Jak myślicie:jak MÓGŁBY się zakończyć serial? Myślę, że to ciekawy temat:-) Ja widziałabym ślub Bones i Bootha (ostatecznie przekonałaby się do religii). A może dzidziuś? Wyobrażacie sobie: uporządkowana Bones, a tu niespodzianka:-) Widziałam takie propozycje na forach amerykańskich. Piszcie swoje propozycje zakończeń.
" Don't read this if you don't like spoiler, but I think it's Booth because in one of the sides for "The pain n the heart" Booth is angry with Sweets because he didn't tell Bones that he (Booth) is alive, so... that makes sense...
anyway, I can't wait till the episode yay."
To jeden z komentarzy pod filmikiem, sory, że tak pisze nie na temat zakończenia serialu tylko mijam się z celem, ale wydaje mi sie, że to ma sens, że ta cała Pam w coś Bootha wplącze, ten strzał, to że Słodko nie powiedział Brennan itd, ale ta jej mina na zdjęciu z pogrzebem mi nie pasuje... No cóż kilka dni i sie dowiemy kto dostał kulkę, w każdym razie raczej nikt od tego nie zginie...
nie czytajcie tego, jeśli nie chcecie, ale sądząc po tym krótkim spoilerze, podobno ma dojść do wybuchu w Instytucie, przez co Zackowi stanie się coś w ręce, a srebrny szkielet zostanie skradziony. mają zamknąć cały instytut i każdy pracownik będzie miał motyw. super. ja się już nie mogę doczekać. to będzie chyba najbardziej powikłany odcinek, w którym więcej się będzie działo niż kiedykolwiek indziej...
Tak i będzie sprawa w sądzie bo jakiś filmik widziałam i wszyscy będą zeznawać i Booth wtedy powie że Brennan miała czas to zrobić ale nie wiem czy dobrze kojarzę scenki albo mi sie coś pochrzaniło. Pozdrawiam ;*
to akurat jest 13 odcinek, ten z poniedziałku, a sprawa w sądzie dotyczy jej ojca ;)
Poźna noc...
Both i Brennan wracają właśnie z miejsca zbrodni - w starej kopalni odkryto zwęglone zwłoki nastolatka...
Oboje są w smętnym nastroju, tym bardziej, że ostatnio atmosfera między nimi zdaje się wyrażnie zagęszczać...
Booth co chwila zerka we wsteczne lusterko, by spojrzeć na Kości, która nie wiedzieć czemu uparła się siedzieć z tyłu!
- O co chodzi, Bones?
-O nic!
Booth: Jasne!
Bones: Znów mi nie pozwoliłeś zbadać należycie miejsca zbrodni!
Booth: Bones, przecież nie mogłaś w środku nocy włóczyć się po szybach opuszczonej kopalni!
Bones: Zrozum, że zwłoki nosiły ślady rytualnego mordu. Jestem pewna, że natknelibyśmy się na jakiś ślad mordercy!
Booth: Miejsce zbrodni bada nasza ekipa, rano będę miał szczegółowy raport. Jeśli cię to zainteresuje, pojedziemy tam jeszcze raz...
Bones: Ale dlaczego nie mogliśmy tego zrobić teraz???
Booth: Bo jestem odpowiedzialny za Twoje bezpiczeństwo.
Brennan:Sama potrafię dać sobie radę!!
Booth: A nie przyszło ci do głowy, że nie chcę żeby ci się coś stało?
Bones: Z antropologicznego punktu widzenia, irracjonalny lęk o czyjeś bezpieczeństwo jest ściśle powiązany z wybujałym poczuciem własności i chęcią posiadania...
Booth: (wyraźnie zmieszany- półgłosem) Moze masz rację...
Brennan: To znaczy?
Booth: Może właśnie chciałbym abyś należała do mnie? A ja do Ciebie, Temperence? (Po czym zerka w tylne lusterko, żeby zaobserwować reakcję Bones)
Na twarzy Bones pojawia się grymas... Irytacja? Nie! To chyba jednak był łagodny uśmiech...
Zanudziłaś ? Chyba żartujesz ;D Bardzo fajny scenariusz, może trochę za krótki ale to nieważne ;D Pozdrawiam ;*
Właśnie rozwijaj, rozwijaj xD Chce wiedzieć co dalej!
Nie wiem, jak wy, ale ja już zaczynam rozumieć poirytowanie Bootha tekstem " Z antropologicznego punktu widzenia..." po dłuższym czasie strasznie to denerwujące.
Sala szpitalna oświetlona była skąpym światłem, niebieskie ściany drżały od pulsującyh lampek sprzętu medycznego. Linia serca spokojnie biegła własnym rytmem a krople w kroplówce wolno rozbijały powierzchnie życiodajnego płynu.
Temprence poprawiła się sennie, próbowała poruszyć ale coś uniemożliwiało jej ruch.Ból głowy nie dawał spokoju, odbijając się rytmicznie, jak echo. Powoli otworzyła ciężkie powieki. Przed sobą miała czyjąś ręke, która ciężko opadała na jej plecy obejemując ją. To dlatego nie mogła się ruszyć. Przez głowę jak na zawołanie przeleciało kilka bolesnych obrazów: błyski, ktoś leżał na trawie, podbiegła i bała się.....taaak nigdy w życiu tak się nie bała...powoli odwróciła ciało..NIE!!!.
Temprence otworzyła szeroko oczy trzęsąc się ze strachu. podniosła się powoli. Pokój szpitalny, leżała na skraju łóżka szpitalnego obejmowana jedną ręką przez Bootha.Pulsujący ból głowy okazał się bijącym rytmicznie sercem Bootha.Popatrzyła na jego poszarzałą twarz. Był nieprzytomny a ona zasnęłam obok niego na łóżku. Czuwała. Metodycznym ruchem poprawiła prześcieradło i niespokojnie rozejrzała się po sali. Nikt nie widział. Na szczęście. Musiała być zbyt zmęczona to dlatego zasnęła..wtulona w niego. Znów w głowie pojawiły się wspomnienia wczorajszego wieczoru, powoli elementy układały się w całość....
Byli w drodze...to miał być zwykły koniec akcji. Mieli pójść na kręgle, podroczyć się trochę i każdy spokojnie odszedł by w swoją stronę. On do Parkera ona do swojego pustego mieszkania...Tymczasem ktoś ich zaatakował. Najpierw błysk, potem dżwięk tłuczonego szkła. Kula trafiła w tylną szybę, ocierają się o ramie Bootha. Jej krzyk: Uważaj!!. Samochód zaczął nagle koziołkować. Wszystko jak w zwolnionym tempie..widziała skrawek nieba potem znów Bootha próbującego zapanować bezskutecznie nad pojazdem. Potem cisza.
w szpitalnej sali Temprence drżała, bezwiednie ściskając ciepłą dłoń Bootha.
Teraz wiedziała już, że koziołkowali. Samochód rozpędzony wypadł z drogi. Trochę trwało nim odzyskała przytomność.Z wysiłkiem udało się jej wydostać ze zgniecionego samochodu.W powietrzu czuć było zapach benzyny.Jedna myśl kołatała jej w głowie. Booth! Czy żyje?!Noga była złamana.WIedziała dokładnie jak, potrafiłaby powiedzieć wiele trudnych słów na ten temat.Ta wiedza jednak nie pomagało jej poruszać się. Kuśtykała wokół samochodu...Bootha nie było.Strach ścisnął jej serce zimnymi dłońmi.W oddali zobaczyła na trawie leżące ciało. Bezwładne. I chciała wierzyć że to nie on.Chociaż raz nie pozwolić sobie na racjonalizm i realizm
Łzy spływały jej po policzkach, jeszcze raz spojrzała na nieprzytomnego Bootha leżącego na lóżku szptalnym.Pogłaskała go drżącą dłonią po policzku. Nie wiedziała co to było za uczucie.Coś bolesnego, nie dającego sie kontrolować zamieszkało w jej sercu. Teraz miała w sobie tyle słów, ale wczoraj po prostu nie mogła żadnego wykrztusić....
Przywieziono go do szpitala. Cały czas była przy nim. Kiedy odzyskał przytomność i spojrzał na nią. Widać było, że mu ulżyło. Ona żyła. A ona?po prostu się rozpłakała. Nie potrafiła powiedzieć nic odpowiedniego , nic mądrego. Płakała przytulona do jego ciała. Booth delikatnie pogłaskał ją po policzku, widac było że chciał ją uspokoić, ale maska tlenowa uniemożliwiała mówienie. Scisnął mocno jej dłoń i znów stracił przytomność.
Dlaczego znów nie umiała nazwać tego co czuje? Przecież wiedziała, może od zawsze. I nienawidziła siebie, że zachowuje się tak irracjonalnie, I nienawidziła siebie za...
przemyślenia przerwał dotyk, ciepły dotyk Bootha, który ścisnął jej dłoń. Temprance zobaczyła jak Booth otwiera oczy, które powoli przyzywczajają się do światła. Zauważa ją, ciągle siedząca blisko niego, sciskającą mu dłoń, całą we łzach. Taką Temprance, której nigdy nie widział. Pewną obaw, niespokojną, drżącą i niepewną. Chciała coś powiedzieć....
- ciii...nic nie mów- powiedział ochrypłym głosem- jestem tutaj.
- myślałam....myslałam - próbowała się uśmiechnąć, że niby to nic. Że przezież on żyje, że wszystko będzie dobrze. Powinna być silna i być oparciem dla niego...
- nigdy bym Cie nie zostawił...spokojnie- powiedział bardzo cicho.
Temprance nie wytrzymała i przytuliła się gwałtownie do niego, mocno, żeby nic już nie mogło jej od niego oderwać..
- ciii, już dobrze...juz dobrze kochanie...- Booth całował jej włosy szepcząc jak do małego dziecka- nigdy Cię nie zostawie..ciii
W drzwiach stała Angela i usmiechała się tajemniczo.Z tyłu za nią Hodgins wyszeptał jej do ucha
- nareszcie...
Genialne ! wonderful ! ;D Po prostu świetny ;D Mi coś nie może wpaść do głowy żaden pomysł . . . Pozdrawiam ;*
Fantastyczne. Cudnie się czyta. Autentycznie bałam się o Bootha. I to "kochanie" na końcu... świetne. Kiedy następne?
Niedawno się zorientowałam, że moja największa pasja czyli czytanie książek na razie zeszła na bok... za sprawa tego forum. Wasze scenki zapewniają wszystko czego wymagam od książek: Dobra akcja, utarczki słowne lub dobre dialogi i miłość głównych bohaterów, choć nie jest ona tak do końca... jak to nazwać? Zdefinowana? Nie... po prostu że oni sami nie zdają z niej sprawy. Dziękuję za ciągłe zapewnienie rozrywki :)
Shann, to jest boskie, naprawdę boskie. Bez słów, tylko myśli. Przepiękne, czegoś takiego jeszcze nie było na tym forum, można powiedzieć, że stworzyłaś nowy gatunek scenariusza:)
no taka mała fantazja na temat:)tak mi się wydaje, że między tymi dwojga słowa nie mają takiego znaczenia jak gesty i spojrzenia. Że oni nie mówią o sobie, oni świadczą o sobie. To co dla sibie nawzajem robią, jak sie dla siebie nawzajem zmieniaja jest absolutnie fascynujace. to mialam nadzieje pokazac...mam nadzieje ze sie udalo:)
no i fakt zrobilam sobie mila przerwe z pisania pracy dyplomowej:):)hehe
to forum dzieki nam żyje a ja sobie milej żyje dzięki niemu:)
hehehe za dużo Harlequinów kiedyś czytałam:P:P czekam na wasza kontr-propozycje
aaa cudowne :) czytam i mi się humor poprawia... czekam na wasze następne dzieła bo jestem zdołowana dzisiaj ;(... próbuje sama coś napisać ale jeszcze muszę popracować ;) powodzenia :D
Świetne opowiadania! Geniusze z was! Ja chyba nic nie napiszę... Lepsza jestem w fantastyce i s-f. Piszcie dalej!
Nie wiem co mnie naszło, bo dłuższy czas nie miałam żadnego pomysłu a tu nagle bum! i piszę. Z tym, że to bardzo mało prawdopodobne...
niestety... :(
Popołudnie w gabinecie Brennan.
Angela: Gotowa?
Brennan: Na co?
Angela: Nie mów, że zapomniałaś...
Potwierdzająca fakt mina Temperance.
Angela: Kurs tańca...- przy tych słowach do pomieszczenia wchodzi Booth.
Booth: Jaki kurs tańca?
Brennan: Nie idę, Ange.
Angela: Nie ma mowy, masz już partnera czy mam ci znaleźć? Jest taki gorący blondyn...- rozmarzony uśmiech Angeli- Może jemu uda się wyrwać cię z tego...
Booth: Ja z nią pójdę!
Brennan i Angela odwracają się równocześnie z wytrzeszczonymi oczami.
Booth: No co?
...
Brennan: Ange ja nie chce!
Przyjaciółka ciągnie ją za rękę do środka i już nie ma odwrotu. Bootha jeszcze nie ma, miał przyjść na miejsce troszkę później. Hodgins czekał już na Ang.
Brennan: Widzisz? Nie ma go. Idę stąd!
Angela: Ale jest za to nasz blondyn!
Szybka muzyka przypominająca gatunkiem salsę płynie już z głośników, w czasie, kiedy Angela przedstawia Temperance owemu blondynowi. Po chwili suną parami po podłodze. Brennan w objęciach mężczyzny, co dziwne radzi sobie całkiem nieźle...
Z szerokim uśmiechem na twarzy zauważa rękę na barku partnera (w tańcu oczywiście). Kiedy ten się odwraca, stoi oko w oko ze wściekłym Booth'em.
Tancerz: Kto ty?
Booth: Jej partner.
Tancerz: Partner? W jakim sensie?
Booth: W każdym!
Brennan: Booth?- zdziwiona tym co przed chwilą usłyszała.
Na nic zdają się prośby Brennan, żeby nic mu nie robił. Seeley znika za drzwiami, po czym wraca i podaje obie ręce Temperance. Oplata ją rękami i przysuwa bardzo blisko siebie. Z początku wolnym krokiem tańczą w rytm muzyki, z czasem coraz bardziej wczuwają się w atmosferę gorącego tańca. Booth przesuwa ręce niżej i obiera je na biodrach Brennan...
Na dworze było już ciemno, kiedy kurs został zakończony. Nie mieli daleko, więc Seeley zaproponował, że odprowadzi ją do domu pieszo. Jasne światła z okien wieżowców i przydrożnych reklam dawały snop światła na chodniki, po których wolnym krokiem wędrowało dwoje tak dalekich, a jednak tak bardzo bliskich sobie ludzi...
Brennan: Co mu zrobiłeś? Nie widziałam go ani razu, odkąd wyszedłeś z nim na zewnątrz.
Booth z uśmiechem pod nosem: Nic takiego...
Brennan: A ten tekst z "partnerem"?
Booth jakby tylko czekał na to pytanie. Rozejrzał się. Byli już blisko jej mieszkania. Poczuł, że patrzy na niego i oczekuje odpowiedzi. Powoli złapał w ciemności jej rękę, a drugą oplótł ją w pasie. Po czym znowu zaczął z nią tańczyć.
Brennan: Co ty robisz?!
Booth: Ciii...
Nie wyrywała się z uścisku jego silnych ramion, choć jej realistyczne podejście do życia podpowiadało, że robią z siebie wariatów tańcząc na środku chodnika. Przechylił ją w tył. Na jej twarz padło światło odsłaniając piękny uśmiech, który Booth zakrył namiętnym pocałunkiem. Temperance oplotła jego szyję rękoma. Wziął ją na ręce, nie przestając całować i wniósł po schodach do mieszkania...
Tańcząca zakochana para
A ja się dziwiłam czemu oni mają tak dużo "tańczących" zdjęć na różnych premierach. Teraz już wiem :)
No i Booth -partner w każdym sensie :)
Super tekst. Podobają mi się opisy...to o wieżowcach, o tańcu i "dwoje tak dalekich, a jednak tak bardzo bliskich sobie ludzi..."
Nadrabiając zaległości w czytaniu Waszych dzieł....Świetne-wszystkie razem i każde z osobna. Niewiarygodne ile to pomysłów kryje się w naszych głowach! I fajnie, że możemy się nimi tutaj podzielić;)
Pozdrawiam wszystkich piszących!!!
;D Jaki świetny scenariusz ;D A poza tym jak by się spełnił to pewnie był by to ostatni odcinek, no bo niektórzy mogli by powiedzieć że ich późniejsze całusy są już nudne i oczywiste ;D Ja tam się cieszę z aktualnego rozwoju "sprawy" ;D I czekam na 4 sezon ;D Pozdrawiam ;*
Znowu zbocze z tematu, ale przeczytałam jedną wypowiedź na forum, którego tematem była ksywka Bootha... Zacytuję:
" McCutie, do I really need to explain , just look at him."
Naprawdę się szczerze uśmiałam, ale ma dziewczyna zupełną rację! xD
hehe to takie w stylu Bootha posłać wściekłae spojrzenie konkurentowi i wyjść z nim "na zaplecze" hehe
taaa trzeba przynzać ze w tańcu jest taka magia i myśle że wbrew temu co napisałaś to bardziej możliwe niż się spodziewamy!!
Moja wizja Wannable in The Weeds (czy jak to się pisze:). Miłego czytania:-)
Wszystko działo się w ułamkach sekund. Pam...Strzał...BOOTH. I to ukłucie w sercu, kiedy upadł na podłogę. Teraz pochylała się nad nim szepcąc: Booth...Seeley.... Ambulans przyjechał po kilku minutach. Dla niej trwało to jednak całą wieczność. Zjawiła się także policja, nie to jednak było ważne....Booth...Boże... żadnej reakcji. Poczuła, że ktoś kładzie jej rękę na ramieniu. Wolno odwróciła głowę, kątem oka spoglądając na swojego partnera.
- Pani jest rodziną...? - zapytał sanitariusz.
- Ja..ja....- nie potrafiła wydobyć z siebie ani słowa.
- Tak czy nie? - sanitariusz najwidoczniej nie miał pojęcia, co w tej chwili przeżywała.
- Nie...ale...ja...
- W takim razie proszę się odsunąć.
Sanitarisze błyskawicznie położyli nieprzytomnego Booth'a na noszach. Widziała jeszcze jak próbują wkłóć się w bezwładne ramię Seeley'a. Widziała jak zamykają się drzwi karetki....stała ubrudzona krwią, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się stało..Wielka łza spłynęła jej po policzku...
- Kotku, wszystko będzie dobrze - usłyszała pokrzepiające słowa przyjaciółki.
- Ja...powinnam tam..powinnam... pojechać.
- Skarbie, jesteś w szoku. Uwierz mi, to nic nie da...Hodgins pojedzie do szpitala.
.......................................................................
Siedziały w gabinecie Brennan. Bones jak zahipnotyzowana wpatrywała się w telefon. Hodgins...Dlaczego nie dzwoni...?
- Wypij, dobrze ci zrobi- Angela podała jej jakiś napar.
Brennan spojrzała na nią, jakby ktoś wyrwał ją z transu.
- Nie, nie...już mi lepiej...Wybacz, ale...Ja...Chciałabym zostać sama..
- Rozumiem - odpowiedziała Angela i posłała jej pokrzepiający uśmiech, po czym wyszła.
Brennan podeszła do okna. Tysiące myśli przychodziło jej teraz do głowy...Drżącymi dłońmi próbowała wziąć szklankę z naparem. Wypuściła ją jednak z rąk. Pochyliła się by pozbierać szkło... zraniła się. Krew wolno sączyła się ze skaleczonej dłoni. Temperance skuliła się, drugą ręką zakryła twarz. Mijały minuty, a ona....zwyczajnie płakała. Podniosła głowę, gdy usłyszała kroki Angeli.
- Już po wszystkim...dzwonił Hodgins.Okazało się, że to tylko... - podeszła do przyjaciółki - Boże, kotku co ci jest? Już wszystko w porządku...
Odpowiedziało jej smutne spojrzenie. Widząc je Angela mocno objęła przyjaciółkę, po czym spojrzała jej w oczy.
- Wciąż twierdzisz, że to tylko przyjaźń?
Brennan spuściła wzrok.
Odeszłam troszkę od aspektu rodzinnego, bo miałam wizję...:-)
Wow!widze że troszke zainspirowałam:P co jak co ale nic tak nie zbliża ludzi jak sytuacje znad krawedzi, szpitale, postrzały itd:D:D!Podoba mi sie tutaj Angela....aż moge sobie wyobrazic jej wątpiącą mine gdy mówi : "wciąz twierdzisz ze to tylko przyjaźń?" haha
Przyznam się, że Twój pomysł trochę mnie zainspirował:) Aha, obecność Angeli jest tu szczegółowo przemyślana. Taki dobry duszek:-)
"Wciąż twierdzisz, że to tylko przyjaźń" GENIALNE ! ;D Ja też bym chciała mieć takie wizje jak ty ! ;D Ale coś ostatnio nie mam weny twórczej wybaczcie. Pozdrawiam ;*
Świetne po prostu świetnie...
"- Wciąż twierdzisz, że to tylko przyjaźń?"
Nie no cudny tekst jak wyjęty z ust Angeli.
"Teraz pochylała się nad nim szepcąc: Booth...Seeley.... "
Normalnie mało się nie popłakałam...
Pozdrawiam gorąco i czekam na następną część!!!
Cudne.... tylko dlaczego nie pozwolili jej jechać?
Może teraz zda sobie sprawę, że to uczucie to nie przyjaźń. Mimo iż nienawidzi psychologi :)
Ucieszyłabym się widząc taką scenę w serialu... ale obawiam się że scenarzyści nie mają takiej wyobraźni jak ty
:D
wow, nie ma to jak poczytać sobie w przerwie nauki prezentacji maturalnej paru fajnych scenariuszy. widać, że wasze prace są bardziej... hm... dojrzalsze? chyba tak. fajne macie pomysły. pozdrowienia ;)
Dziewczyny, może byłybyście tak miłe i podały przy najbliższej okazji swoje imiona, bo po nickach to raczej ciężko się z czaić, a widzę, że stworzyłyśmy już naszą hm... "wspólnotę" xD
hej wszystkim;) obserwuje was od jakiegos czasu i bardzo podobaja mi sie wasze scenariusze. tak trzymac !!ja nic narazie nie pisze bo wypadłabym tak jakby moje teksty to byly teksty przedszkolaka a wasze to teksty Słowackiego. Za wysokie progi na lisie nogi-;) mam nadzieje=jestem pewna ze nadal bedziecie tak pisac
Co wy takie wystraszone? Próbujcie!
__________________________________
Moje dwa scenariusze, ale każdy całkowicie inny, więc żeby się komuś nie pomieszało...
Scenariusz nr 1(krótki):
Kolejna sprawa morderstwa, jak co dzień. Booth i Brennan oglądają miejsce zbrodni- błotniste rumowisko za miastem.
Brennan: Rusz sie!
Popycha go mocno do przodu, a on nie utrzymuje się na śliskim gruncie i wpada prosto na ofiary morderstwa.
Booth: Bones! Wiesz jakie to obrzydliwe?! Jesteś normalnie zimny trup!
Brennan: OPrzepraszam... Widzisz, co narobiłeś? Teraz jesteś częścią miejsca zbrodni. Pakujcie to wszystko!- krzyknęła do ekipy- A ty idziesz ze mną do instytutu będziesz bardzo potrzebny Hodginsowi.
....
Brennan: Ang, widziałaś gdzieś Hodginsa?
Angela: Co z wami do diabła? (to przez poprzednią sytuacje z Cam) Przecież ja go nie pilnuje.
Booth: Długo jeszcze mam tak za tobą chodzić?
Brennan:... Wezmę parę rzeczy. Idź do mojego gabinetu.
Weszła "do siebie" i rozłożyła walizkę na stoliku.
Brennan: Rozbieraj sie.
Booth: Że co?!
Brennan: To znaczy, zdejmij koszulę.
Zero reakcji.
Brennan: Mam ci pomóc?
Zrobiła głupią minę i zaczęła rozpinać guziki. On patrzył na nią tylko z głupim uśmieszkiem. Zdjęła mu koszulę i zaczęła zbierać z niej próbki krwi, ziemi i każdych innych śladów, które mógł "zabrać" z ofiary. Booth oparł się rękami o stolik stojąc za jej plecami i pochylił się, by widzieć co robi. Odwróciła się powoli czując na sobie jego oddech.
Brennan: Mógłbyś się odsunąć? Jeszcze chwila, a ja będę miała te próbki na bluzce...- sączyła, kiedy byli tak blisko, że ich nosy stykały się ze sobą.
Booth odsunął się jakoś niechętnie i stanął obok. Po chwili podała mu koszulę, niedbale zaczął zapinać guziki.
Brennan: To by było na tyle.
Już chciała odejść, ale Booth złapał ją za rękę.
Booth: Mogłabyś?- wyciągnął do niej rękę trzymającą krawat.
Przewróciła oczami. Przekładając krawat przez głowę, poprawiała mu kołnierz. Spojrzał jej w oczy i objął ją w pół. Spojrzała na niego. Jego wargi delikatnie dotknęły jej ust... Nagle jakby oprzytomniała i odsunęła się od niego gwałtownie.
Brennan: Booth, my nie... nie możemy.- i jak najszybszym krokiem starała się stamtąd uciec.
Booth przeciął jej drogę. Trzymał ją po obu stronach rękami za głowę, żeby nie spuszczała wzroku.
Booth: Powiedz mi, czy tego chcesz? Bones, ja muszę to usłyszeć!
Położyła dłonie na jego rękach i odsunęła je od siebie. Ominęła go i wyszła z gabinetu. Stał nieruchomo, jakby świat dla niego znikł, bo przecież ona była jego światem. Odwróciła się. Przetarła napływające jej do oczu łzy...
-- może się ktoś pokusi o ciąg dalszy? Bardzo proszę --
Scenariusz nr 2:
Booth jechał do instytutu. Zadzwonił telefon.
- Booth, twoja partnerka miała wypadek. Ktoś stuknął ją samochodem i zwiał.
- Gdzie ona jest?
- W szpitalu...
Rozłączył się, nawet nie pytał w którym szpitalu, wiedział, że musiała być w tym najlepszym. Nacisnął pedał gazu...
....
Booth: Co z nią?
Dr.: Wstrząs mózgu. Nieźle ją poturbował... i...
Booth: Co jeszcze?
Dr.: Po takim urazie... Bardzo możliwa jest utrata pamięci.
Booth: Jak to?
Dr.: Wszystko może wrócić, ale nie tak szybko. Do tego czasu najbliżsi powinni jej wszystko opowiedzieć. Pan jest jej mężem?
Booth: Tak... Nie! To znaczy partnerem... w pacy. Mogę przy niej siedzieć?
Dr.: Proszę bardzo.
Siedział przy łóżku i trzymał ją za rękę. Jeszcze się nie obudziła. Kolejna pielęgniarka wysyłała go do domu, lecz choć zbliżała się już 4 rano nie chciał odejść dopóki nie zobaczy jak się budzi.
Kolejne wizyty, kolejne telefony, ale jego nic nie mogło odciągnąć od tego łóżka. Poczuł, że lekko ściska jego dłoń. Pochylił się nad nią. Spojrzała w jego oczy i chociaż nie pamiętała kim jest wiedziała, że bardzo tęskniła za tymi oczami. Zdjęła maskę.
Brennan: Kim jesteś?
Booth: Booth, Seeley. Jestem twoim partnerem.
Brennan: Jakim partnerem? Co cię ze mną łączy?
Booth: Partnerem w pracy.
Nadal czekała na drugą odpowiedź.
Brennan:... A ja? Co ja czuję do ciebie?
Booth:... Nie wiem...
Angela wpadła do pokoju i rzuciła się, by objąć przyjaciółkę.
Angela: Booth, czego nie zadzwoniłeś?! Martwiliśmy się o nią! Jak się czujesz kochana?
Brennan: Dobrze, ale kim ty jesteś?
Angela: Co z nią?- zwracając się do Bootha.
Wyciągnął ją na korytarz i przekazał to co lekarz. Po czym wypuścili ją do domu. Została z Angelą, a Booth pojechał do pracy.
Brennan: Ang, czy ja... Czy Booth i ja...
Angela uśmiechnęła się widząc, że nawet " nowa" Brennan pyta najpierw o niego.
Angela: Kochanie... Nigdy nie umiałaś się do tego przyznać, a przecież przede mną nic się nie ukryje... Was łączyło coś...takie oddanie, troska, zazdrość o siebie nawzajem...
Przerwał jej dzwonek telefonu.
Angela: Muszę iść. Poradzisz sobie?
Brennan pokiwała głową i pożegnała się z nią.
Angela: Co się dzieje?- spytała siadając na przeciw Bootha w knajpce.
Booth: O co cię pytała?
Angela: Brennan? Damskie sprawy. Zapomnij. Nic nie powiem! Wiesz, lepiej do niej idź...- rzuciła na koniec i wróciła do instytutu.
Seeley spokojnie dopił kawę i wsiadł do samochodu.
Dom Brennan. Dzwonek do drzwi. Otworzyła. Spodziewała sie, że to właśnie on.
Brennan: Siadaj. Kawy? Herbaty?
Booth: Nie...
Usiedli obok siebie na kanapie.
Brennan: ... Dlaczego nam się nie udało?
Booth: Co?
Brennan: Zachowujesz się jakbyśmy byli parą po nieudanym związku.
Booth zaśmiał się i spojrzał jej w oczy.
Booth: Myślisz, że mogłoby sie udać?
Brennan: Ja straciłam pamięć. Ty mi to powiedz...
Przysunęła się i zamknęła oczy, żeby go pocałować, ale on ją zatrzymał.
Booth: Bones, nie... Nie mogę korzystać z twojego wypadku. Ty było by...
Brennan: Booth, ja kłamałam.
Booth: Słucham?
Brennan: Kiedy się obudziłam i zobaczyłam nad sobą twoje oczy... Pamiętałam wszystko. Chciałam tylko... Tylko wiedzieć, czy ty... Przepraszam...
Booth: Nie musisz... Teraz tak.
Brennan: Co tak?
Booth: To...
Zaczął ją całować i kłaść na kanapie...
________________________________________________
Oba scenariusze czekają na dokończenie i chciałabym, żeby to ktoś inny je dokończył. Tak jest zawsze ciekawiej.
* A na marginesie, ja nie mam nicka od imienia " Anka", tylko Angelika ;]
http://pl.youtube.com/watch?v=tV07H-wwcEA&feature=user
Z boku jest reszta części. Coraz bardziej nie mogę się tego odcinka doczekać i same moje ulubione piosenki ;]
Nickelback ;] Clarkson i Brennan hyhy xD Ciekawe jak zaśpiewa :]
No to teraz ja się przedstawię: mam na imię Paulina, tyle, że częściej zwracają się do mnie Szpilka, Paula albo Wiola(ostatnie nie wiem dlaczego;)
I powiedziała :
Brennan: (półszeptem) Przepraszam, nie mogę teraz ci odpowiedzieć. Uciekła na parking i wsiadła do swojego samochodu.
Booth stał nadal w drzwiach ale gdy uświadomił sobie co się stało zaraz pobiegł za Brennan. Nie zdążył odjechała. Sam też wsiadł do samochodu jeździł po mieście do granic możliwości. Brennan też jeździła po mieście by wyładować emocje. Spotkali się. Sami siebie nie zauważyli jechali przed siebie jak najdalej , by zapomnieć o wydarzeniach z pełnego napięć dnia. Brennan zaczęło brakować benzyny. Zatrzymała się. Booth nie wiedząc że to ona zatrzymał się by pomóc. Wysiedli z samochodów kiedy tylko się rozpoznali oboje znieruchomieli. Ich radia włączone były na tej samej stacji i właśnie leciała piosenka Brandi Carlile - The Story ( tak jakoś lubię tą piosenkę ;D i tutaj link : http://talrasz.wrzuta.pl/audio/lWcGAJQwW7/02.the_story-brandi_carlile ) Brennan ocknęła się i gdy zobaczyła smutną minę Bootha natychmiast podbiegła do niego.
Booth: Czy coś stało się z twoim samochodem ?
Brennan: Olać samochód ty jesteś najważniejszy ! Rzuciła mu się na szyję.
Booth: Ale Temperance nie musisz. Ja zrozumiem wszystko.
Brennan: Ale ty nic nie rozumiesz !
Pocałowała go. On zdziwiony odwzajemnił pocałunek i objął ją i zaczeli tańczyć na środku ulicy w świetle gasnących powoli lamp ulicznych. Długo tak tańczyli gdy zaczęło świtać.
Booth: A co się stało z twoim samochodem ?
Brennan: Zabrakło mi benzyny.
Booth: No więc może cię odholuję ?
Brennan: No dobrze.
Gdy dojechali do jej domu.
Brennan: Wejdziesz?
Booth: Chyba nie powinienem.
Brennan: Przestań ( całus )
Booth: Za co to ?
Brennan: Za to że jesteś
Booth przytulił ją mocno i powiedział głaskając ją po głowie : Zawsze będę. Weszli oboje na górę do jej mieszkania.
KONIEC
Pokusiłam się dokończyć 1 scenariusz Andzi. Andzia jak ci się podoba ? I wam też ? ;D Mam nadzieję że się podoba. Skoro się przedstawiacie to czas na mnie ;D Mam na imię Agata ;D Pozdrawiam ;*
piosenka jest suuper! wow!
a scenariusze??? poprostu bosko!
podług was to ja się do pisanie nie nadaję, wolę czytać i komentować! poprostu bosko!
dość długo mnie nie było, i zanim dziś nadrobiłam zaległości w czytaniu to minęło trochę czasu.
ale normalnie jestem pod wrażeniem. bosko dziewczyny, oby tak dalej!
a tak wogule - mam na imię Kinga.
Kinga(Roene Alexx ) Piszesz super scenariusze ;D NAPRAWDĘ ! ;D Pisz dalej. Pozdrawiam ;*
Dobry pomysł z tą piosenką...A jeśli już jesteśmy w temacie nastrojowych melodii to polecam Sarę Lov, np: http://veronica-nika.wrzuta.pl/audio/nVnS7KOEzM/sara_lov-tell_me_how Choć nie ukrywam, że z niecierpliwością czekam na inny song w jej wykonaniu- "Fountain", czyli tą piosnkę z końcówki odc. 13 III serii-scena przed sądem:))) Ale niestety nie jest jeszcze dostępna w sieci:(
A co do imienia-mój nick mówi sam za siebie;)
Pozdro!
dzięki Rogata, naprawdę miło mi to przeczytać, że komuś się podoba.
pomyślę i może uda mi się jeszcze coś skleić. :)
a co do piosenki: nic nie powiem, bo mi się pół godziny temu głośniki do końca popsuły. będę musiała do naprawy oddać.
bardzo mi sie podobała scena ze "ściąganiem próbek" hehe przyznam że świetnie oddałaś chemię jaka występuje między nimi!!!rewelacja:)
Szczerze Słowacki był do bani:D:D:D a nasze scenariusze??bardziej porównalne do Daniele Steel:D hehe
Kolejna część naszej wizji na:
http://www.filmweb.pl/topic/844660/Bones+by+Marlen+%26+Rokitek-nasza+twórczość+% 29.html
Serdecznie zapraszamy do czytania i komentowania
M&A