Recenzja filmu

Płonący wieżowiec (1974)
John Guillermin
Steve McQueen
Paul Newman

Katastrofa, która płonie na ekranie do dziś

"Płonący wieżowiec" z 1974 roku to jeden z tych filmów, które w pełni zasługują na miano klasyki kina katastroficznego. Już od pierwszych minut czuć rozmach produkcji oraz ambicję twórców, by
"Płonący wieżowiec" z 1974 roku w pełni zasługuje na miano klasyki kina katastroficznego. Już od pierwszych minut czuć rozmach produkcji oraz ambicję twórców, by stworzyć widowisko, które poruszy wyobraźnię widza - i mimo upływu lat film nadal robi ogromne wrażenie.

Akcja rozgrywa się w nowo wybudowanym, rekordowo wysokim wieżowcu w San Francisco, gdzie podczas wystawnego przyjęcia ku czci inwestora wybucha pożar. Scenariusz krok po kroku odsłania zaniedbania, ludzką pychę i konsekwencje oszczędzania na bezpieczeństwie. Mimo że dziś podobne wątki mogą wydawać się oczywiste, w latach 70. były świeże, mocne i dawały do myślenia.


Obsada to prawdziwa plejada gwiazd złotej ery Hollywood. Paul Newman w roli architekta Douga Robertsa emanuje spokojem i profesjonalizmem, a jego sceny to mocny filar filmu. Steve McQueen jako szef straży pożarnej, wnosi intensywność i autentyzm, jakby naprawdę dowodził akcją ratunkową. W tle pojawiają się też Faye Dunaway, William Holden, Richard Chamberlain i Fred Astaire - każdy z nich sprawia, że film ma charakter, a nie tylko efekty.

Efekty specjalne, jak na swoje czasy, są imponujące. Praktyczne wybuchy, kontrolowane pożary i realistyczne dekoracje nadają filmowi niesamowitą wiarygodność. W przeciwieństwie do współczesnego kina CGI, tutaj czuje się prawdziwe zagrożenie i fizyczność ognia. Dzięki temu emocje są intensywne - widz nie tylko ogląda katastrofę, on ją przeżywa.


Warto też pochwalić montaż i operatorię. Długie ujęcia scen akcji i dramatyczne zbliżenia budują napięcie, a muzyka autorstwa Johna Williamsa potęguje wrażenie nieuchronności tragedii. Film umiejętnie przeplata efektowne sekwencje ratunkowe z dramatami indywidualnych bohaterów - od ludzi walczących o życie, po tych, którzy muszą podejmować niewygodne decyzje.

Choć tempo miejscami zwalnia, a niektóre dialogi zdradzają epokę, w której film powstał, nie wpływa to znacząco na odbiór. Konstrukcja fabuły przypomina klasyczne kino - jest czas na wprowadzenie postaci, budowanie napięcia i kulminację, a nie wyłącznie efekt po efekcie.


"Płonący wieżowiec" pozostaje jednym z najważniejszych przedstawicieli gatunku. To film, który łączy widowiskowość z refleksją nad ludzką odpowiedzialnością. Mimo że powstał pół wieku temu, jego przesłanie nie straciło na aktualności: lekceważenie zagrożeń i pogoń za zyskiem mogą mieć dramatyczne konsekwencje.

Dla miłośników klasyki, kina katastroficznego i produkcji z wielkimi nazwiskami - pozycja obowiązkowa. To nie tylko spektakl płomieni, ale też opowieść o odwadze, błędach i cenie pychy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?