Był piękny słoneczny dzień.Wakacje.Większość ludzi w Jefersonian ( nie wiem czy tak się to pisze) wyjechała na urlop lub już z niego wróciła.Tylko Dr Brennan jak zwykle pracowała w swoim gabinecie.Nie chciała wyjechać ponieważ jak zwykle miała dużo pracy.Coś jednak nie dawało jej spokoju.Od dłuższego czasu nie czuła się za dobrze,jednak bagatelizowała swe dolegliwości."Nic mi nie jest,to tylko przemęczenie" - myślała.Kończyła pisać raport z zakończonej z Boothem sprawy.Za chwilę miał po niego przyjść.Nie mogła się skupić,co jej się zwykle nie zdarzało.
- Cześć Bones,masz dla mnie ten raport?
- Przepraszam ale jeszcze go nie skończyłam,czy mógłbyś przyjść po niego wieczorem?
- Jasne Bones nie ma sprawy,ale powiedz mi,czy coś się stało?Źle wyglądasz..
- Nic mi nie jest,to przez tą pogodę.
- No dobra.Więc przyjdę wieczorem po raport.
Booth poszedł,a Tempi cieszyła się,że nie drążył tematu jej złego samopoczucia.Wstała,postanowiła zrobić sobie herbaty.Nie doszła jednak do stolika,ponieważ zemdlała po drodze.W tym samym momencie do jej gabinetu weszła Angela.Położyła Brennan na tapczanie i ocuciła ją.Gdy Brennan doszła do siebie Ange zrobiła jej herbaty.Postanowiła porozmawiać z przyjaciółką
- Brennan nic Ci nie jest?Nie wyglądasz dobrze,jesteś cała blada,a to zemdlenie nie wróży nic dobrego.
- Nic mi nie jest Ange,to tylko przemczenie.Mam prośbę możesz nikomu nie mówić,że zemdlałam?Nie chciałabym nikogo martwić.
- Nie podoba mi się to.Powinnaś powiedzieć Boothowi..
- Nie mogę,od razu będzie się martwił i każe mi iść do lekarza.
- Słodziutka,jesteś moją przyjaciółką i bardzo Cię kocham,ale tym razem Cię nie posłucham.Jeżeli nie powiesz Seelemu to ja to zrobię.
- No więc dobrze powiem mu,ale z antropologicznego punktu widzenia...
- Nie ma antropologicznego punktu widzenia,poprostu mu powiedz albo ja to zrobię - powiedziała Ange i wyszła z gabinetu zostawiając jej dokumenty na biurku.
"Muszę coś z tym zrobić.To złe samopoczucie nie daje mi spokoju od dwóch miesięcy.Pójdę do lekarza,zrobię badania i okaże się,że wszystko jest ok" - pomyślała.Jak postanowiła,tak zrobiła.Wyszła z Instytutu na chwilę udała się do lekarza i zrobiła wszystkie potrzebne badania.
- Proszę się zgłosić po odbiór wyników za 2 godziny - powiedziała pielęgniarka.
"Jeszcze dwie godziny stresu i po sprawie"
Wróciła do Jefersonian,gdzie w tym czasie przywieźli jakiś szkielet z czasów wojny.Wszyscy stali nad nim i każdy zajmował się swoją działką.Brennan podeszła do nich i zajęła się identyfikacją.Mówiła i mówiła,lecz nikt jej nie słuchał.
- Co jest?Mam coś na nosie,czy co?Patrzycie na mnie jak na okaz muzealny.
- Moje robaki wyglądają lepiej od Ciebie dr Brennan - powiedział Hodgins
- Jesteś bardzo blada - stwierdził Zack
- I bardzo wyszczuplałaś. To raczej nie jest wina żadnej diety - rzekła Cam.
- Nic mi nie jest to tylko przemęczenie.Naprawdę wszystko ok.
Zajęli się więc identyfikacją.Po dwóch godzinach Brennan udała się do domu,tak przynajmniej powiedziała.W rzeczywistości udała się do lekarza.Bardzo się denerwowała czekając w poczekalni.Wreszcie zawołali ją.Weszła z bijącym sercem
- Witam panno Brennan
- Witam doktorze.
- Mam dla pani wiadomość,mianowicie....
To na dziś koniec.Komentujcie.To mój pierwszy scenariusz wiec nie jest za cudowny.
Ach, nie wytrzymam tego napięcia!
Tekst Hodginsa "Moje robaki wyglądają lepiej od ciebie", po prostu zwalił mnie z nóg:) Nie mogę si.ę już doczekać cedeka:)
Twoje teksty są takie no śmieszne.. Zawsze jak czytam to nie chcę tego kończyć.. Czekam na następne i Pozdrawiam
Kobieto ! Dodawaj kolejną część ;D Ja mam nadzieję że z nią będzie wszystko ok ;D Pierwszy scenariusz a ty już wiesz w którym momencie zakończyć scenariusz tak aby wszystkich ( przynajmniej mnie ) cholera trafiała z ciekawości ;D Pozdrawiam ;**
No proszę, chwilę mnie nie było i już nowe opowiadania.. Czekam na dalsze cześci. Umiecie trzymać w napięciu ;D
I zgadzam się z Minority8D, tekst Hodginsa był boski, taki właściwie w jego stylu ;d
np. ze brennan jest chora i musi wziasc dlugi urlop i pojechac na rekonwalescencje do senatorium w polsce <zart> moze bez tego senatorium
KOCHANE DZIECI, WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI WASZEGO ŚWIĘTA!!!
Uwaga! Tekst nie jest przeznaczony dla dzieci, zwierząt i kobiet w ciąży!!!!
Kolejna sprawa dotyczyła szczątek ludzkich znalezionych w opuszczonej piwnicy. Kaliber broni i sposób zabójstwa, które było ewidentną egzekucją, odsyłały Brennan i Bootha do pewnego szefa pomniejszej waszyngtońskiej mafii, który słynął ze swojego zamiłowania do stylizacji na Ala Capone, dlatego swoją siedzibę miał w najstarszej części stolicy, w jednej z ogromnych kamienic. Udali się tam, aby porozmawiać z bossem.
Booth i Brennan właśnie weszli w jedną z pięknych bram, która prowadziła do budynku. Byli już w połowie ciemnego tunelu, kiedy naprzeciwko nich, jeszcze dość daleko, pojawiło się trzech mężczyzn.
Booth zwolnił kroku i uważnie przyglądał się jednej z niewyraźnych postaci, które zmierzały w ich kierunku. Wykonali jeszcze kilka kroków. Brennan, ględząc coś o antropologicznym uwarunkowaniu powstania mafii, spojrzała na partnera. Po tych kilku latach spędzonych z Boothem od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Widziała, że z wyluzowanego gościa przemienił się w ułamku sekundy w ogara, który zwietrzył zwierzynę. Nie wiedziała, co się wydarzy, ale wiedziała, że musi być czujna. Postacie były już dobrze widoczne. Booth zaklął. Gdyby teraz zawrócili, byłoby to podejrzane. Jedyne co mógł uczynić, to....
...wykonał zwrot w lewo, w kierunku Brennan. Chwycił ją za ramię i popchnął w stronę ściany, napierając jednocześnie na nią całym ciałem, drugą ręką przytrzymywał, żeby, zaskoczona atakiem, nie upadła. Gdy oparła się już plecami o mur, przycisnął ją do niego całym sobą. I zaczął całować w usta. Po chwili ugiął nieco nogi, chwycił Brennan od tyłu za uda i podciągnął ją w górę, żeby oplotła nogami jego pas. Objęła go mocno za szyję i jednocześnie zrobili ruch, który sprawił, że Brennan ciasno oplotła biodra partnera nogami, w swoich ramionach ukryła jego twarz, zaś jej dłonie mogły błądzić we włosach mężczyzny (wyszło im tak dobrze, jakby od lat ćwiczyli to zachowanie na szkoleniach FBI). Booth całował jej szyję, potem dotarł do ucha...„Jęcz!” – szepnął. Zaczęła Brennan koncert. Gdyby wiedział, do czego jest zdolna, to by nie poprosił. Jej pomrukiwania i coraz szybsze jęki poruszyłyby kamień, co tam kamień – cały Giewont, a co dopiero mówić o zdrowym, jeszcze dość młodym i w dodatku poszczącym od jakiegoś czasu mężczyźnie. Dlatego też nie ma się co dziwić, że i jemu wyrwało się małe co nieco. Brennan słysząc to, poczuła taki przypływ namiętności jak nigdy wcześniej. Jednym słowem: zaszalała.... Całowała jego twarz, pieściła uszy, usta... Booth, ogłuszony początkowo intensywnością jej pocałunków, przyłączył się do niej z jeszcze większą mocą. Przez kilkanaście sekund czuli się, jakby świat zniknął, a oni byli na bezludnej wyspie...
Wyglądali jak para bardzo niewiernych małżonków, którzy chcąc umknąć przed oczami zainteresowanych osób, udali się do rzadko uczęszczanej przez zwykłych śmiertelników dzielnicy, by w jakimś odludnym miejscu zaspokoić podwójnie grzeszne pragnienie. W każdym bądź razie w przechodzących za plecami mężczyznach nie wzbudzili żadnych podejrzeń. Posypały się za to niewybredne żarty o pożyczeniu pieniędzy na pokój w hotelu i minusach prezentowanej pozycji seksualnej.
Odgłosy kroków i rozmów ucichły. Para przy ścianie jakby zastygła. Ale to było tylko złudzenie. Pocałunek wciąż trwał. Nie był już tak intensywny. Był za to głęboki i pełen czułości, jakby dopiero teraz oboje uświadomili sobie, kto kogo całuje. Jej było dobrze, tak dobrze, jak nigdy z żadnym partnerem. Po raz pierwszy w życiu, będąc w ramionach mężczyzny, pomyślała, wbrew wszelkiej logice, że czuje się jak w domu... On czuł się tak, jakby był w kościele, jakby dane mu było uczestniczyć w czymś cudownym, niezwykłym... „Jeszcze moment..” – pomyślał Booth. „Jeszcze!!!..” – pomyślała Brennan.
W końcu Booth oderwał się od niej i szepnął:
- Spadamy...
Złapał ją za rękę i pobiegli do końca przejścia, a potem skręcili w lewo. Dotarli do samochodu. Wsiedli. Milczeli. Booth ruszył przed siebie. Jechali długo. W końcu zatrzymał się. Znowu milczeli, ale ich oddechy były wciąż ciężkie, głośne....
- Booth... – zaczęła Brennan.
- Bones, to......, to były standardowe działania operacyjne, okej? – Booth próbował racjonalizować.
Westchnął ciężko. Brennan też.
- Czasami tak trzeba. Wiesz, nie mogłem pozwolić, żeby Ortega mnie rozpoznał, bo ......., bo zrobiłby z nas krwawą miazgę.
- W porządku, Booth, przecież nic nie mówię.
Powoli się uspokajali.
- Booth, często wcześniej stosowałeś takie działania operacyjne?
- Nnnnie, ale w filmach policjanci tak robią. Czasami.
- Aha, w filmach.... Wiesz, tak się zastanawiam, a co byś zrobił w tej sytuacji, gdyby twoim partnerem był mężczyzna?
- Bones, nie żartuj sobie, to naprawdę była niebezpieczna sytuacja!
- Okej, nie złość się!
- Jak mam się nie złościć?! Od kiedy się ciebie takie żarty trzymają? Kiedyś taka nie byłaś, byłaś poważna i zasadnicza. Tylko! Żmiję na własnej piersi wyhodowałem! Wiesz co? Nie denerwuj mnie, bo przestanę myć zęby i nie będzie ci już przyjemnie!
- Tak?! A ja przestanę myć szyję... i uszy, żeby tobie też nie było przyjemnie!!!
- Tak?! A propos przyjemności, musisz wiedzieć, że mam bardzo wrażliwe uszy, więc pamiętaj, żeby na drugi raz mnie nie gryźć, tylko tak wiesz... delikatnie..
- Tak?! To w takim razie ty na drugi raz pamiętaj, że uwielbiam pieszczoty w okolicach karku.!!
- Kark??!! Może mi powiesz, jak miałbym ci pieścić kark w pozycji na sto....
W końcu dotarło do nich, co mówią...
Zawstydzeni odwrócili głowy.
- Dobra, najpierw jedziemy do mnie...- Booth przerwał krępujące milczenie.
- Gdzie? – zapytała zaskoczona Brenan.
Do Bootha dotarła dwuznaczność jego wypowiedzi, więc pośpiesznie wyjaśnił:
- Do FBI, muszę zgłosić, że Ortega jest w mieście.
Brennan westchnęła...
Wow...
Zatkało mnie.
To było c-u-d-o-w-n-e!!!!!!!
Na razie nie jestem w stanie wydusić z siebie niczego ponad to- gratulacje, jesteś naszym "king of the lab"!! ;D ;D
No nie!
Na takie coś warto czekać!!
Świetnie!!
Będzie cedek?
Oby! I to jak najszybciej ;P
Piegża i jej wielki powrót ;D A ta gadka w samochodzie ;D Co tu komentować ;D Mistrzostwo ;D
Sonia, kopę lat!!!!
Czy ja się Twoich opowiadań doczekam, bo mam wrażenie, że odpuściłas nieco. Nie tak jak na początku bywało :) Jesteś wszak jedną z Matek Założycielek ;D
naprawdę super opowiadanko, bardzo bym chciała taki motyw zobaczyć w serialu. Pamiętam jak przekonywająco B&B grali parę w odcinku w Las Vegas.
Przyznam, że zwłaszcza tekst "Dobra, najpierw jedziemy do mnie..."bardzo mi się spodobał.
chciałam jeszcze powiedzieć, że BARDZO podobały mi się teksty Andzi, Bishi, Mino i Białej brzozy z poprzedniej strony i niecierpliwie czekam na dalsze ciągi tudzeż nowości :)
Ala-bala, to jest skończone dzieło, dalszego ciągu nie będzie. Cholera, trzy dni mi to zajęło. wolę prostsze sceny, które same się piszą, a nie takie, które trzeba poprawiać :)
Beatko, jestem wzruszona :D
No i najważniejsze, GDZIE do ciężkiej cholerci są Rokitka i Marlen, czy ktoś je widział? Zastrajkowały? zabarykadowały się w Biedronce?
Dołączam się do Piegży. Od kilku dni ( chyba 2 ) nic nie piszą, nic nie dodają, o niczym nie informują. Dziewczyny ! Błagam . . . umieram z ciekawości ! Mogłybyście napisach chociaż co się z wami dzieje i kiedy następna część. Błagam ! ;**
Łacze sie z Rogatą i Piegzą (w bólu<lol>) gzie jestescie czemu nic nie piszecie? Dziewczyny odezwijcie sie
Piegża wróciłaś! Cóż za radość! xD Mnie zatyka przy każdym Twoim scenariuszu się powstrzymuję, żeby nie piszczeć xD (Taki odruch ) I pisz takich więcej może nie będą ci już tyle czasu zajmować :D Genialnie! I dzięki dziewczyny za wszystkie miłe słowa naprawdę świetny dzień dziecka xD
piegża to było super, uśmiałam sie jak nigdy hahahahha. juz wyobrazam sobie ich te zawstydzone miny<hahahah> a ten opis pocałunku po prostu az mi sie goraco zrobilo:)
ja własnie pracuje nad cedekiem, nalałam sobie winka dla lepszej weny wiec chyba jeszcze dzis skoncze:) trzymajcie kciuki
Trzymamy, trzymamy ;D Ahh już czerwiec i jeszcze tylko do 20 czerwca i luuz ;D
przyznaję szczerze: nie mogę się doczekać wakacji!!!!!!!! co to się będzie działo po zakończeniu roku!!!! obiecuję zaszaleć :))))))))
Jeezu, do zakończenia roku dni szkolnych jeszcze tylko 15 :D Odliczanie wielkie (przynajmniej u mnie) już od jakiegoś czasu ma miejsce... :) Ohh oby do 20 i potem laaba! I wolne i free! :))
Scenariusze świetne! normalnie jakbym czytała scenariusz prawdziwego odcinka Bones... Tylko bardziej taki jaki chcę oglądnąć :)) cudowne cuda :D :D
fajnie sie macie, ja będę się męczyć co najmniej do konca czerwca:( ale za to potem wakacje az do pażdzienika heheheh:)
Ja już mam wakacje:) aż do października:P
piegża WOW!!! do tej pory nie moge oddechu złapać!!! BOSKIE!!!
Doktor: Mianowicie jest pani w ciąży :) Gratuluję.
Brennan: Dziękuję bardzo.
Doktor: To trzeci miesiąc,ale jest pewien problem.Wyniki pani morfologi oprócz ciąży wykazały również białaczkę,średnio zaawansowaną.Przykro mi.Lecz płód jest jeszcze mały w związku z czym można go usunąć i rozpocząć pani leczenie.Tu jest mój numer,gdyby pani się zdecydowała to proszę zadzwonić,mam prywatny gabinet..
Brennan:To jest dziecko idioto!Z antropologicznego punktu widzenia istota ludzka!A ty chcesz go zabić!Zastanów się nad zmianą zawodu,może zostań rzeźnikiem!
Doktor: Proszę się nie denerwować i mnie nie obrażać.Rozumiem pani wzburzenie,ale przecież może pani umrzeć utrzymując tą ciążę..pani i partner mogą sobie zrobić jeszcze jedno dziecko i ...
Brennan: Sam pan sobie zrób,ale operację mózgu.Dowidzenia.
Tempi wyszła od lekarza trzęsąc się ze złości.Przyszła do domu,zrobiła sobie herbatę i usiadła na kanapie.Zaczęła wspominać tę jedną,jedyną noc w ich życiu,o której później starała się bezskutecznie zapomnieć.A zaczęło się 13 maja:D
cdn. I co o tym myślicie?
Buuuu . . . Brennan chora ;( Fajny scenariusz . . . tylko ona chyba raczej nie przejęła się że jest w ciąży i ma białaczkę ! czekam na ciąg dalszy ! ;D Postaraj sie jak najszybciej ;D i trochę dłuższy od tego ;D
Aj......Brennan chora..tego się nie spodziewałam. Ale Booth pewnie by ją wspierał...Proszę o cedek:)
ufff dobrze ze ona zna ten antropologiczny punk widzenia że od samego początku to dziecko jest!!!! Bones chora????? chyba z miłości:P
tak jak obiecałam dalszy ciag opowiadania z strony 5:)
***
Zaczynało się już ściemniać kiedy dojechali na miejsce. Była to bardzo malownicza okolica, zero widoku kopcących kominów, fabryk, autostrad i innych rzeczy które mogły by przypominać o szalonym tempie życia. Tu czas po prostu biegł swoim wolnym tempem. Podjechali pod średniej wielkości domek, zewsząd otoczony kwiatami i pięknie ostrzyżonym żywopłotem. Przed domem na werandzie siedziały dwie osoby popijając herbatę, na ich widok zerwali się w szale radości w ich stronę.
- Seeley dziecko, gdzie wyście się podziewali, mieliście być wcześniej – powiedziała smukła, nie za wysoka kobieta około 60-siątki, która właśnie z całych sił ściskała Booth.
- Ja tez się cieszę, że cię widzę mamo – uśmiechnął się do niej po czym pocałował ją w czoło.
- Witaj synu – rzucił krótko wysoki, postawny mężczyzna i przywitał się z Booth’em iście męskim uściskiem (czyli na „misia”J)
Całą tę scenę powitalną obserwował z boku Brennan. Już przeanalizowała poszczególne cechy fizyczne które zdecydowanie świadczyły o rodzinnych więzach tych trzech osób. Układ szczęki, wysokość kości, kolor oczy, włosów a nawet ruchy i zachowanie.
- Ciekawe po kim ma ten uśmiech – pomyślała i uśmiechnęła się do siebie w duchu.
W tej chwili Booth chwycił ja za rękę i przyciągną bliżej ich trójki
- Mamo, tato, to jest dr Temperance Brennan, najlepszy antropolog w kraju, a pewnie i na świecie – rzucił dumnie, napinając pierś i wlepiając wzrok pełen zachwytu w Brennan.
- Nie przesadzaj Booth, po prostu Temperance. Bardzo mi miło państwa poznać. – rzuciła trochę speszona tym komplementem, i wyciągnęła rękę w celu kulturalnego powitania.
- Gdzie z tą ręka dziecko... – mówiąc to Sara Booth przytuliła Brennan z typową dla niej matczyną czułością, po czym dodała: - Nie umieliśmy się doczekać kiedy cię poznamy, Seeley tyle nam o tobie opowiadał.
Brennan spojrzała zdziwiona na Bootha który bez przerwy się uśmiechał i to z takim entuzjazmem jak małe dziecko które dostało zabawkę o której marzyło. Sam się dziwił radości i szczęściu które zlały się jak powódź na jego serce gdy widział swoją własną matkę przytulająca Temp jak własną córkę. Nie spodziewał się, że to może tyle dla niego znaczyć.
- Synu, nie mówiłeś, że ona jest taka piękna – powiedział James Booth obdarowując panią doktor identycznym uśmiechem jak syn i witając się z nią równo ciepło.
Brennan nieprzyzwyczajona do przyjmowania takich komplementów zaczerwieniła się lekko.
- To była dodatkowa niespodzianka – odpowiedział Booth wpatrując się w Brennan rozmarzonym wzrokiem, co nie uszło uwagi jego matki. Znała go doskonale. Wiedziała, że nie jest szybki do otwartego okazywania uczuć, ale z jego oczu zawsze umiał wyczytać co właśnie czuje i myśli. Jednak nigdy nie było to tak wyraźne jak teraz, z jego wzroku i twarzy biło szczęście, radość i zachwy,t gdy patrzył na swoja partnerkę. Postanowiła póki co zatrzymać to dla siebie.
Cała czwórka weszła do domu. Pani domu wzięła się za przygotowanie kolacji dla gości a oni poszli się rozpakować.
- To mój stary pokój, tu będziesz spać – powiedział Booth otwierając drzwi jednego z pokoi na piętrze.
- A ty?
- Ja prześpię się na kanapie w salonie bo pokój gościnny jest w remoncie.
- Ale.....
- Zapewniam cię, że kanapa jest równie wygodna, a dodatkowo pełny dostęp do telewizora - zażartował
- Dobrze. A o której jutro zaczynamy?
- o 10 jesteśmy umówieni z miejscowym szeryfem na oględziny ciała i miejsca zbrodni. Obudzę cię, spokojnie. Idę zobaczyć co z kolacja, a ty tym czasem się rozgość i.... czuj się jak w domu - rzucił wychodząc z pokoju.
Brennan zaczęła się rozglądać po pokoju, a potem podeszła do komody na której było ustawione pełno pucharów.
- „Dla Seeley Booth najlepszego zawodnika Gold Eagles w sezonie 95/96” – przeczytała. Obejrzała też inne puchary, medale, dyplomy dotyczące najlepszego napastnika, wygranych mistrzostw itp. Nagle jeden z dyplomów rzucił jej się w oczy...
- „Dla Seeley Booth za II miejsce w stanie Massachusetts w konkursie recytatorki” – przeczytała zdziwiona. To ze Booth był zapalonym sportowcem to wiedziała, ale konkurs recytatorki???? Tej jego wrażliwej strony jeszcze tak dobrze nie znała, wiec postanowiła to zostawić bez komentarza. Rozpakowała się i zeszła na dół gdzie już szykowano się aby usiąść do kolacji.
Podczas jedzenia Sarah i James opowiadali Temp o różnych śmiesznych wpadkach Seeley’go w dzieciństwie, wszyscy śmiali się w najlepsze, a Booth udawał zawstydzonego cały czas obserwując Bones i wychwytując łapczywie każde jej spojrzenie.
Brennan nigdy nie przypuszczała, że rodzinny posiłek może być tak miły. Następnie wszyscy razem usiedli przy kominku popijając lampkę wina. Nastała niesamowita cisza, wszyscy wpatrywali się w szalejące płomyki rozkoszując się spokojem i od czasu do czasu wzdychając. Bones spojrzała na Bootha. Czuła, że wpatruje się w nią od pewnego czasu.
- Co jest? – zapytała, przeszywając go wzrokiem
- Nic – odparł spokojnie, patrząc jej dalej prosto w oczy.
Jeszcze nigdy go takiego nie widziała, spokojnego, rozmarzonego, ciepłego, czułego....
- Musze już iść spać, jutro od rana czeka nas ciężka praca, więc dobranoc państwu, dziękuje za miły wieczór. Dobranoc Booth – zerwała się nagle
- Już?? – wyrwał się z zamyślenia Seeley
- To dobranoc słońce, mam nadzieje, że będziesz dobrze spała – odparła matka
- Dobranoc – rzuciła jeszcze raz Brennan i czym prędzej znalazł się w swoim pokoju. Usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach. Siedziała tak przez chwile. Próbowała uspokoić łomoczące serce, drżące ręce i uginające się pod nią kolana.
- Spokojnie Temp, to tylko twoja reakcja na wino, zawsze robi ci się tak ciepło i słabo – tłumaczyła sobie – Cholera, ostatnio coraz częściej mówię do siebie, musze wziąć się w garść.
Wstała ciskając poduszka w fotel dla rozładowania. Wzięła dwa głębokie wdechy próbując zneutralizować wszystkie nowe uczucia. Wmawiając sobie, że już wszystko jest dobrze położyła się spać i zasnęła jak najszybciej żeby tylko nie dać sobie czasu do rozmyślań.
Tymczasem w salonie zaczęła się toczyć rozmowa.
- oohhhh... jak dobrze być w domu – powiedział Booth przeciągając się na sofie – Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. Jutro z samego rana musimy zacząć śledztwo.
- Ale dzięki temu mogliśmy poznać twoją pani doktor – rzuciła Sarah Booth uważnie przyglądając się reakcji syna który tylko uśmiechną się jeszcze szerzej.
- I co o niej myślicie? – zapytał jak najbardziej poważnie.
- Widać, ze jest perfekcjonistka w swoim zawodzie. Nie dziwie się, że jest najlepsza – odparł ojciec.
- Z oczu jej dobrze patrzy....szczególnie gdy są one skierowane na ciebie.
- Bo mi ufa, jestem jej partnerem. Jesteśmy jak Scully i Mulder – wiedział, że oni rozumieją te porównanie w przeciwieństwie do Bones.
- Czyli tez nie jesteście tylko partnerami?? – zapytał z ironicznym uśmiechem ojciec.
- Ohhh tato, nie w tym sensie. Uświadamiam was, że jesteśmy oficjalnie tylko partnerami i przyjaciółmi. Nic więcej. Więc proszę was bez takich aluzji, a szczególnie przy Temp.
- Taaaa.. oficjalnie – rzucił po raz ostatnio ojciec wychodząc z pokoju.
- Spokojnie synku, postaramy się żeby czuła się tu jak w domu. A teraz dobranoc – Sarah ucałowała syna i poszła spać. W głebi serca wiedziała swoje, przecież znała swojego syna jak nikt inny. Wiedziała gdy jego usta mówiły jedno a oczy drugie.
Booth pościelił sobie na kanapie i ułożył się wygodnie w samych bokserkach próbując zasnąć.
****
Ohh... lekcja informatyki i obecność połowy klasy uniemożliwia mi dogłębne przeżycie całej scenki, ale naprawdę oktopnie trudno jest powstrzymać się od komentarza (słownego/ustnego) przy takim opowiadanku... te spopjrzenia :)) i poznanie jego rodziców ohhh piękne... A ojciec Booth'a jest suuper :) oficjalnie "Scully i Mulder" haha :))
Czekam na więcej i więcej :)
Pozdrowienia z częściowo nudnej lekcji informatyki :D
Dżidżi dokładnie tego samego odcinka szukam ;D A co do scenariusza to zamiast James Booth przeczytałam James Bond ale po chwili coś mi zaświtało i przeczytałam Booth ;D Z ostatnich kilku zdań o bokserkach ;D można się spodziewać że napiszesz ciąg dalszy ( OBY !! ) już się domyślam jaki będzie początek kolejnego scenariusza ;D Pozdrawiam i czekam na następną część ;D ;**
to jest dziewiętnasty odcinek wg liczenia polskiego, a osiemnasty wg amerykańskiego;] nie mogę się doczxekać aż go obejrzę, ale przez te euro 2008 chyba polsat się spóźni... w tą niedzielę nie będzie następnego odcinka (shit!!!)
The Man in The Morgue, do tej pory mi znany jako 1x19, ale w Polsacie to trudo powiedzieć, który będzie:)
to jeden z moich ulubionych z 1. serii, tyle tam fajnych tekstów
Piegża!! Dziękuję Ci, że jesteś!! A przynajmiej byłaś!! Dziewczyny, super scenariusze! Ja na wagarach, dzień sportu i do tego noga boli!
Ja umiem napisac opowiadanie, ale z własnymi postaciami. A tak bym nie potrafiła wymyślec tekstu w stylu Brennen... I bardziej odpowiada mi fantastyka i s-f, ale z własnymi postaciami to wszystko, nawet kryminał, horror, komedia, itp. :-)