No cóż, pozostaje czekać na finał.
Tylko... Skoro finał jest przedłużony do 90 minut... To mi śmierdzi jak dzielenie na party.
Słuchajcie saa, co wy mi tu się zachowujecie jak dobry i porządny człowiek i oddajecie większą część drożdżówki, to jakieś podejrzane, NIKT nie jest tak wspaniałomyślny! Czy wy się chcecie dostać do nieba? (tego z dziewicą Carlem?) Bo za takie coś to praktycznie macie wolny wstęp przez bramę piotrową. Oddanie większej części słodycza to najwyższy akt bezinteresownego dobra, jaki widziałam *łzy wzruszenia*
Carl jest spoko, ale ponieważ teraz dostał dziewczynę i romans, to wygląda głupio. Jak tatuś. Z rozrzewnieniem wspominam te sielskie czasy, kiedy Karolek strzelał do ludzi i nawet się nie spocił.
Nie znasz się, Rychu jest seksi :)
Przejrzałaś mnie z tym Karolem :)
Ale ja Ciebie też. Odcinek Ci się nie podobał bo Rychu w papę dostał kilka razy za dużo, o !
Dokładnie, to samo pomyślałem czytając opinię ;D
Jakby tak Rick przywalił doktorkowi jak Abraham Judżinowi, to byłoby "super walka, o takie tywydy walczyliśmy!" :D
Co to za walka, jak nikt nikogo nawet nie kopnoł w dupe pffft.
SPOILER GOT
Widziałeś, jak się Ogar bił z Brienne z GoT? To była super bitka. W TWD to była weselna naparzanka :D
Nawet od Rycha odpatrzyła, bo użarła Ogara w szyję :p I zabiła na śmierć! Może Rychu nie jest stracony, skoro miszczowie się nawet od niego uczą!
SPOILER GOT
Wow, plenum, wow, proszę mi tu nie siać wrogiej propagandy! Ogar żyje, powtarzam OGAR ŻYJE!
Rychu jeszcze nie jest stracony, póki jest krew w okolicach ust jego przynajmniej raz na pół sezonu, póty nadziei :D
Niech co Krwawy Hegemon? Tzn. Rick? Niech żyje!
Jeszcze parę odcinków temu, jakby kto musnął Ricka lekkim plaskaczem to byłoby "MUSI ZGINĄĆ!", a teraz jak Rick zaczął smalić cholewki do innej dziewoi to od razu "Ricka mogą prać po mordzie" :D
Plusy bym zredukował jedynie do Trenta. I dodał jedyne sensem pachnące zachowanie od trzech odcinków, czyli walnięcie Ricka w łeb. A, i jeszcze powiało grozą przy wybebeszonej blondynce. Co oni jej robili? Ja wiem..... najpaskudniejsze rzeczy wyświetlają się w głowie widza, jeśli są odpowiednio zasugerowane. Bogu dzięki nie było komicznych scen konsumpcji postaci przez szwędaczy.
A dalej minusy, minusy, minusy oraz – tu będzie zaskoczenie – minusy.
Glen Jaki Kolo jest dalej kartonową figurką bohatera.
Generalnie odcinek nudny, drętwy, z arcygłupią sceną walki o samiczkę wraz z bonusową gadką na koniec. Najlepsze z odcinka było jak Miszone przywaliła Rychowi w łeb. Powinna to samo zrobić scenarzystom. Wracają spacery po lesie i rozmowy o... o.... no, o tym, o czym oni gadają. O czym oni do urwyędzy gadają??? To już koniec mojej przygody z TWD. Ja podziękuje za dalsze oglądanie, powiedzcie mi jak się skończyło.
A Daryl czasem nie powiedział, że zombie zjadły ją żywcem? Bo ja o tym pomyślałam. No i może o jeszcze jednym micie greckim, gdzie gościowi orzeł wyżerał wątrobę, która odrastała. Takie tam skojarzenia w trakcie serialu :P
Jasne, zombi zjadły ją żywcem. Ale ktoś ją przywiązał, prawda? Nagą. Sadzę że goście którzy to zrobili, mieli spory ubaw oglądając z oddali jak potwory rozszarpują kobietę żywcem. Sadzę też, że ci sami goście, zanim ją przywiązali, mieli ubaw innego rodzaju.
No ja tak mam, zresztą nie tylko ja. Dosłowne sceny okrucieństwa lub przemocy mnie irytują, śmieszą albo nudzą. Dlatego cały nurt gore w horrorze uważam za obarczony „genetyczną wadą”. Natomiast odpowiednie zasugerowanie bestialstwa powoduje że przez tydzień myślę o tym, co tam zaszło. ZAWSZE najgorsze jest to, co świadomy odbiorca sobie wyobrazi, o czym wiedzą dobrzy pisarze/reżyserzy grozy. Dlatego tak podobał mi się wątek terminusa – raptem kilka ujęć, a ja potrafiłem sobie opowiedzieć wszystko, dzięki kilku pokazanym detalom. Z drugiej strony ujęcia śmierci Noah mnie tylko zdenerwowały.
Nie ma problemu, będę ci recenzować odcinki TWD, bo odkąd zmieniłam nastawienie do tego serialu, zdecydowanie lepiej mi się ogląda :)
Glenn zrobił na mnie dobre wrażenie, mimo wszystko. Może i jest z deczka kartonowym bohaterem (kto w TWD nie jest? nawet Rick ostatnio ma jakieś dziwne odjazdy), ale jak na ten rodzaj bohatera jest dla mnie wiarygodny. Glenn ma w swoim życiorysie dziurę między drugim sezonem, a... teraz. Pozostaje jeno pogratulować tym i owym za to odpowiedzialnym.
Słuszna uwaga odnośnie epatowaniem drastycznymi scenami w kontraście do niedopowiedzianej, "niedopokazanej" grozy. Co do joty zgadzam się w twoim zestawieniu kontenera Terminusów (co mnie autentycznie ścisnęło w gardle) z rozszarpywaniem Noaha (co przyspieszyłam, bo mnie takie rzeczy po prostu brzydzą - ale to tyle z reakcji).
"To już koniec mojej przygody z TWD"
Było już tu paru takich, tylko Badly dotrzymała słowa. No ale spróbuj.
Przynajmniej jestem konsekwentny. Konsekwentnie od trzech sezonów co odcinek fochuje się na TWD i obwieszczam całemu światu, że już tego nie oglądam. A potem jak przychodzi pora emisji siadam grzecznie przed ekranem i pacze, pacze, pacze.
Sam chyba przyznajesz, że w TWD jest masa scenariuszowych mielizn, że powtarzają się, że zachowania niektóre postaci są niewiarygodne? Z drugiej strony ja muszę przyznać, że niewiele innych seriali jest tak wciągających jak TWD.
I co tu zrobić? Marudzić, malkontencić, wybrzydzać, ale twardo oglądać.
Ja póki co zauważyłem jedynie, że spora część wątków uznawanych tutaj za idiotyczne idiotycznymi w ogóle nie jest, a większość z nich da się logicznie i zwięźle wytłumaczyć. W pewnym sensie mnie to przeraża (nie mylić z osobami, którym serial się zwyczajnie nie podoba, ale nie psioczą na niego jak np. wiadomo kto), zwłaszcza jak widzę, że te same osoby później przyznają tzw. "ambitnym klasykom", gdzie niewiele jest powiedziane wprost, najwyższe noty. ;)
Zabawne, że jeszcze niedawno ktoś tutaj narzekał, że w TWD za mało jest konfliktów wewnątrz danej społeczności, że za często bywa tak, że wszyscy się ze wszystkimi zgadzają, że brakuje konfrontacji dwóch odmiennych wizji rzeczywistości. No ale i tak źle, i tak niedobrze - motto przewodnie tego forum.
Wtórne to są te twoje smuty wylewane tutaj tydzień po tygodniu. Jedyna korzyść, jaka z nich płynie jest taka, że ludzie, którzy dotychczas uważali się za malkontentów, mają okazję się przekonać, że jeszcze nie jest z nimi tak źle. Ot, taka forma terapii.
Nie płakusiaj Evanagardenku :)
W sumie.. po co jeszcze czytasz moje posty, skoro wiesz z góry, co w nich będzie? Nie czytaj, nie pisz do mnie, oboje będziemy szczęśliwsi :)
No właśnie na szczęście większości nie czytam.
How ironic. A po co ty nadal oglądasz TWD, skoro z góry wiesz, że znajdziesz milion powodów, dla których kolejne odcinki będą marne, żałosne i w ogóle do dupy? Istnieją chyba ciekawsze sposoby na pielęgnowanie masochizmu, na przykład, nie wiem... okładanie się kablem? Konstruktywną krytykę i ciekawe opinie prezentuje tutaj np. Valdoraptor, ty jedynie sukcesywnie udowadniasz, że można być jeszcze bardziej irytującą osobą.
Swoją drogą, tak na marginesie - w życiu nie widziałem nikogo, kto by miał bardziej dopasowany avatar do osobowości. :) (chyba że tylko mi jednoznacznie kojarzy się z Małą Mi) Żywa i chodząca definicja focha. Nawet na korbkę, trzeba ją nakręcać co tydzień, w poniedziałek wieczorem.
Na szczęście od poniedziałku będzie spokój na tydzień.
No cóż kolego, przynajmniej mam tę satysfakcję, że ty nie potrafiąc dotrzymać mi intelektualnie kroku ograniczasz się do prymitywnego personalnego ataku na moją osobę :) Bo poważnie, wiele słyszałam tu głosów krytycznych, ale jeszcze żeby ktoś mi pociskał na avka... pierwszy raz :D Wow, poziom frustracji - epicki :D Co następne? Okropny nick? Beznadziejna paleta kolorów w avatarze? :D
Ciekawe skąd te brzydkie uczucia do mnie: czy ja ci coś chłopie zrobiłam? Przecież jest mi z tobą w ogóle nie po drodze, sukcesywnie cię ignoruję, choć ty do mnie co jakiś czas zaczepiasz, więc skąd ten atak? Czy to może z tego powodu... że cię ignoruję? :o
Prosiłam: nie pisz do mnie, nie czytaj moich postów. Jeżeli ktoś jest tu masochistą, to ty kolego, skoro tak się katujesz moimi "irytującymi i sfochowanymi" wypowiedziami. Ja pozwolę sobie powrócić do starego systemu ignorowania twoich postów, które - odbiję piłeczkę - dopóki je jeszcze czytałam były albo wypowiedziami na granicy psychofanostwa TWD lub bezpardonowymi atakami na krytyków tego Dzieła.
Pozdrawiam serdecznie, mam nadzieję, że to ostatnia wymiana komentarzy :D papatki.
A ja myślałem, że za pierwszym razem mi się nie wysłało... Cóż.
"Jeżeli ktoś jest tu masochistą, to ty kolego, skoro tak się katujesz moimi "irytującymi i sfochowanymi" wypowiedziami."
Najwyraźniej mam w sobie coś z przedszkolanki albo wychowawcy z ośrodka dla trudnej młodzieży. Może właśnie pomagasz mi odnaleźć moje powołanie?
Masz chyba trochę zbyt wygórowane mniemanie o swoim intelekcie, skoro luźną uwagę o avatarze, który swoją drogą uważam za zabawny zbieg okoliczności i nic więcej (bo w przeciwnym razie wzdychałabyś do mojego avatara tak jak do serialowego Ricka), wzięłaś za inwektywę. Chyba że chodzi ci o dotrzymywanie ci kroku poprzez równanie w dół, wtedy się zgadzam - już dawno temu odniosłem wrażenie, że żeby zniżyć się do poziomu twoich wypowiedzi na tym forum, musiałbym pojechać nad morze.
Kolejną obrazą dla własnego intelektu, którą sama wytaczasz, jest sugerowanie, że moje wypowiedzi były "na granicy psychofanostwa TWD lub bezpardonowymi atakami na krytyków tego Dzieła". A to dobre. Mnie wcale nie obchodzi, czy ktoś lubi ten serial czy nie. Każdy ma prawo do własnej opinii. Ba, często zdarzało mi się patrzyć z pewnym rozbawieniem, jak ludzie, którzy wysoko oceniają tzw. "ambitne klasyki", nie rozumieją nawet najprostszych scen i wątków z TWD, w których nie wszystko zostało powiedziane wprost (z chociażby "Birdmanem" było niedawno identycznie) i z miejsca nazywają je absurdami (jasne, było parę takich jak chociażby scena z furgonetką, ale znacznie mniej, niż się tutaj pisało), a wielcy koneserzy dramatów narzekają, że nudno, bo nie ma zombie i scen walki. :) Jeśli jednak ktoś potrafi dobrze i nieagresywnie uargumentować swoją wypowiedź, to spoko, chętnie z nim nawet porozmawiam i powymieniam się spostrzeżeniami, co zresztą też często tutaj czynię. Ty tego nie umiesz, ty jedynie wylewasz te swoje smuty, jak to ty jesteś pokrzywdzona moralnie, jak oglądasz te zły i słaby serialik, jacy to bohaterowie są ułomni, jak to ty byś sobie na ich miejscu genialnie poradziła. Irytuje mnie to, można od tego wszystkiego mieć odruchy wymiotne. Zresztą nie tylko na FW, sportowi czy muzyczni znawcy od siedmiu boleści też są nie do zniesienia.
Się znalazła intelektualistka, patrzcie państwo.
Mam po prostu alergię na buractwo, dyletanctwo i domorosłych ekspertów - to jest cały sekret. Serio, doradzam ci trochę pokory. Nie jesteś pępkiem świata, a skoro wyrażasz tak bardzo krytyczne opinie w Internecie, musisz się liczyć z tym, że akcja budzi reakcję. Przestudiuj sobie prawa dynamiki Newtona.
Oj czep się Saszy :P Ja ją lubię :P
W zasadzie jej wątek podobał mi się najbardziej z całego odcinka. Tak serio, serio.
Mish przynudza
Carl...oh Carl.... fajnie i realistycznie, toć młody chłopak. Powinien pornole oglądać ze skarpetą w ręku a tu za zombiakami trzeba było latać. No ale cóż... scena beznadziejna ale mam nadzieje, że nie zrobią z tego Disneya
Glen... no fajny
Rick.... Motyw mi się super podoba. Gubcio vol2 :) Ino straszniejszy. Gdyby tylko nie było tego elementu blondyny. Serio... takie to... nieeee nie podoba mi się.
Tej całej szefowej nie kumam. Tzn jakoś nie klei mi się ta postać.
Karolka to jednak sfiksowana sucza :)
Wiesz, że im bardziej mi piszesz, żebym nie lżyła Szyszki, tym bardziej moja wredna natura podpuszcza to czynienia tegoż? :D
Motyw Dark Ricka mnie się wielce podoba, a juści. Minus Blondi.
A co do Naczelniczki - mnie się w ogóle jakoś cała ta Alexandria nie klei, chociaż bardzo ładnie mi ją klaruje kolega Valdoraptor :) Dla mnie to jednak wciąż taki drugi szpital, może poziom wyżej, ale w sumie to coś podobnego.
To w sumie bardzo ciekawe jest, ale Łódbury dostało półtora sezonu, szpital kilka odcinków, tak samo Alexandria, ale to Terminus z 1 odcinkiem jest dla mnie do tej pory najbardziej interesująca i spójną fabularnie lokacją. Może temu, że nie mieli czasu jej spieprzyć. A może temu, że mało czasu wymusiło konkrety?
Ej, Emo czemu tak brzydko pomstujesz na Rysia? Dostrzegam w Twojej wypowiedzi nieścisłość :P
Z jednej strony narzekasz, że Ryki są takie porządne, takie święte i prawe i dobre. Z drugiej, jak Ryś w końcu zrzuca białą zbroję, angażuje się w cock fight w niecnej próbie dobrania się blondynie do majtek, kieruje się niskimi pobudkami - to też narzekasz :P A ja myślałam, że wydanie Rysia z tego odcinka Ci się spodoba :P Tym bardziej, że wreszcie uaktywniło się w nim coś, czego jaskrawy brak dostrzegali chyba wszyscy - libido. Dla mnie jego działanie jest jak najbardziej zrozumiałe i nawet patrzę na tfurców z niejakim zadziwieniem, że tak zręcznie Ryka prowadzą w ostatnich odcinkach.
Twardy facet, przywódca z krwi i kości, dociera do bezpiecznej przystani, mającej być dla niego i ekipy bezpieczną przystanią. Widzi, jaka ta bezpieczna przystań rozlazła. Wie, że wystarczy silniejszy podmuch wiatru żeby wszystko runęło. Wie, jak temu zaradzić. Widzi, że Pani Władza go nie chce słuchać. To już wystarczy żeby wkurzyć takiego survivalowca. Dalej, szeryf spotyka blondie i zaczyna myśleć nie tym, czym powinien. W tym momencie potrzebny jest już tylko punkt zapalny. A Rick otrzymuje aż dwa: śmierć dwójki przyjaciół z winy wychowanego metodami Alexandrii idioty. i, co jeszcze lepsze, info, że mąż jego wymarzonej blondie, regularnie ją tłucze. Moim zdaniem to ścieranie się różnych pobudek i instynktów Ricka było świetnie pokazane - jasna rzecz, głównie dzięki Endrju ;) Zarzucasz mu, że tak szybko dołączył do cock fight, ale on się jej bardzo długo opierał, walczył w nim instynkt stróża prawa ( czyli kogoś kto broni uciśnionych, ale postępuje według zasad), survivalowca (czyli kogoś, kto wie, że jest tylko jedna zasada zabij albo zgiń, ale ma jeszcze rozsądek) i psycho-napaleńca (sfrustrowanego, niebezpiecznego desperata). Rick pękł dopiero, gdy Pete próbował mu przypie*dolić, no i w tym momencie nastał Shane time....
Zgadzam się natomiast co do:
ukrywanie się w dziupli - kretyńskie. Dla zombie toż to była istna konserwa turystyczna.
Glenna - czadowy :D Cud, miód, czarownica :D
A Sasha tak naprawdę nie zachowywała się głupio - regularna eksterminacja zombie mogłaby zmniejszyć ich ilość, nie wiem czemu do tej pory nikt na to nie wpadł. To tak samo jak z tym ogrodzeniem wokół więzienia ;P
Ps. Czy wkroczenie Michonne, należy rozumieć tak, że w grupie szykuje się rozłam?
Osz ty, napadłaś na mnie, prawie się kawą udławiłam :D
No więc tak, nie rozpiszę się, bo, dopiero co się umordowała na Wikingach i tracę wenę :D Ale, krótko:
- tak dla nowych grup, które są okej
- tak dla niecnych zachować Ricków
- NIE dla niecnych zachowań Ricków, które nie są zgodne z ich charakterami
Przykłady:
- tak dla psychozy Szejna zakończonej próbą morderstwa, mającej solidne podstawy w jego zazdrosnej naturze, miłości do Lori, przyjaźni z Rickiem itd.
- tak dla mordowania wyrostków przez Carla, który się napatrzył na najgorsze przejawy apokalipsy
- tak dla Rick lejącego po mordzie Aarona i dyszącego do niego nienawiścią
- tak dla Ricka mordującego z zimną krwią uciekającego policjanta. Jeszcze mu mówi szat ap, bo ma tak wyj*bane na tego gościa i jego życie i co ma do powiedzenia
- tak dla myślenia o swojej grupie jako najważniejszej rzeczy w swoim życiu i bezczelnego planowania ewentualnego przejęcia osady
- NIE dla Ricka, który jest osobą szczególnie po ostatnich wydarzeniach wysoce nieufną i trudną w obejściu dla nowo poznanych, a który jest zaskakująco otwarty przed jedną jedyną kobitą
- NIE dla wytłumaczenia, że Rick jest zaskakująco otwarty i ufny, bo na owąż leci romantyczno-seksualnie
- NIE dla takiego zachowania u mężczyzny, który sam tyle wycierpiał w podobnym trójkąciku, z którego on i jego syn wyszli straumatyzowani, a Szejn wyszedł w ogóle nogami do przodu. A jego małżeństwo nie wyszło wcale.
- NIE dla gościa zafiksowanego na punkcie swojej grupy i własnych dzieci, który ledwie kilka dni po przybyciu do osady, w której jakoś nikt nie próbuje ich udusić, napaść ani zjeść przestaje myśleć o tej grupie (a parę dni temu prał gościa po gębie i nie chciał jeść jego musu jabłkowego :O ), jest gotów narażać bezpieczeństwo i przyszłość bliskich, kontempluje morderstwo randomowego gościa TYLKO DLATEGO, że jest on mężem kobiety, którą pożąda. Powtarzam - minęło kilka dni, od Terminusa minął może miesiąc, od więzienia niewiele ponad miesiąc, Rick powinien być wciąż zjeżony, oporny i nieufny, na odtajanie jest jeszcze czas.
Powtórzę się z innego postu:
- gdyby ten "romans" się rozwijał stopniowo, gdyby to trwało dłużej, gdyby Dżesi zdobycie uczuć Ricka zajęło dłużej, niż kilka machnięć nożyczkami - byłoby to okej
- gdyby Rick chciał zabić mężulka ZA BICIE ŻONY i odstawił cala tę scenę z końcówki odcinka za przemoc domową, okazując, że on teraz myśli zero-jedynkowo widząc znęcanie się nad słabszymi, po tym wszystkim, co przeszedł, gdyby taka była jego motywacja - byłoby okej
- gdyby Rick zaczął szejnować w innych okolicznościach, nie zaraz po przybyciu do osady, od której oczekiwał tylko złego, to bym to jeszcze kupiła
To już bardziej wiarygodna wydała mi się Karolcia, która odkryła w sobie, że fajnie się załatwia problemy zabijając źródło problemów.
Ożeszkurcze pieczone, i tak mi wyszedł elaborat :D
Nine Inch Nails największym plusem tego odcinka. Serio, nie spodziewałem się usłyszeć zespołu, który bardzo szanuję w TWD. :D
Całe szczęście, że nie nagrał death metalu, dubstepu, disco polo albo badziewnego rapu, bo byłby problem :p Sasha by się tam była migiem.
Hehe, wyobraźcie sobie scenę, gdy babka wkłada płytę do odtwarzacza, a tam leci: "majteczki w kropeczki, łohohoho..." albo nagrane intro do "Duck Tales" :D
hehehe - i w tle jadą busem , takie dicopolo a za nimi horda trupów, odciągana od Alexandrii.
A ja dałem już sobie spokój i tym razem ostatecznie. Podchodziłem kilkakrotnie do tego serialu. To na niego najeżdżałem to znów ostro broniłem, to sobie odpuszczałem to znowu oglądałem. Aż wreszcie stwierdziłem, że nie, już mi się naprawdę nie chce dłużej. Myślę, że w ogólnym rozrachunku na moją decyzję miało wpływa kilka rzeczy. Pierwsze primo to zje...ana postać Andrei. Jak mnie to babsko wkur...ło. Dalej, tak samo spier...ona postać Gubernatora - wycięte z kartonu ścierwo tak złe, tak przesiąknięte odrazą do wszystkiego co ludzkie, że aż śmieszne no i oczywiście miłość Glena i Magie czy jak im tam było. Nie pasują do siebie w żaden sposób ale za to jak się kochają.
Wkurzało mnie też pewna maniera dramaturgiczna, że tak powiem, jaka już od dawna się pojawiła. Czyli idą sobie nasi bohaterowie, idą, idą, rozmawiają, aż tu nagle... SRU! BUM! BUM! SRU! Zombiaki atakują. Potem znowu spokój, idą sobie, idą, śmieją się, idą i znów! SRU! BĘM, BĘC! Jeszcze więcej zombiaków. Najmilej wspominam epizody więzienne. Były świetne, przyznaję. Najmniej tę nieszczęsną farmę. Aha, jeszcze świetny był początek obecnego sezonu. Może się mylę, może ten serial jest świetny, ale mnie już naprawdę znudził.
Czekam na "Grę o tron". Dziękuję.
A farma w więzieniu? I rozmowy przy płotku więziennym z przerwami na użycie okrągłego pręta do wbicia w głowę dwóch z 100 stających pod siatką walkerów?
Bo ewidentnie chce zostać w tej osadzie na ich zasadach, nie Ricka. Po drugie - ona go tylko ogłuszyła, nie zabiła. :P
Nie zabiła.
Ja myślę, że Michonne zobaczyła w Ricku cień Gubernatora. "Jeśli się nie podporządkujecie nam, przepadniecie". Boi się może, że stanie się taki jak on.
Rzeczywiście to też trafne spostrzeżenie, zapomniałem że kto jak kto, ale ona ma podstawy do rozpoznawania "Gubernatorów".
Sądzę, że ''Gubernator'', to narazie zbyt mocne słowo. Gubernator pozabijał dużo nie winnych ludzi, a Rick chciał zabić jedną osobę, która rzuciła się na niego z zamiarem (najprawdopodobniej) zabicia go. Chyba wszyscy wiemy, że Rick wtedy do nikogo z mieszkańców by nie strzelił. Myślę, że bał się, że odtrącą ich od siebie, a następnie wygnają ich obaj z Alexandrii, a co gorsza całą grupe Rick'a. Przecież słowa Gabriela i oskarżenia na Glenn'a w to wszystko by się wmieszały. Rick chciał zyskać na czasie i wytłumaczyć mieszkańcą jego zamiar. Nie sądzę, że zachował się dobrze w stosunku do Pete'a z zamiarem wykonania egzekucji, ale porównując go do takiej osoby, która bez żadnych skrupułów strzeliłby do Pete'a, jest błędem. Wszyscy chyba pamietają ten odcinek w którym Philip strzelił do tego ugryzionego mężczyzny w ''Woodbery''. Zrobił to bardzo agresywnie i bez słowa.