Recenzja filmu

Willow (1988)
Ron Howard
Warwick Davis
Val Kilmer

Arcydzieło kina fantasy

Filmy z gatunku fantasy bardzo rzadko gościły na ekranach kin. Nie jest to gatunek bardzo popularny, mimo to jeden z moich ulubionych. Ostatnimi laty ten rodzaj filmów odżył na nowo dzięki
Filmy z gatunku fantasy bardzo rzadko gościły na ekranach kin. Nie jest to gatunek bardzo popularny, mimo to jeden z moich ulubionych. Ostatnimi laty ten rodzaj filmów odżył na nowo dzięki trylogii "Władca Pierścieni" (2001-2003) oraz takim produkcjom jak "Opowieści z Narnii" (2005) czy całej serii "Harry Potter" (2001-2008). Najczęściej były to ekranizacje znanych powieści. Lata 80-te też były owocne w baśnie filmowe. Powstało wtedy wiele ciekawych produkcji. Warto wspomnieć o takich dziełach, jak "Conan Barbarzyńca" (1982) czy "Niekończąca się opowieść" (1984), które cieszyły się większą lub mniejszą popularnością. Ale ja chciałbym napisać o innej baśni z tamtego okresu. Jest nią "Willow" z 1988 roku, mój ukochany film z dzieciństwa. Pierwszy raz oglądałem go kilkanaście lat temu na VHS i do dzisiaj chętnie do niego powracam. Producentem i scenarzystą tego obrazu jest George Lucas (twórca serii "Gwiezdne Wojny"), a reżyserem - Ron Howard ("Piękny Umysł", "Apollo 13"). Te dwa nazwiska mówią same za siebie. Czy ci panowie sprostali zadaniu i stworzyli dobry film fantasy? Moim zdaniem tak. Ośmielę się powiedzieć więcej. Według mnie (co zresztą potwierdzi też wielu fanów gatunku) ten film jest arcydziełem. "Willow" to wspaniała opowieść o walce dobra ze złem, o sile przyjaźni i miłości. Obok "Władcy Pierścieni" to najlepszy film fantasy w historii. Zresztą widać, że twórcy wzorowali się na powieściach J.R.R. Tolkiena, autora najlepszych powieści fantasy ("Silmarillon", "Hobbit - czyli tam i z powrotem", "Władca Pierścieni - Drużyna Pierścienia, Dwie Wieże, Powrót Króla"). Nastały mroczne czasy. Zła królowa Bavmorda pragnie zdobyć władzę nad wszystkimi krainami. Jej armia niszczy kolejne zamki. Nikt nie potrafi się jej przeciwstawić. Legenda głosi, że pokonać ją może nowo narodzone dziecko, przyszła czarodziejka i księżniczka. Bavmorda rozkazuje więc zgładzić wszystkie nowo narodzone dzieci. Tymczasem główny bohater, karzeł o imieniu Willow, mieszkający w małej wiosce nad rzeką, przypadkiem dostaje pod swoją opiekę ludzkie niemowlę z plemienia Dajkinów, złotowłosą dziewczynkę. Rada wioski postanawia, że Willow ma zwrócić dziecko ludziom. Wyrusza więc wraz z towarzyszami (swoim przyjacielem, wójtem wioski i kilkoma wojownikami) z niebezpieczną misją w odległe krainy, przeżywając mnóstwo przygód... Tak zaczyna się ten fascynujący film. Co świadczy o jego sile? Przede wszystkim świetny scenariusz, który napisał George Lucas (niesłusznie nominowany do Złotej Maliny). Również aktorstwo jest na wysokim poziomie. Rewelacyjny jest młody Warwick Davis, znany m. in. z filmu "Gwiezdne Wojny - Powrót Jedi", gdzie wcielił się w postać Wicketa, jednego z Ewoków (szkoda, że nigdy nie zrobił wielkiej kariery). Bardzo dobry jest Val Kilmer, jako wojownik Madmartigan. Inni aktorzy też świetnie sobie poradzili ze swoimi rolami. Rewelacyjne jak na tamte czasy efekty specjalne, nominowane do Oscara (pierwszy raz wykorzystano efekt tzw. morfingu, pokazano kilkuwymiarowy świat - malutkie elfy, karły, ludzie, smoki) oraz świetna muzyka, którą skomponował James Horner, tworzą niezapomniany magiczny klimat. Takich filmów fantasy już się nie tworzy. Co prawda "Władca Pierścieni" zachwycał wspaniałymi efektami specjalnymi, ale nie wszystkim fanom kina fantasy się podobał. Był ekranizacją słynnej powieści i nie wszystkich zadowolił. "Willow", mimo już 20 lat na karku, nadal jest dziełem fascynującym. Mamy w nim wszystko, co powinien posiadać dobry film fantasy: wróżki, czarodzieje, elfy, smok, trolle, dzielni wojownicy. Efekty mogą nieco razić sztucznością, ale cóż, nie było wtedy tak rozwiniętej techniki jak teraz. Gwarantuję, że na tym filmie nie można się nudzić. Z zainteresowaniem śledzimy fabułę, która w połączeniu z niesamowitą ścieżką dźwiękową robi ogromne wrażenie. Niestety film odniósł umiarkowany sukces i nie nakręcono kolejnych części. Być może pod koniec lat 80-tych nie było takiej fascynacji kinem fantasy jak teraz. Mimo to polecam go wszystkim fanom kina fantasy, którzy nie widzieli jeszcze tego filmu, bo to film niezwykły. To baśń, która bawi, straszy i wzrusza. Mogą ją obejrzeć zarówno dzieci jak i dorośli. Ja się w tym filmie zakochałem.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones