Recenzja filmu

Po zachodzie słońca (2004)
Brett Ratner
Pierce Brosnan
Salma Hayek

Po zachodzie słońca

Inteligentny i wzbudzający sympatię złodziej, który szykuje się do wielkiego skoku jest zawsze nośnym pomysłem na film. Zręczny scenarzysta jest w stanie wykorzystać takiego bohatera do
Inteligentny i wzbudzający sympatię złodziej, który szykuje się do wielkiego skoku jest zawsze nośnym pomysłem na film. Zręczny scenarzysta jest w stanie wykorzystać takiego bohatera do poprowadzenia fabuły pełnej niespodzianek i zakrętów akcji, w której można uśpić czujność widza, zostawiając mu jedynie delikatne wskazówki na temat tego, co naprawdę się dzieje. Niestety w przypadku "Po zachodzie słońca" zabrakło dobrego scenarzysty. Wysilona i całkowicie przewidywalna chałtura nie oferuje niczego poza pięknymi ujęciami Karaibów i ciałem Salmy Hayek, która pręży się i wygina tak często, że staje się to osobnym wątkiem filmu. Po brawurowej akcji, w której Max i Lola ukradli drogocenny diament sprzed nosa agenta FBI Stana Lloyda, bohaterowie szykują się na zasłużoną emeryturę. Uprawianie seksu z Lolą i sączenie drinków przy malowniczych zachodach słońca jest na karaibskiej wyspie jedyną rozrywką Maxa. Z letargu wyrywa go przybycie agenta Lloyda, który jest przekonany, że emerytura to jedynie przykrywka, a Max zamierza skraść ze stacjonującego na wyspie wycieczkowego statku, trzeci diament Napoleona. Max robi wszystko, żeby przekonać Lloyda i rozczarowaną Lolę, że nie zamierza kraść klejnotu. Szczególnie, że ma na niego oko lokalny mafiozo. Gdzieś pomiędzy jednym ujęciem Salmy Hayek w bikini a drugim wszystko staje się jasne. Wiadomo kto z kim i jak pogrywa, kto wyjdzie zwycięsko z pojedynku, a kto odejdzie z niczym. Pozbawiony suspensu kryminał zmienia się w zlepek scen, które obojętnie migają przed oczami i jedynie momentami mogą ożywić wielbicieli "talentu" latynoskiej piękności, która daje się z siebie tak dużo, jak pozwala jej na to kategoria wiekowa. Nawet fanki Brosnana nie mają co tu szukać, gdyż aktor jest ewidentnie tak znudzony udziałem w tym filmie, że nie chce mu się nawet uruchomić swojego wdzięku. Choć "Po zachodzie słońca" ma być utrzymane w luzackim klimacie, żarty są wymuszone i mało śmieszne, a poważne momenty nie przystają do reszty filmu. Jedyną ozdobą tego przeciętnego obrazu jest Woody Harrelson, którego krzywa gęba zawsze wzbudza sympatię, a rzadko mamy okazję oglądać go na dużym ekranie. Nie wystarcza on jednak, by film można było polecić, albo uznać jego obejrzenie za konieczne. Może kiedyś, na wideo, gdy za oknem będzie szaro i ponuro, a humor poprawić będą mogły jedynie widoki karaibskiej plaży i słońca. W innym wypadku odradzam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Max Burdette jest złodziejem diamentów, który po ostatniej, brawurowej akcji postanawia odejść na... czytaj więcej
Marcin Kamiński

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones