No to w końcu doczekaliśmy się jednego z najbardziej wyczekiwanych odcinków. Dla niego wstanę o 3 w nocy :P
PS. Na HBO GO ma być podobno dostępny o 4am ze względu na środki bezpieczeństwa.
Tyle, że po tym jak oddała im całą kasę dali jej kolejny kredyt na wynajęcie złotej kompanii z Essos.
Więc jak widzimy postawili na nią. Nie wiadomo nawet czy ten wątek jeszcze pojawi się w
8 sezonie z żelaznym bankiem.
O ile pamiętam nigdzie nie jest powiedziane, że to na kredyt wzięte. Było powiedziane tylko, że luzik, oj, faktycznie, ta rewolucjonistka to niewygodna sprawa, no, jo, pogadamy jak tylko zwrócisz wszystkie należności. Przecież nie zapowiedziałby jej w czasie spotkania, że jak odda to będą mieli ją gdzieś, no bo jest taka pani która ma smoki i właśnie prawie ci przed chwilą armie rozwaliła, plus ogólnie to twój stary nas wykorzystywał a od ciebie jedzie depresją.
Cersei w pierwszych sezonach była krytykowana przez Tywina, a później po jego śmierci dostała po dupie za naiwność w zaufaniu fanatykom religijnym, ale od 6 sezonu to zmiana o 180 stopni. Jakby dostała +100 do inteligencji i zaczęła najbardziej przypominać Tywina z wszystkich dzieci, a wcześniej wydawało się, ze Tyrion pod względem intelektu jest najbliżej. Cersei jednak wygrywa, bo ostatnio jest wręcz kopią ojca - intelekt, wyrachowanie, spokój, bezwzględność.
Wiele zyskała na cierpliwości i naukach Tywina.
Staje się coraz bardziej zdesperowana, spokoju to w niej w ogóle nie widać, tylko coraz większą rozpacz, depresję i kierowanie się instynktem samozachowawczym.
W sumie straciła całą rodzinę, wszystkie dzieci, brata,
został jej tron i władza, u boku Euron i być może dziecko o ile jeat w ogóle w ciąży. Zresztą przepowiednia mówi, że nie będzie miała czwartego dziecka.
Obejrzałam właśnie, po ludzku, na rzutniku, z kumpelostwem. Cóż wspaniała scena, gdy NK wskrzesza ludzi, bo przecież nie musi walczyć z Jonem. No on nic nie musi. Niiiiiiiiic. Menager kuź...wa!
Brak mi słów jak można było tak zabić ostatnią postać, która miała szanse mieć wspaniała historię i charyzmę... Przez dzieciątko, które to niedawno straciło dziewictwo i takie rozkokoszone się zrobiło.
Nie mogę tego przeżyć, moja miłość, mój niuniuś tak skończył. A już chciałam sobie plakat z nim ogarnąć :(:(:( :(
Nie zniesę tego, Ja tu chciałam już NK żyć wszystkiego dobrego, aby sobie znalazł jakąś królową i miał małe nocne niuniątka. Kibicowałam mu!!!!<ryk>
:)
Ależ! Plakat na ścianę możesz se dać, ja bym dała.
Rób tak jak ja: zastosuj technikę "to się wytnie" i "wyparcie!". Dzięki temu mam swoją Sansę, swojego Stannisa, swojego Jona, swojego Kapitana Amerykę ignorując to, jak stali się ofiarami biegunki twórczej scenarzystów.
Ten odcinek to był nie wiem który już gwóźdź do trumny tego serialu, ale z pewnością największy i najbardziej spektakularny. Nie wiem jak po czymś takim będzie można dalej bronić tej szmiry.
Oto bowiem tfurcy otwarcie spuścili w klopie własną misternie budowaną konstrukcję (jeśli w ogóle można poczynić takie założenie, że za ich pisarstwem stała jakaś głębsza myśl) i samozaorali się doszczętnie. Największe zagrożenie dla ludzkości, hajpowana od sezonów walka żywych z umarłymi, walka o przyszłość rasy ludzkiej, o przetrwanie świata, okazała się pobocznym wątkiem, który rozwiązano w najbardziej denny, żałosny i obrażający inteligencję widza sposób, jaki można sobie wyobrazić.
Nie będę rozpisywał się w szczegółach. Dość powiedzieć, że zgadzam się z Twoimi spostrzeżeniami w 100%. Odcinek był mega nudny, za długi o jakieś 20 minut zmarnowane na slow-mo, na przeciąganie i mnożenie w kółko tych samych ujęć. Chaos reżyserski, który nie pozwalał nawet za bardzo śledzić tego, co się dzieje z poszczególnymi bohaterami, bo po jakimś czasie nie szło tego ogarnąć. Niektóre z postaci, o których myślałem, że już padły, pojawiały się znowu i nie mam tu na myśli wskrzeszenia ich przez NK ;) Nie szło w ogóle rozeznać się w sytuacji kto kogo bije. Bajzel na kółkach, a nie bitwa.
Największym rozczarowaniem poza oczywiście idiotycznym ukatrupieniem Nocnego, było to, że tak wiele tych bezjajecznych postaci przeżyło i to wbrew wszelkiej logice i prawdopodobieństwu. Najlepsze co mogą obecnie temu serialowi dać jego główni bohaterowie, to odejść z niego jak najszybciej. A tu nie, jak na złość nadal męczą siebie i nas :/ Za osobistą obrazę uważam fakt, że zginął Ed, a żyją Misswormy, ser Brienne, Danka i całe to barachło. Jakby to ode mnie zależało, to wsadziłbym ich wszystkich na konie i posłał do samobójczej szarży w pierwszej linii zamiast tych biednych Dothraków. Albo nawet lepiej bez koni, bo szkoda zwierzaków. Serio, wqrwiłem się mocno, że tak potraktowano koniarzy. Przejechali za Danutą pół świata, odmrażali sobie tyłki w jakiejś obsranej dziurze na dalekiej północy tylko po to, żeby zostać użytymi w roli kamikadze i dać się wyrżnąć w pół minuty... W ogóle za taktyczne rozwiązanie tej "bitwy", scenarzyści powinni sami się zabić zaraz za Dothrakami.
Nie mogę przejść do porządku nad ogólną ch*jozą tego odcinka i ch*jozą poszczególnych jego części składowych - tragicznej realizacji, interwencji Fabuły rodem z kina klasy B i niżej, kompletnego braku logiki itd. Shame... shame... :(
Wybaczyłam im wszystko w tym odcinku. Obejrzałam jeszcze raz, a może nawet dwa razy i wybaczyłam wszystko. Ciemność, chaos, ubijanie patosowe, uśmiech NK, kompletnie nie zrozumiałą taktykę walki i inne rzeczy, które sprawiły, że niemal dostałam glejaka, bo mój mózg został obrażony i nie mógł tego udźwignąć. Wszystko im wybaczyłam. Ale póki mi k@rwa nie wytłumaczą racjonalnie skąd sie Arya tam wzieła, skąd/jak/ skakała wprost na łeb NK, to będę nadal twierdziła, że Dedeki są rakiem TV i nie powinni robić nic prócz nadstawiania sobie wzajemnie doopy i paszczy. Niech chociaz k@rwa zrobią wyjaśniającą animację lub k@rwa komiks. Ja chcę wiedzieć /widzieć/poznać jej umiejętność spadania z nieba!
Ja tam jestem z tych, co nie wybaczają i nie zapominają :D Sorry, taka moja gadzia natura :P Dlatego urazę za Stacha pielęgnuję w sobie, troszczę się o nią i dbam jak o nowo narodzone kociątko, a sami tfurcy sprawiają, że jest ona na ciągłym żywieniu dożylnym, tak że ma się dobrze, jest zdrowa i rumiana.
Po tym, co zrobili z NK moja uraza otrzymała takiego kopa, że zaprawdę wygląda jak Son Goku po osiągnięciu levelu Super Sayajin. I coś czuje, że na tym levelu nie poprzestanie - w tej kwestii wierzę w dedeków :DDD
Ja tam wybaczam, ale zapamiętuję. Zapamiętam sobie na pewno żeby nie oglądać nic, co ci panowie w przyszłości wyprodupczą. Choćby nie wiem jak zaj3biste były recenzje :)
Dosadne, acz prawdziwe podsumowanie dedeków :D Niestety, obawiam się, że nie doczekamy się wyjaśnienia tej nurtującej chyba nas wszystkich kwestii, tak jak nie doczekaliśmy się tak wielu innych brakujących ogniw w przyczynowo-skutkowym łańcuchu zdarzeń. Po prostu, motto dedeków "bo tak i ch@j" nadal obowiązuje i nadal jest wygodnym narzędziem obchodzenia różnych scenopisarskich problemów, za trudnych dla tych dwóch durniów do rozwiązania. Teraz kiedy lecą na skróty do finału widać to jeszcze bardziej niż kiedyś. Dlatego pompuje się hajp i mamy się zbiorowo podniecać epickością i osom-scenami i nie narzekać jak jacyś hejterzy ;)
Miszcz :D Brakuje tylko trenera Gmocha z magicznym ołówkiem i kwestią "hehehe" ;)
Ja kiedyś dałam taką dobrą radę komuś tu na forum, chyba w sprawie śmierci ich ulubionego bohatera: że lepiej, żeby ci bohaterowie szybko odchodzili, niż żeby oni, jako fani obserwowali w bezsilnej rozpaczy i frustracji, jak jest ów bohater szmacony.
Fani Stacha jak pamiętasz zostali wyjątkowo brutalnie potraktowani: najpierw pokazano go jako wspaniałego wojaka oraz ojca, aby jakiś odcinek później pokazać go jako nieporadnego ciecia poddającego się zimie (nie stanowiącej żadnej przezkody dla Ramsaya) oraz palącego własne, jedyne! dziecko dla zdobycia jakiegoś głupiego zameczku.
Fani LF (a są tacy, oczywiście chodzi o książkowgo LF) dostali po dupie i to spektakularnie.
Fani Eurona, Dorana, Dorne, familii Tyrellów dostali po dupie.
Fani Jona - i to serialowego! (do których się zaliczam) dostali jakieś popłuczyny i cień człowieka, którego polubili.
Tormund - drugi po Mance Ryderze, najważneijszy przedstawiciel ludzi zza Muru został sprowadzony do bekowych scenek z Brienne.
Ale wydawało się, że chociaż NK się uchowa. Że jego ciężko zyebać, jak smoki.
A jednak nie doceniliśmy dedeków. Nawet JEGO udało się zeszmacić, NAWET jeżeli to miały być ostatnie sekundy jego życia.
A tak poza tym: szkoda Eda, głupia śmierć w trakcie ostrzeżenia Sama, chaos na ekranie był taki, że ja autentycznie nie wiedziałam w pewnym momencie kto żyje, Podricka wzięłam za Jamiego, Jon to pojawiał się, to znikał.
Dothraki jak i Unsullied mieli robić za przejaw potęgi Danki. Chyba już są zbędni?
Zgadzam się w pełni z tym, co napisałaś o śmierci ulubionych bohaterów. Niestety większość z tych, którzy rzeczywiście mieli szczęście wyzionąć ducha zanim zdołano ich zmaścić, uczynili to w sezonach 1-4. Potem kolejne serialowe śmierci były już coraz głupsze/bardziej żenujące.
Na obecnym etapie nie lubię już tak szczerze nikogo poza kilkoma postaciami z trzeciego planu, w rodzaju Quyburna czy Eda (chlip), więc moje życzenie śmierci dla tych, co nadal ciągną ten wózek nie wynika z obawy, że mi ich popsują, ale z litości. To tak jak z okulawionym koniem, o którym wiadomo, że już nie pobiegnie i strzał skróci mu mękę. Te postacie, co zostały to właśnie takie okulawione konie.
To prawda, śmierć Eda była tak boleśnie głupia :/ Theon i lord Friendzone przynajmniej mieli śmierć bardziej heroiczną i jakoś tam odkupili nią swoje dawne przewiny w stosunku do osób, w obronie których polegli. A Ed dostał kosą w plecy dlatego, że Sam się głupio musiał pchać na pierwszą linię zamiast siedzieć z babą i dzieciakiem w krypcie. Potem zresztą myślałem, że Sama też już pożegnaliśmy, bo jak go tam w jednej scenie Jon mijał, to leżał pod stosem zombiaków i kwiczał. Myślałem, że go tam zjadają żywcem, toteż się zdziwiłem mocno, że przeżył. Chaos był ogromny, Robak to jak dla mnie ze dwa razy zginął, ale to widocznie były jakieś randomowe eunuchy. Ich to ciężko w tych kaskach poznać.
Dotharaki i Nieskalani zostali praktycznie wybici do nogi, ale nie zdziwię się jak w następnym odcinku zobaczymy całe ich zastępy, które gdzieś tam się uchowały jakimś cudownym zrządzeniem Fabuły, coby Danka nie była zbyt osamotniona w starciu z Cersei. Bo przecież to, że ma nadal dwa smoki, przeciwko którym żadne armie nie mają szans, oczywiście nie ma większego znaczenia dla Fabuły. Będzie z nich robić tak *ujowy użytek jak w tym odcinku, żeby sztucznie wyrównywać szanse, żeby wynik ostatecznej rozgrywki ważył się do ostatnich chwil i żeby ninja-Arya mogła znów wyskoczyć znikąd i ciachnąć Cersei :/
Masz rację, kto miał umrzeć na śmierć umarł w sezonach 1-4, kto miał umrzeć na fabułę, umiera teraz, a my z zażenowaniem odwracamy wzrok, zamiast przeżywać.
Ja również wciąż lubię ludzi typu Qyburna, Eda i Berrica, wciąż mimo wszystko Ogara i Tormunda i tylko wyglądam ich żałosnych zgonów (w przypadku Eda i Berrica już się doczekałam).
Ze wszystkich śmierci przynajmniej Jorah odszedł sensownie - jak rycerz, który oddaje życie za panią swego serca, na związek z którą nie miał szans. Czysta miłość, trochę przypominająca stare dobre czasy i miłość Oberyna do siostry, czy miłość Catelyn do Robba.
Wiem, że wyszło im to przez przypadek, ale Jorah okazał się apoteozą rycerza. I niechcący w zestawieniu z nim pokazano ponownie, jak kompletnie bezjajeczny i "letni" uczuciowo jest związek Danki i Jona :DD
Dla równowagi Sam okazała się najgorszą postacią odcinka, zero progresu od pierwszego sezonu, kiedy też zawalił sprawę za Murem. Poprawka: progres był, przecież Sam zmężniał, stał się dość odpowiedzialnym ojcem rodziny, ale w tym odcinku ten progres poszedł się yebać.
Ależ na sto procent zobaczymy zastępy Unsullied i koniarzy w przyszłym odcinku. Będzie też Duch, którego widzimy na początku odcinka i potem nic, podobno jest też drugi smok, którego tyle dopatrzyłam, że smok NK rozorał mu brzuch pazurami, ale chyba jak widać to powierzchowna rana :D
"Umrzeć na fabułę" - dobre :)
Racja z tym Jorahem. Można powiedzieć, że miał chłop szczęście, że odszedł z godnością i w sumie też, że udało mu się zachować tzw. rigcz przez te wszystkie sezony. Miał oczywiście lepsze i gorsze momenty, ale z grubsza był ok. Nie skończył jako głupiec, rekwizyt albo comic relief, jak tyle innych fajnych postaci.
Zgadzam się też co do Sama. Mam wrażenie, że podobnie jak wielu innych padł ofiarą ekspresowego zamykania i łączenia wątków. Zgromadzili prawie wszystkich bohaterów, którzy się ostali w jedynym miejscu, skupili się oczywiście na katowaniu fanbase'u Jonerysem, a dla wielu drugoplanowych postaci zwyczajnie nie starczyło czasu, by służyli za coś więcej niż dekoracje. Dla Sama nie było miejsca w krypcie, bo trzeba było zmieścić jakieś kwestie mówione Tyriona i Sansy, tedy polazł się bić, ale znów - swoje 5 minut musieli mieć więksi wojacy, więc Sam robił za trochę bardziej rozpoznawalnego randoma, co prawie umar :/
Doprawdy nie wiem jakim cudem Duch, to przeżył. To chyba jeszcze większa zagwozdka tego odcinka niż to jak Arya zakradła się niepostrzeżenie do NK ;) Ale nie powiem, żebym się nie cieszył. Co do smoka - widocznie bydlę jest trudne do ubicia, co dobrze zwiastuje na przyszłe odcinki, bo mam nadzieję, że jaszczurki jednak przeżyją.
to sie po prostu w glowie nie miesci co oni zrobili w tym odcinku, JEDEN odcinek na bitwe bitew z bialymi wedrowcami ??? co to ma byc ! i co znowu pojda sie bic z Cersei przez 3 odcinki. DZIZAS
Tego można się było trochę spodziewać ten sezon to zakończenie czyli bitwy koniec dialogu.
Ciekawym jest to pytanie kto zasiądzie na żelaznym tronie ?
8 i pół sezonu wałkowali ze nocny król jesty tym ostatecznym wrogiem, ciagle te winter in coming... a tu okazuje sie ze byl tylko cieniem Cersei ktora jest tym glownym bo to jej dali ostatnie chwile jako tej złej. Ogolnie bitwa mnie rozczarowała. Taki hajp był ze chyba nie ogarneli całkowicie. Swoja drogą ładnie to rozegrali ze nie było walki Jona tfu Aegona vs Nocny Król. Wychodzi na to ze Nocny Król obawiał sie właśnie Jego. A tu zonk Arya niczym assasyn z ukrytego sztyletu zniczyła. Ogólnie dobry odcinek z nutą rozczarowania. Juz wolalbym zeby Gorąca bułka niczym Gandalf nadciągnął z armią jakiegoś wojska zapomnianego i wiernego Targayenom.
"cieniem Cersei " hhahahahahahahahahhahahahahahahhahahahhaaahaahahhhaaahahahahhahahahahahahahahaha hahhhahahahahahhahahahahahahaha , ona nie jest nawet cieniem cienia NK , ale niestety to prawda , będziemy musieli sie z nia męczyć jako antagonistką główną .
Już oczami wyobraźni widzę jak w ostatnim odcinku Arya przeskakuje nad Górą i wbija sztylet w Cersei
Uprzednio podrzynając w locie Clegane'owi gardło, dźgając Eurona w oko i jeszcze lądując rozpłaszcza Qyburna.
I wszyscy żyją długo i szczęśliwie i mają dużo dzieci, aby zaludnić te pustkowia. No przynajmniej niektórzy...
O kurła! Nie wierzę. Chciałbym od-zobaczyć ten odcinek, ale się nie da. Chciałbym aby twórcy powiedzieli, że to był spóźniony primaaprilisowy żart i tak naprawdę autentyczny 3 epizod wyjdzie dzisiaj.
Serial zszedł na psy od momentu śmierci Tywina, ale trwałem przez te nużące, nudne jak flaki kolejne odcinki, sezony w nadziei, że na końcu ujawni się intryga, która wysadzi mi mózg, postawi całą serię w zupełnie nowym świetle, tymczasem na sam koniec dostajemy TO... Względem ostatnich 3 odcinków nie mam już żadnych oczekiwań, nawet nie wiem, czy obejrzę.
Kończ waść, wstydu oszczędź.
No to teraz możemy wrócić do faktycznej gry o tron, czyli do tego o co w tym serialu tak na prawdę chodzi. Nie bójcie żaby, Wasi ulubieni bohaterowie mają jeszcze wiele okazji do imponującej śmierci. Cersei czeka z full wypasioną armią, raczej nie będzie miała problemu z resztkami tego co zostało po bitwie. Walka z nieumarłymi była wątkiem pobocznym... i tyle.
Wracając do odcinka: generalnie bezsensowne były spekulacje kto wygra tę bitwę... to było oczywiste, że NK przegra, bo przecież o czym miałyby być kolejne ponad godzinne 3 odcinki? Pytanie tylko pozostawało kto go zabije, ja stawiałam na Jona, ale dobrze, że była to Arya - niby drugoplanowa bohaterka, jednak podejrzewałam, że coś jeszcze dziewczyna namiesza. Czy jest AA? Obawiam się, że w ogóle nie dowiemy się kto nim jest...
Sam klimat bitwy mnie powalił na łopatki - był genialny ! Mroczny, ciemny świt i konieczność stawienia czoła śmierci. Na pewno nie chciałabym tam być... robi mi się słabo na samą myśl.
Czy odcinek był nudny? Nie był, miał właśnie taki być. Nie rozumiem za bardzo czego oczekiwali widzowie, którzy teraz są zawiedzeni. Za mało spektakularnej śmierci? To jak pisałam, poczekajmy aż im się Cersei dorwie do tyłków. Za mało odpowiedzi na ważne pytania? Też już pisałam, mogą w ogóle nie paść a cała seria skończy się wielkim znakiem zapytania.
Budowano taki a nie inny klimat przez wszystkie sezony tego serialu, Biali Wedrowcy mieli byc najwiekszym zagrozeniem dla swiata, zima miala pokryc wszystkie kraje Westeoros. Za latwo i za krotko to wszystko poszlo. Jeden odcinek na bitwe o losy swiata seriosuly ? Wszystko sprawialo wrazenie chaotycznego i nieprzymyslanego.
" Walka z nieumarłymi była wątkiem pobocznym... i tyle."
Dla mnie to gra o to krzesełko właśnie była wątkiem pobocznym , tak jak w 7 mówił Jon , dzieci sie bawia w piaskownicy o krzesełko , a prawdziwy król nadchodzi .
A tu okazuję sie że dzieci przeżyły , piaskownica ocalała a prawdziwy Król umarł jak Stannis ( nie dosłownie )
Bo umówmy się Cersei , Danka , Jon , Euron , to miernoty , i kto nie zasiądzie , będzie miernota .
O czym , o ratunku , dramatycznej walce o przeżycie odkrywaniu tajemnic NK i sposobu by go dobić , o poświęceniu przy stworzeniu broni która zabije NK , zdradzie Cersei ( opętanej rządzą władzy ) , walce ognia i lodu .
Powrocie magii , smoków .
A tu nawet Cersei słoni nie ma , i czym zabije 2 smoki ( które rozwaliły armie lanisterów w 7 sezonie , złota kompania jest słabsza od nich ) .
Czego oczekiwaliśmy , walki dobra ze złem , o przetrwanie , w mrocznym czasie , pełnym strachu , szaleństwa , zdrady , niepewności , smutku klęski i beznadziei ( i tutaj dominował ten klimat pod koniec bitwy , skutecznie zabity przez śmierć NK )
ale i nadziei zwycięstwa , i łez jego ceny .
I tego nie było i juz nie bedzie , niestety ( przynajmniej w serialu ) .
"A tu nawet Cersei słoni nie ma , i czym zabije 2 smoki [...]"
Najlepsi rzemieślnicy Qyburna albo produkują seryjnie skorpiony (już widzą, że to działają), albo wymyślili coś lepszego. Smok to nie A-10 Warthog i nie ma pancerza. Choć skutki użycia podobne...
A moze Qyburn zabawi sie w szewczyka dratewkę napcha do kozy trutki i podłoży przed obiadem
( i to nie jest takie głupie jakby tak pomyśleć , głupsze rzeczy widziałem juz w tym serialu , chociażby dziś :) .
A Matka Smoków zawsze im mówiła, aby pić przed obiadem. No bo wtedy nie zadziała.
A ta moja poprzednia wypowiedź trochę niezborna, bo nie przeczytałem przed wysłaniem...
Ludzie bez twarzy wystrzeliwani ze skorpionów dla lepszego zasięgu.
Po dzisiejszym odcinku to musi zadziałać.
Nom. Arya przeleciała przez co najmniej połowę gaju, a ogar zasadził jej jedynie kopa.
Człowiek bez twarzy bez problemu dosięgnie smoka i wbije mu sztylet w oko. :P
Ale smoki są nasze, to by była dywersja.
Ogar pewnie oglądał "Pingwiny z Madagaskaru", tam Julian kopem przemieszczał Morta do wybiegu Barta (słonia, którego Cersei nie dostała).
Mogliby dodatkowo grać na banjo i śpiewać "Deszcze Castamare". :
MOST
EPIC
EVER!!!!!!!
:D
Proponuję zawieszenie muzyki na
dun dun DUN!
"Lannisters send their regards"
podjęcie muzyki.
Swoja drogą gdzie się podziały grajki z Krwawych Godów? One umiały w zabijanie :)