Recenzja filmu

Prawdziwa historia króla skandali (2013)
Michael Winterbottom
Steve Coogan
Anna Friel

Po skandalach do celu

Winterbottom nie zgłębia kontekstów, jakimi obudowana jest biografia Raymonda. Nie próbuje analizować zjawiska pornografii ani diagnozować sukcesu bohatera przez pryzmat brytyjskiego
Michael Winterbottom i Steve Coogan ponownie łączą siły, tym razem, by opowiedzieć historię zwanego "Królem Soho" Paula Raymonda. To faktycznie ciekawa persona: pozycję najbogatszego człowieka w wielkiej Brytanii zbudował on bowiem na erotycznych klubach i czasopismach. Autorski duet ze swadą portretuje kolejne etapy kariery Raymonda, pokazując nam w kalejdoskopowym rytmie wzloty i upadki magnata. Jednak mimo realizacyjnej brawury, pieczołowitości w odmalowaniu realiów i talentu Coogana twórcy nie wznoszą się ponad poziom barwnej anegdoty.

Winterbottom nie zgłębia kontekstów, jakimi obudowana jest biografia Raymonda. Nie próbuje analizować zjawiska pornografii ani diagnozować sukcesu bohatera przez pryzmat brytyjskiego społeczeństwa. Skupia się raczej na snuciu opowieści o sukcesie i upadku mężczyzny, za grzechy którego płaci jego córka. Podobne z życia wzięte historie rutynowo niemal osuwają się w przypowieść z morałem. Pieniądze szczęścia nie dają, a za sukces płaci się słoną cenę – to wszystko wiemy i bez Winterbottoma.  

Dlatego kluczem do filmu jest postać samego Paula Raymonda. Coogan stanął tu przed trudnym aktorskim zadaniem. "Król Soho" to bowiem dość nieprzyjemna jednostka: regularnie zdradza żonę, lekceważy swoich synów (zarówno tych z małżeństwa, jak i tych spoza) i generalnie jest raczej odpychający – choć posiada szczególny urok osobisty. Jedynym jego czułym punktem jest córka Debbie (Imogen Poots), którą rozpieszcza i popycha w kierunku kariery estradowej, mimo że dziewczynie najwyraźniej brak talentu. Gdy Raymond przyłapuje Debbie na narkotyzowaniu się, sugeruje jej jedynie, by dbała o jakość towaru. W rękach mniej sprawnego aktora taka scena wystarczyłaby do odegnania wszelkich przejawów widzowskiej sympatii. Tym bardziej, że nie sposób nie trzymać strony emanującej dziewczęcą kruchością Poots. Cooganowi udaje się jednak osiągnąć kompromis między karykaturalnym przerysowaniem a całkowitym skompromitowaniem swojego bohatera. Inna sprawa, że jego postać gubi się nieco w pochodzie kolorowych winietek, jakie de facto składają się na film.  

Jak na "prawdziwą historię króla skandali" film jest też zaskakująco mało… skandalizujący. Zwłaszcza po dosadnym "9 Songs" obraz seksualności, jaki proponuje tym razem Winterbottom, wydaje się całkiem… wysmakowany. Więcej tu blichtru niż epatowania, nagość wprowadzana jest w tonie półserio, z przymrużeniem oka. Reżyser bawi się sposobami opowiadania, inscenizuje kolejne występy w klubach, sesje fotograficzne i sekwencje montażowe symulujące np. przeglądanie wydawanych przez Raymonda magazynów. Wraz ze zmieniającymi się epokami zmienia się tonacja zdjęć: od czarno-białych lat 50. przez kolorowe lata 70. po chłodną współczesność. Film Winterbottoma jest najbardziej udany właśnie jako portret tych zmieniających się czasów.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Panie i panowie, poznajcie Paula Raymonda (właściwie Geoffreya Quinna) – niekwestionowanego króla Soho na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones