Antyczny klasyk w (średnio) archaicznej formie

W bardzo zamierzchłych czasach zdecydowaną większość gier kupowało się na giełdach i bazarach. Niekiedy były to po prostu przegrywane płyty z napisanym flamastrem tytułem. Pewnego dnia właśnie
W bardzo zamierzchłych czasach zdecydowaną większość gier kupowało się na giełdach i bazarach. Niekiedy były to po prostu przegrywane płyty z napisanym flamastrem tytułem. Pewnego dnia właśnie taka płyta trafiła do mnie od kolegi. Na papierowej kopercie, koślawymi literami był zapisany tytuł "Endż of Empandżers". Znajomy zachwalał, że jest to fajna strategia, w której możemy budować budynki, tworzyć armie, walczyć z innymi, ale też w trakcie rozgrywki nasza frakcja przechodzi przez kolejne ery historyczne. Miał rację. W "Age of Empires" wsiąkłem po uszy.

Swego czasu to właśnie ta produkcja wraz ze "Starcraftem" oraz cyklem "Command & Conquer" była synonimem strategii czasu rzeczywistego. W przeciwieństwie jednak do tych tytułów "AoE" oferowało większą różnorodność i wymuszało na graczach częściową zmianę strategii wraz z rozwojem technologicznym. Pozycję marki umocniła wydana w 1999 roku kontynuacja. Po kilku latach szał na gry RTS wygasł i dzisiaj tego typu produkcji jest jak na lekarstwo. Microsoft postanowił po dwudziestu jeden latach wydać odświeżoną wersję swojego hitu, która oprócz podstawowej wersji gry zawiera od razu dodatek "The Rise of Rome".

Zawartość robi wrażenie. Dostajemy dziewięć kampanii poświęconych różnym nacjom, a łącznie w "Age of Empires" mamy szesnaście grywalnych cywilizacji. Rozegranie przygotowanych scenariuszy to zajęcie na wiele godzin, do tego – do naszej dyspozycji oddano też edytor map oraz tryby multiplayer wraz z zapomnianą obecnie możliwością gry po sieci lokalnej.

Po kilku godzinach zabawy czuć, że mamy tu do czynienia ze staroszkolną produkcją. Misje są długie i wymagające. Już w pierwszych minutach rozgrywki możemy spodziewać się zmasowanego ataku przeciwników, i jeśli nie przygotowaliśmy się odpowiednio, to możemy zaczynać rozgrywkę od zera.

Najczęściej zabawę zaczynamy z kilkoma podstawowymi jednostkami i budynkami. Od tej chwili, jak to w klasycznym RTS-ie, zaczyna się wyścig z czasem. Parobków wysyłamy po surowce, nakazujemy postawić nowe obiekty. Żeby zwiększyć swoją populację, trzeba konstruować domy, rozbudowa armii zaczyna się w barakach, a spichlerze pozwalają na składowanie żywności. Oprócz funkcji czysto użytkowych, część budynków pozwala nam na wynajdowanie nowych technologii i usprawnień, które z czasem dają nam awans do kolejnej epoki.

Zanim jednak to nastąpi, z reguły zostajemy zaatakowani, dlatego też w pierwszej kolejności należy wytrenować kilku wojaków. Jeśli uda nam się przetrwać pierwszą nawałnicę mieczy, wtedy też możemy skupić się na eksploracji, szkoleniu nowych jednostek i, koniec końców, zmasowanym szturmie na umocnienia przeciwnika. Cóż, klasyczny w swojej formie RTS.

Choć mamy 2018 rok, to nie liczcie na jakiekolwiek usprawnienia w rozgrywce lub poprawę sztucznej inteligencji. Trzeba pilnować farmerów, żeby na nowo zasiewali pola. Parobki natomiast po wykarczowaniu lasu czy zebraniu z krzaków całego jedzenia stoją jak kołki, a poruszając się pomiędzy punktami, potrafią zablokować się na losowych obiektach – przemieszczenie sporej armii na drugi koniec mapy to więc festiwal klikania. W innym przypadku możecie być pewni, że automatycznie obrana droga będzie tą najmniej efektywną. To, na co godziliśmy się dwadzieścia lat temu, teraz wywołuje jedynie frustrację. Jedynym sposobem, żeby za szybko nie zniechęcić się do "Age of Empires Definitive Edition", to dawkowanie sobie rozgrywki.

Trudno coś zarzucić grze od strony graficznej. Twórcy przyłożyli się do tego aspektu, dzięki czemu "Age of Empires" wygląda naprawdę solidnie. Dzięki temu, że mamy tu do czynienia z dwuwymiarową grafiką w rzucie izometrycznym, tytuł nie zestarzał się jakoś koszmarnie i może cieszyć oko. Nowością jest możliwość przybliżania i oddalania widoku mapy, co pozwala niejednokrotnie na szybsze zorientowanie się w sytuacji. Trochę do życzenia pozostawia jakość grafiki przy maksymalnym przybliżeniu kamery, ale wynika to z ograniczeń technicznych silnika.

W mojej opinii w odświeżenie "Age of Empires" włożono za mało pracy. Wspomniane przeze mnie problemy z zarządzaniem naszą cywilizacją i jej jednostkami są już na tyle niedzisiejsze, że wielu nieprzyzwyczajonych graczy po prostu się od tego odbije. A szkoda, bo tytuł jest wymagający i daje sporo satysfakcji z wygrywania kolejnych map. Warto też wspomnieć, że gra nie bierze jeńców i pierwszą porażkę można zaliczyć już w połowie samouczka (który sam w sobie jest całkiem rozbudowaną kampanią Egipcjan), kiedy gramy na normalnym poziomie trudności.

Finalnie otrzymaliśmy bardzo wiernie zremasterowaną produkcję, która raczej przykuje do ekranu osoby mające styczność z "Age of Empires" w okolicach jej oryginalnej premiery. Nowi gracze, wychowani na bardziej współczesnych tytułach mogą niestety nie poczuć magii tego klasycznego RTS-a. Najbardziej boli fakt, że podciągnięcie gry do nowszych standardów nie wydaje się skomplikowane. Brak zaangażowania – albo środków – doprowadził do tego, że otrzymaliśmy po prostu solidnie wykonaną ciekawostkę.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones