Recenzja wyd. DVD filmu

Polowanie na Czerwony Październik (1990)
John McTiernan
Sean Connery
Alec Baldwin

Proamerykańska wizja zimnej wojny

Chociaż film ma już 24 lata, nie ogląda się go ze świadomością upływu czasu. Wciąż trzyma w napięciu, wciąż zmusza do obgryzania paznokci i trzymania kciuków.
Jak recenzować filmy, które są starsze od nas samych? A może wypada jedynie recenzować produkcje bieżące, uznając przeszłą kinematografię za niepodważalny i bezdyskusyjny fakt? Czy to faux pas, że sięgnęłam po "Polowanie na Czerwony Październik"? Trudno, najwyżej posądzicie mnie o impertynencję. W pewnym stopniu na pewno się to zresztą wydarzy po kolejnym wyznaniu w tej recenzji: Nie przeczytałam w swoim życiu żadnej książki Toma Clancy’ego. Nie złożyło się, tyle mogę rzec. Co za tym idzie zrezygnować muszę z budowania porównań na płaszczyźnie obrazu filmowego i dzieła literackiego. Mam nadzieję, że wybaczą mi to fani zmarłego w zeszłym roku pisarza.

"Polowanie na Czerwony Październik" to pierwsza z historii o Jacku Ryanie, chociaż chronologia fabularna względem wydanych później pozycji, plasowałaby ją na czwartym miejscu. Rozgrywa się w czasie zimnej wojny. ZSRR zbudowało właśnie nowy rodzaj łodzi podwodnej, tytułowy Czerwony Październik. Jest to okręt monumentalnych rozmiarów, a przy tym wyposażony w technologię, czyniącą go niemalże niewykrywalnym (nie wydaje dźwięków). Kapitanem Czerwonego Października jest niejaki Marko Ramius (Sean Connery). Do tej pory wzorowy żołnierz, decyduje się zdezerterować. Podmienia dane mu rozkazy i wciela w życie własny plan, ciągnąc za sobą nielicznych tylko członków załogi. ZSRR wysyła za kapitanem całą flotę, wydając nakaz zlikwidowania Czerwonego Października. Zwraca się również z prośbą o pomoc do USA, argumentując, że Remius pragnie samodzielnie zaatakować Stany. Tymczasem analityk, Jack Ryan (Alec Baldwin), dokonuje niepokojącego odkrycia. Czy radziecki kapitan naprawdę pragnie udać się na misję samobójczą? A może obmyślił coś absolutnie odmiennego? Rozpoczyna się walka z czasem.

Zaznaczę na początku, że nie należy traktować filmu w reżyserii Johna McTiernana, jako produkcji bazującej na jakiegoś rodzaju obiektywnych faktach o zimnej wojnie. Pomijając sam fakt, że "Polowanie na Czerwony Październik" jest wytworem wyobraźni Toma Clancy’ego, to zależności pomiędzy stronami konfliktu, prezentowane w filmie, są bardzo przesadzone. "Polowanie" to produkcja zdecydowanie proamerykańska, co nie powinno dziwić, zważając na pochodzenie autora książki, reżysera i całej obsady. Niemniej, niech wielbiciele kina historycznego albo opartego na faktach, pohamują nieco swoje krytyczne zapędy, bowiem "Polowanie" to przede wszystkim kino akcji, a jako takie – mimo, że proamerykańskie – sprawdza się całkiem nieźle.

Jest coś jeszcze w filmie Johna McTiernana, co bardzo mnie zastanawia. Sean Connery gra Rosjanina (a właściwie naturalizowanego przez Rosję Litwina). Jak na Rosjanina przystało, mówi więc po rosyjsku. Dlaczego jednak dzieje się tak jedynie przez pierwsze dziesięć minut filmu? Później Connery powraca do wyrażania swoich myśli w języku angielskim z tym dziwnym akcentem, w którym lubuje się współczesne kino amerykańskie – "Obcokrajowiec? Niech powie coś po angielsku, ale z akcentem! Wszyscy zrozumieją, że jest Szwedem/Niemcem/Polakiem/Francuzem itd.".

Z założenia "Polowanie na Czerwony Październik" jest filmem o Jacku Ryanie, jednak Alec Baldwin zostaje brutalnie stłumiony przez Seana Connery’ego i jego Marko Ramiusa. Teraz, gdy przypominam sobie seans, w głowie mam jedynie siwowłosego kapitana, toczącego wewnętrzną wojnę z własnymi pragnieniami, potrzebami i wpajanymi przez lata zasadami. Jack Ryan jest tylko jakimś spanikowanym dzieciakiem gdzieś w tle. Już bardziej pamiętam Jamesa Earla Jonesa, grającego admirała Jamesa Greera, który na ekranie widnieje może przez pięć minut, ale jest postacią na tyle twardą, zdecydowaną i wyraźnie zarysowaną, że udało mu się wyryć w moich wspomnieniach o "Polowaniu".

Wypadałoby zapewne rzec słów kilka o wizualnej stronie produkcji. Poruszanie tematu efektów specjalnych nie wydaje mi się najsensowniejsze, bowiem zbyt wiele lat upłynęło od premiery "Polowania", a nie jestem badaczką tematu, więc siłą rzeczy pojęcia o wizualizacjach komputerowych z tamtego okresu nie mam. Zwłaszcza że film wszedł na ekrany w roku 1990, a ja urodziłam się dwa lata później. Napiszę więc jedynie, że zaszokowała mnie przestrzenność kadrów. Z tego, co się orientuję, łodzie podwodne są niskie i ciasne. Istnieją jakieś konkretne wskazania, jeżeli chodzi o wysokość przedstawicieli marynarki wojennej (sprawdziłam – w Polsce od 165 do 185 centymetrów). Tymczasem mierzący niemalże 190 centymetrów Sean Connery zdaje się idealnie wpasowywać w otoczenie. Żadnej ciasnoty. Kadry też wydają się jakieś szerokie. Przyznam, że spodziewałam się rozegrania napięcia klaustrofobią, a tymczasem otoczenie zniknęło gdzieś w odmętach samej politycznej intrygi.

Ząb czasu zdaje się na "Polowaniu" nie odciskać. Chociaż film ma już 24 lata, nie ogląda się go ze świadomością upływu czasu, tak jak ma to miejsce, na przykład, w produkcjach Chaplina, Vivien Leigh czy Audrey Hepburn (trzy przypadkowe nazwiska). Wciąż trzyma w napięciu, wciąż zmusza do obgryzania paznokci i trzymania kciuków. Wciąż wzrusza postacią kapitana Vasilego Borodina (Sam Neill). Jeżeli wahacie się, czy obejrzeć, gdy następnym razem pojawi się w telewizji, jako hit na piątek, sobotę, niedzielę czy jakikolwiek inny dzień tygodnia – przestańcie. Po prostu usiądźcie wygodnie i dajcie się wciągnąć międzynarodowej polityce z okresu zimnej wojny. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones