Recenzja filmu

Rzeź (2011)
Roman Polański
Jodie Foster
Kate Winslet

Wojna na cynizm

Dyskusja w "Rzezi" co chwila znajduję nowy punkt odniesienia, przez co film ani na moment nie zmienia się w nużącą gadkę "o niczym" jaką znamy z na przykład niektórych filmów Tarantino.
Z racji, że w szkole byłem dzieckiem wyjątkowo skłonnym do bójek, dobrze wiem, że spotkania rodziców w celu ich omówienia rzadko kiedy mają przyjazny charakter. Niejedną "rzeź" urządziła moja mama w szkole lub domu kolegów, próbując udowodnić, że jestem niewinny, że to nie tak, że (klasycznie) nie ja zacząłem. I odwrotnie – miałem okazję wysłuchać wielu kazań na ten temat. Roman Polański w swoim filmie potwierdza tę regułę. Choć dyskusja dwóch nowojorskich par, które spotkały się przy okazji podobnej sprawy, początkowo przypomina walkę jedynie na uprzejmości, z biegiem czasu na wierzch wyjdą pierwotne instynkty całej czwórki, a jakakolwiek samokontrola ustąpi chorej potrzebie dominacji. Słowem: wszystkie chwyty dozwolone.

Bohaterowie "Maleństwo rzezimieszkiem (1910)Rzezi" to cztery osobowości tak odmienne, że zamknięcie ich w jednym pomieszczeniu musi doprowadzić do tragedii. Duety WinsletWaltz oraz Foster Reilly grają równo jak wiedeńska orkiestra, nasycając swoich bohaterów odpowiednią dawką wyrazistości, ale i normalności. Pierwsza dwójka to typowe zamożne małżeństwo – cyniczne, ofiary konsumpcjonizmu, przywiązane do dóbr materialnych (telefon) i skrywające za pokazowym uśmiechem ogromne pokłady frustracji, druga – nieco uboższa, spokojniejsza para, jednak również zdolna do odgryzienia się za wyrządzoną krzywdę. Ich kłótnia – jak się pewnie domyślacie – szybko zejdzie z domniemanego celu i po wyrzuceniu sobie najgorszych obelg zahaczy nawet o konteksty kulturowe i egzystencjalne pytania. Tu nie ma miejsca na wrażliwość – wygra ten, kto jest największym sukinsynem. 

Dyskusja w "Rzezi" co chwila znajduję nowy punkt odniesienia, przez co film ani na moment nie zmienia się w nużącą gadkę "o niczym", jaką znamy  na przykład z niektórych filmów Tarantino. Ciężko stwierdzić, na ile dialogi te są sukcesem Romana Polańskiego, a na ile Yasmina Rezy (autora sztuki, na której bazuje film), jednak nie można polskiemu reżyserowi odmówić, że skutecznie zadbał, abyśmy nie uznali "Maleństwo rzezimieszkiem (1910)Maleństwo rzezimieszkiem (1910)Rzezi" za zwyczajny teatr telewizji. Podobnie jak Sidney Lumet w "Dwunastu gniewnych ludziach" snuje swą opowieść w czasie rzeczywistym, a do budowania napięcia wykorzystuje przede wszystkim montaż, z biegiem czasu zawężając perspektywę i zwiększając liczbę cięć. Warsztat twórcy "Pianisty" ujawnia się jednak głównie w niebywałej lekkości, jaką udało mu się osiągnąć. Zaledwie 74 minuty spędzicie w fotelach bez bólu i nawet, gdy zapomnicie o nich kilka minut po skończonym seansie, z pewnością nie będziecie się obwiniać o zmarnowanie czasu. To jeden z tych filmów, które można obejrzeć z nudów i w tym wypadku wcale nie jest to wadą.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Nasz syn został bestialsko napadnięty przez kolegę ze szkoły i uderzony patykiem w twarz, co... czytaj więcej
Roman Polański z pewnością jest twórcą budzącym niemałe kontrowersje. Spora w tym jednak zasługa jego... czytaj więcej
"Wstręt", "Dziecko Rosemary", "Lokator" to trzy części tak zwanej trylogii apartamentowej. Roman Polański... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones