie przygnębiająca. Eggers mit wampira wywraca na nice, a to, co dostrzegamy na odwrocie misternie tkanej przez wieki szaty opowieści o męskim pożądaniu młodej płci – to jej niezwykle współczesna, feministyczna krytyka.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Nosferatu
"Nosferatu" Eggersa to dzieło, które olśniewa pod każdym względem – od wizualnej doskonałości po... czytaj więcej
Recenzja Nosferatu
Robert Eggers od lat w swoich filmach zaciera granice między snem a jawą, ortodoksyjnym oglądem a... czytaj więcej
Recenzja Nosferatu
Filmy Roberta Eggersa to studium ludzkiej natury w ekstremalnych warunkach, niezależnie od tego, czy to... czytaj więcej