Recenzja gry PS5

Lost in Random (2021)
Olov Redmalm
Katey Parr
Olov Redmalm

Kostka niezgody

Trudno się uwolnić od raz przyklejonej łatki. W oczach wielu graczy EA funkcjonuje jako firma odtwórcza, prezentująca co roku te same gry, które zachęcają lekko podrasowaną grafiką a poza
Trudno się uwolnić od raz przyklejonej łatki. W oczach wielu graczy EA funkcjonuje jako firma odtwórcza, prezentująca co roku te same gry, które zachęcają lekko podrasowaną grafiką a poza kolejnym numerkiem niespecjalnie wnoszą powiew świeżości do branży. Coś chyba jednak zaczyna ruszać się w tej zaśniedziałej maszynie, gdyż tytuły wypuszczane spod skrzydeł EA Originals zdobywają coraz większe uznanie. Ci, którym nie dane było pograć w co-opie w "It Takes Two", być może odnajdą coś dla siebie w mrocznym "Lost in Random”.



Królestwo Random było kiedyś ostoją gier i zabaw. W wyniku jednej złej decyzji magiczne kości do gry zostały wytrzebione niemal do cna, a ostatnia istniejąca służy złej królowej do igrania z losem sześciu podległych jej królestw. Każde dziecko, które ukończy dwanaście lat, dokonuje rzutu ową kością. Ten zaś decyduje o dalszych losach młodego obywatela. Czy utknie w najbiedniejszym królestwie "Jedynek", trafi do ostatniego prosperującego kasyna w krainie "Czwórek" a może rozpocznie życie pączka w maśle u boku królowej w jej domenie "Szóstek"? Ceremonii inicjacji w dorosłość poddana zostaje również Odd. Ku wielkiemu zaskoczeniu rodziców i rozpaczy młodszej siostry, przypada jej miejsce u boku mrocznej królowej.



Even, niesiona bólem i tęsknotą za Odd, rusza w niebezpieczną wyprawę, której stawką będzie nie tylko życie ukochanej siostry, ale i spokój całego królestwa. W międzyczasie w jej strudzone ręce trafia Dicey, poturbowana i wybrakowana kość do gry, która, jak się okazuje, przeżyła rzeź zorganizowaną przez królową. To właśnie wokół naszego uroczego, przypominającego momentami pieska, towarzysza toczyć się będą wszystkie mechaniki związane z walką.

A przebrnięcie przez krainy Random nie będzie należało do najłatwiejszych. Siepacze monarchini z wielką werwą przystąpią do utaczania nam krwi, a jedyną możliwością obrony będzie to, co podaruje nam ślepy los. Even jest wyposażona jedynie w procę, którą może przetrącać kryształy z ciał napotykanych przeciwników. Niestety, nie wyrządza im ona żadnej krzywdy.



By rozprawić się z adwersarzami, konieczne będzie zasilanie naszego towarzysza rzeczonymi kryształami. Tak nasyconym Kostkiem będziemy mogli wykonać rzut i zależnie od tego, jaką liczbę wyrzuci, taką wartość kart będziemy mogli zagrać. I o ile na początku zarówno możliwości Dicey, jak i liczba dostępnych kart są dość ograniczone, tak z biegiem czasu wyrzucimy na kostce więcej niż dwa oczka, a karty pozyskiwane z zadań pobocznych lub od ulicznego handlarza zmiotą naszych prześladowców, zanim się obejrzymy. Wśród znalezionych kart znajdziemy te czysto ofensywne, zmieniające się w miecz, włócznię czy też łuk, defensywne (dorzucające nam tarczę) bądź leczące obrażenia, a także tzw. oszustwa (zmniejszające koszt kart) i pułapki. Po zakończeniu wyboru kart talia zostaje przetasowana i bezstratnie losujemy z niej nowe rzeczy. 



Talia składa się z piętnastu kart i może być do woli modyfikowana przez gracza tak, by dostosować ją do preferowanego stylu gry. Czasem do walki dorzucone zostają też elementy gry planszowej. Wtedy rzucanie Kostkiem nie tylko umożliwia nam kontynuowanie starcia, ale także przesuwa piony po planszy. Biorąc pod uwagę fakt, że przeciwnicy pojawiają się tylko w określonych miejscach i nie respawnują się, nie ma tu mowy o żadnym sztucznym wydłużaniu rozgrywki.

Świat Random pełny jest nie tylko mrocznych i groteskowych postaci, ale i wykręconych, posępnych krajobrazów. Mieszkańcy Two-Town zmagają się ze swoistą schizofrenią, pokazując światu tę z dwóch twarzy, którą akurat wybierze rzut kości królowej. Nie wspominając o tym, że zły burmistrz trąci mocno Oogie Boogiem z "Miasteczka Halloween". Z kolei kraina "Trójek", Threedom, ze swoimi monumentalnymi gigantami mogłaby równie dobrze urwać się z wyobraźni Salvadora Dalego. Mimo że twórcy starali się nadać każdej z sześciu krain indywidualny klimat, z lekkim zawodem przyjęłam fakt, że mieszkańcy mają swoich sobowtórów w każdym świecie. Trudno stwierdzić, czy to lenistwo twórców, czy zamierzony efekt, ale postacie, które naprawdę wyróżniają się z tłumu, można policzyć na palcach. Co więcej, niektórych z nich nawet nie zobaczymy na ekranie. Mówię tu chociażby o narratorze, który nie dość, że w fantastyczny i interesujący sposób prowadzi całą opowieść, to jeszcze wielokrotnie łamie czwartą ścianę, zwracając się bezpośrednio do gracza i komentując z lekką ironią to, czego aktualnie dopuszcza się Even.



Niestety, ta swoista wariacja na temat "Królowej Śniegu" ma też rysy na pozornie nieskazitelnej tafli. Należą do nich mało angażujące zadania poboczne i nierówna struktura poszczególnych światów Zakończenie również nieco rozczarowuje. Szkoda też, że nie pokuszono się o polską lokalizację. Jednakże, jeżeli przypadła wam do gustu estetyka "Koraliny", "Miasteczka Halloween" lub "American McGee’s Alice", i macie ochotę na mroczną baśń z morałem, to tytuł ten jest zdecydowanie dla was.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones