Zbierało mi się wcześniej aby wyrazić się na temat tego serialu.
To może już najwyższa pora.
Pilot odcinka całkiem obiecujący ale dalej to już tylko gorzej.
Obejrzałem z bólem cały pierwszy sezon.
I skończyłem w połowie drugiego bo niech się nade mną BUK zmiłuje - nie dałem rady.
Ciągła paplanina nie wnosząca w zasadzie niczego nowego jak i
żenujące aktorstwo poszczególnych aktorów.
A w szczególności pani Sary Wayne Callies która reprezentuje nam tylko jedną formę mimiki - WYTRZESZCZ OCZU jak i całkowite wyżyny beztalencia (nie zmieniła się od czasów Prison brake ani trochę)
Byli tak marni i płytcy że nawet nie jestem w stanie wymienić imienia żadnej z serialowych postaci.
Sterotypowo mamy dobrego, nieskazitelnego szeryfa oraz jego przyjaciela który ma niejedno na sumieniu ale nie dziwie mu się - wszak każdy chce żyć. Mamy puszczalską żonę, wesołego głupka azjatę który nam rozładuje atmosferę w razie większego uniesienia oraz parę doświadczonych życiowo ludzi - czyli standard.
Klisza zachowana.
Każdy w zasadzie odcinek składa się z poszczególnego schematu:
1. INTRO 2. PAPLANINA 3. JESZCZE WIĘCEJ PAPLANINY 4. MINUTA AKCJI 5. ROZWAŻANIA O CZŁOWIECZEŃSTWIE, NASZEJ NATURZE, MIŁOŚCI I POŚWIĘCENIU 6. PAPLANINA 7. KONIEC.
Jeżeli ktoś oczekuje że w tym serialu znajdzie to, co mniej więcej w starszych filmach George'a Romero (tak jak ja) to nie znajdzie tu nawet nalotu z jego twórczości.
Podchodząc do tego serialu właśnie oczekiwałem tego.
Konkretnej rozwałki.
ZOMBI widocznych na ekranie dłużej niż 2 minuty na odcinek.
Prawdziwej walki ludzi o przetrwanie, a nie biwaku w środku miasta i polowania na sarenki.
Tylko mnie nie zjedźcie od razu bo będzie mi przykro.
Po tym wszystkim co obejrzałem mogę wystawić temu serialowi jedynie ocenę 3/10
A co do przewijania to w drugiej serii ja tak praktycznie każdy odcinek oglądam :)))
Szeryfa, jego żonki dziwki najbardziej razi w oczy.
A i jeszcze tego brodatego dziadka.
Reszta mi obojętna.
dla mnie zagadką jest to, dlaczego zombie zawsze potrafią się poruszać, skoro ich mięśnie uległy rozkładowi, ba, biagają! tutaj dochodzi informacja, iż jedynie pień mózgu u zombie działa, a reszta ciała jest martwa. mają martwe ukłądy pokarmowe, ale muszą jeść. żeby się poruszać, muszą prowadzić złożony metabolizm, a do tego potrzebne są żywe komórki. nie rozumiem więc sensu biegających trupów, ale nie tylko w przypadku tego serialu. bywały już filmy czy książki, w których choroba zamieniała ludzi w stwory przypominające jedynie zombie, ale nimi nie będące - tutaj martwe mięśnie się kurczą, a martwe żołądki chcą trawić :) i bądź tu mądry.
dodatkowo , wiem, pisano o tym milardy razy, jednak za bardzo rzuca się tu w oczu kopiowanie starszych motywów - czy to "Jestem legendą" (pierwszy odcinek i choćby motyw zatrzymanych aut na autostradzie) z 1954 (około) roku, czy "28 dni później", które, mówcie sobie co chcecie, wyszły na dwa lata przed premierą komiksu, jeśli chcemy być dokładniejsi (o ile dane znajdowane w Internecie dot. premiery komiksu są poprawne). chciałem też napisać o którejś z części "Resident Evil", która wygląda prawie identycznie jak odcinek drugi pierwszego sezonu "Walking Dead", ale dotarlo do mnie, ze komiks ukazal sie przed Residentem...
gra aktorska jest dorpawdy beznadziejna. jedynie piaty odcinek pierwszego sezonu to dla mnie gra na poziomie, przekroj przez rozne emocje, odegrane w ciekawe sposoby, jednak jeden odcinek nie mzoe ratowac calej serii.
podsumowujac: serial na podstawie komiksu-zlepki z marniutka gra aktorow to nie ta polka, ktora powoduje samoistne opadanie szczek. acz tragicznie tez nie jest.
wpadł mi do głowy jeszcze główny bohater, który jest takim chucherkiem i niegroźnie wyglądającym człowiekiem, że trudno byłoby wziąć na poważnie jakiekolwiek groźby z jego ust, a to on strzela tekstami rzędu Neo z Matrixa - o walce do końca, sile, niepoddawaniu się. to on grozi, straszy, rządzi i dzieli. gra dwie emocje na zmianę. w tej roli zdecydowanie lepszy byłby jakiś potężnie zbudowany, nieco straszny z twarzy aktor, który miałby jednak w sobie cechy dobrego, kochającego ojca (aby zadowolić żeńską część publiczności, która prędzej rozpłynie się nad młodym Carlem).
z plusów: serial (może to efekt fabuły komiksu, może wizja reżyserów), mimo braku logiki w poruszaniu się zombie, uczynił z nich jednak dość żywych przy pościgach i dość silnych, hm, bohaterów, zamiast flegmatycznych i głuchych, słabych fizycznie zwierząt, które podczas pościgu maszerują wolniej, niż podczas spaceru.
Dobrze że zaczyna się nowy rok szkolny to większość gimbusów będzie zajęta nauką i nie będą robić chlewu z tego forum takimi bezsensownymi tematami a o gimbo pojedynkach na ich "mądrości" nawet nie wspomne , żeby nie było że spamuje to dam ocene 3/10 i koniec kropka.
to dziwne, ze zawsze slow "gimbusy" i czlonu "gimbo-" uzywaja ludzie zblizeni do tej, hm , kultury?
Czy to źle, że Kirkman w taki sposób wykreował głównego bohatera? Moim zdaniem nie. W pewnym sensie jest to zerwanie ze stereotypem (choć nie do końca, gdyż jak wiadomo i tak wpisuje się w amerykańskie wyobrażenie), o którym Ty wspomniałeś, czyli wielki, barczysty czyt. potężnie zbudowany osiłek. Uważam, że taki wygląd Ricka pokazuje, iż nawet takie niepozorne "chucherko" również potrafi zadbać o siebie jak i grupę innych osób. O wiele bardziej realistyczne niż wyobrażenie jakie Sobie ułożyłeś.
Jeżeli chodzi o brak logiki w przypadku zombie, to czepianie się tego aspektu jest nad wyraz głupie. Nie wspominając o stronie medycznej. Jest to swoiste wyobrażenie twórców. Kinematografia to również sztuka, która jak wiadomo rządzi się swoimi prawami. Ma bawić, co nie znaczy, iż na każdym kroku musi się wszystko co do joty zgadzać z rzeczywistością. Troszeczkę racjonalnego podejścia do sytuacji.
Co natomiast tyczy się "kopiowania" starszych tworów spod znaku zombie. Kirkman w pierwszym zeszycie TWD wspomniał, że w głównej mierze chce, aby komiks opierał się na zasadach klasyków. Ponadto uważa je za najlepszy wzór, sam też preferuje pierwsze dzieła zombiestyczne, stąd też kilka takich mrugnięć w stronę fanów. Patrząc na moment od którego ukazuje się komiks czyli 2004 rok to takich smaczków jest raptem kilka. Później nie dostrzegłem żadnych znajomych motywów. Poza tym czego nowego można się spodziewać po tematyce zombie? Uważam, że nic innego tutaj nie wymyślą. Post apokaliptyczny świat zawsze wygląda tak samo. Nic nie ulega zmianie. Kikrman natomiast pokazał, co tak naprawdę wiąże się z popytem i trafia w gusta odbiorców. Idealnie trafił z ukazywanie ludzkich dramatów. To się sprzedaje. Dzięki temu, mamy coraz więcej dzieł tego typu, i moim zdaniem jest to jak najbardziej pozytywne zjawisko. W końcu zakończą tworzyć te ogłupiacze.
odniose sie do jednej kwestii, ktora wymaga natychmiastowej reakcji - jesli autor opiera sie na klasykach, jest to dla mnie zrozumiale do momentu, w ktorym sceny przypominaja kropka w kropke poprzednie osiagniecia kina bogatego w zombie. rozumiem podobienstwa, jednak nie rozumiem kopiowania; moze zawdzieczamy to jeynie rezyserom czy producentom, wiec na temat komiksu sie nie wypowiem, jednak odrobina oryginalnosci bylaby tylko atutem.
kinematografia ma bawic - jednak watek zombie poruszony akurat w 'walking dead' z zabawa wiele wspolnego nie ma, totez na tym przykladzie powiedziec mozna, ze kino nie zmierza tylko i wylacznie do zapewniania ludziom taniej rozrywki. dlatego brak logiki w postaci zombie, a juz na pewno dostrzeganie tego braku logiki musza byc naglasniane; co mi po zabawie, jesli jest ona pozbawiona elementarnego sensu.
zerwanie ze stereotypem to akurat dobry argument odnosnie glownego bohatera. boli mnie jednak jego ograniczona ilosc poz i ekspresji - moge z pamieci opisac wszystkie trzy.
Znalazłam dzisiaj na tumblrze wypowiedź Normana Reedusa (serialowego Daryla Dixona), która odnosi się do niezadowolenia widzów, którzy uważają, że w pierwszej części drugiego sezonu było ''za dużo gadki, za mało akcji''.
“People are going say whatever they’re going to say anyway. If we killed a zillion zombies last season everyone would say, ‘There’s no storyline, they don’t talk enough.’ So f— ‘em! I’ve been trying to get into Game of Thrones. I can’t tell if it’s the future or the past, but those motherf—ers talk the whole time. Do I gotta bitch about it, or am I going to watch it and enjoy? I’m going to watch it and enjoy. People are going say whatever they say. You have to talk to tell a story. It’s not a cartoon. The pace this season is definitely amped up. We’re just talking faster.”
Lepiej bym tego nie ujęła :)
Ja wręcz przeciwnie, serial jest najlepszy w swoim rodzaju, klimat jest boski, cudne krajobrazy postapokaliptycznego świata, jeden z lepszych seriali jakich oglądałem, gra aktorska jest świetna - widocznie jedni po prostu uważają inaczej. Niektórym serial przypadnie do gustu innym nie, ja polecam 100% - najlepszy serial jaki widziałem.
skoro to najlepszy serial jaki widziałeś, to jeszcze bardzo, bardzo dużo w życiu musisz obejrzeć seriali ;P
Słyszałem, że często osobom którym brakuje argumentów w dyskusji stosują powiedzonko "o gustach się nie dyskutuje", ale to jedno z głupszych powiedzonek łacińskich. Oczywiście że o gustach się dyskutuje, bada je i mierzy.
Na mój gust osoba która pisze że film przeciętny jest świetny nie ma wyrobionego jeszcze gustu, to przychodzi z wiekiem, wraz z ilością obejrzanych filmów i pozyskana "mądrością życiową". I co ty na to? :P
A ja np. uważam że Matrix wcale nie zasługuję na 10/10, bo wg mojej "mądrości życiowej" ten film nie jest aż tak zachwycający. No i co wtedy? Napiszesz że mój gust jest niewyrobiony i w ogóle do dupy , a twój jest "jedynym,słusznym,prawdziwym"?
dzięki że pokazałeś mi prawdę, teraz będę podążał za twoimi słowami mistrzu
zobacz na reszte tego co obejrzałem i mów o moim guście
poza tym skoro tobie się nie podoba a mi tak to znaczy że to jednak gust i nie musisz wytykać ludziom że go nie maja... żałosne
Teraz musisz obniżyć ocenę, skoro mistrz uważa, że ta obecna jest za wysoka ;)
No popatrz BeeBee61 w końcu doświadczyliśmy "objawienia" a to za sprawą jednego, niepowtarzalnego, nieomylnego krytyka filmowego jakim jest MaksDamage. Jego posty aż mnie zmusiły do głębokiej zadumy na celem mej jakże "nudnej" egzystencji. Nie zapominajmy oczywiście o kwestii gustu, który przecież reprezentuje ten najniższy, miałki, trywialny i płytki poziom. Dlaczego ja do tej pory żyłem w aż takiej niewiedzy?
PS. Matrix i 10, naprawdę się uśmiałem. Nie wspominając o Facet w czerni na 8 i Ile waży koń trojański na 7
Schlebia mi że skloniłem cię do "głębokiej zadumy", pomimo tego że nie miałem i nie mam takiego zamiaru.
Po co wypisujesz oceny jakie wystawiłem 3 filmom? I dlaczego akurat wybrałes ZALEDWIE 3 pozycje z mojego repertuaru prawie 250 filmów jakie oceniłem? Co chciałeś w ten sposób udowodnić? Że potrafgisz przepisywac oceny filmów z mojego profilu? I po co przepisujesz skoro każdy może wejśc i je zobaczyć? :P
Cieszę się bardzo, że poczułeś się lepiej, aczkolwiek nie taką funkcję miała moja wypowiedź.
A filmy, które przytoczyłem miały pokazać Twoją hipokryzję. Uważasz Siebie samego za wyznacznik dobrej jakość (przecież to Ty tutaj masz najlepszy i wyrobiony gust), a dajesz niektórym produkcjom oceny nieadekwatne do rzeczywistości. Oczywiście można znaleźć w Twoim spisie jeszcze lepsze absurdy jak np. Eurotrip ocenione na 8. Tak więc daruj sobie te mało wnoszące wywody na temat gustów. Kolejna sprawa jest taka, że z tych Twoich rzekomych 250 filmów które obejrzałeś, do podglądu dostępne są raczej 50 ocenionych na przestrzeni ostatnich 6 miesięcy.
PS. 250? Chcę Ci powiedzieć, że to dość malutka liczba więc nie masz się czym tak naprawdę chwalić.
Mierzy? bada?
Jeśli masz na myśli "gustomierz" filmwebu to śmiech na sali.
Spotkałam nie tak dawno jednego Pana, który miał podobne zdanie co Ty, ale konkretnych "namacalnych" dowodów na potwierdzenie swojej tezy już nie miał.
Proszę podaj mi konkretne dowody na to, że gust filmowy może być lepszy od innego. Tylko proszę konkretne "twarde" jak takie, że 2+2=4 (aksjomat). Tamten Pan tego nie potrafił pojąć. Dyskusja rozwlekła się i zmętniała jak woda w Wiśle.
Nie mam zamiaru atakować Twojego gustu filmowego jak moi przedmówcy. Po prostu nie mam do tego prawa. Zdanie" "o gustach się nie dyskutuje" nie jest głupim frazesem. Chociaż często wiele osób rzuca im na prawo i lewo nadużywając go. Jednak powstało moim zdaniem po to by stwierdzić, że nie można tego ocenić, złapać, zmierzyć. Ta prosta (ale dla arogantów i nota bene ignorantów nie do pojęcia) zasada chroni osobiste przeświadczenia, odczucia i właściwy odbiór dzieła takim, jakim jest ono dla oglądającego/czytającego itp. To bardzo ważne jest:)
Teraz, żeby nie być gołosłownym. Jest wiele filmów, które są uznane w środowisku filmowców, krytyków i ogólnie przez ludzi za arcydzieła, a których pewnie jeszcze nie oglądałeś. Zatem, musisz mimo wszystko oceniać je na 10 (chociaż jeszcze nie oglądałeś, albo broń Boże! nie spodobały się Tobie) ponieważ gdy zrobisz inaczej narazisz się na zarzuty o niewyrobionym, albo co gorsza, złym guście..
Ten kij o "musisz jeszcze dużo obejrzeć, żeby wyrobić sobie gust/masz słaby gust" ma dwa końce i śmiem twierdzić że gorzej łoi tyłek szafującym takimi stwierdzeniami niż osobom wobec których został użyty.
Tak gusta się mierzy bada. I nie miałem na mysli tu systemu "gustomierz", choć faktycznie przytoczyłeś w pewnym sensie dobry przykład mierzenia gustów i zapisywania ich w postaci matematycznych liczb.
Dziedziny z życia wzięte które opierają się w głownej mierze na gustach społeczeństwa to m.in. marketing, dziennikarstwo, webmasterstwo, polityka.... i cała masa innych, powiedziałbym że nawet większośc naszego życia zawodowego opiera się na szeroko pojętym guście!
Podam kilka innych konkretnych przykładów w jaki sposób mierzy się gusta:
- marketing, w którym bada się gusta potencjalnych klientów i na tej podstawie próbuje się trafić w jak największa liczbę ich gustów aby osiągnąc jak najlepszy efekt reklamy itp. Reklama - próba trafienie w jak największą ilość gustów klientów, a jak trafiac skoro rzekomo się o gustach nie dyskutuje? :P
- po co w firmach winnych, browarniczych, związanych z napojami i żywnością osoby zajmujące się ogólnie pojętą kontrolą smaku, tzw. "
"kiperzy". Przecież rzekomo smak to subiektywna sprawa gustu , ale kiper zajmuje się obiektywną oceną smaku i wyglądu.
- webmasterstwo: kolor czarny czy biały bardziej podoba się internautom? sprawdźmy który kolor internauci sobie wybiorą i na tej podstawie będziemy mieli matematyczny wynik który kolor trafia lepiej w gusta większej ilości internmautów
- webmasterstwo, dziedzina SEO: internautom bardziej podoba się fraza "słodkie misie pluszowe", czy "wesołe misie pluszowe"? podepnijmy licznik pod daną fraze i sprawdxmy który napis trafia lepiej w ich gusta i wygeneruje nam więcej dochodu
- dziennikarstwo: materiał x czy y będzie lepiej oglądany bo trafi w gusta większej ilości widzów? zmierzmy to!
- polityka: moim wyborcom podoba się bardziej gdy występuje w różowym krawacie czy niebieskim? przekonajmy się o tym w sondazu! (wynik w liczbach)
- produkcja sprzętu: produkujemy sprzęt X w kolorze białym czy czarnym? Który kolor trafi lepiej w gusta klientów sprzętu X? wypuścmy połowę w jednym i drugim kolorze i zobaczmy który lepiej się sprzeda, trafi lepiej w gusta klientów. Otrzymamy wynik matematyczny w liczbach.
Pozwolę sobie przytoczyć też fragment opinii ze strony:
kominek.in/2011/07/10-najglupszych-powiedzen/
Oto fragment:
"1. O gustach się nie dyskutuje.
A o czym, baranie, się dyskutuje jak nie o gustach? Przez całe swoje zawszone życie dyskutujesz o gustach! Obojętnie czy mówisz „idę kupę” czy „dobrze gotujesz, kochanie”. Komunikacja polega na dyskutowaniu m.in. o gustach, o tym, co lubimy, a czego nie lubimy, co kochamy, a co jest obiektem nienawiści."
O gustach się nie dyskutuje?! Bullshit! Dorośnijcie.
Odpowiedz na pytanie. Jak określić czyj gust jest lepszy, a czyj gorszy?
"Mierzyć" i "badać" JAKOŚĆ gustu.
Jak możesz kogoś przekonać, że ma gorszy gust? jakich argumentów użyjesz?
Bardzo ładny wywód zrobiłeś tylko... nie na temat. Zresztą, chyba cały czas pisałeś o upodobaniach, chociaż możesz to uznać za synonim gustu. Wolno Ci.
O gustach się nie dyskutuje, ale nie o nich tylko o tym, czyj jest lepszy,a czyj gorszy. O to w tym chodzi.
Pomyśl.
Jakość? Pisałem o jakości gustów? Nie przypominam sobie, ale jezeli uzyłem slowo "jakośc" w stosunku do gustu, to było nie potrzebne.
@elninka:
"Mierzy? bada?"
"Bardzo ładny wywód zrobiłeś"
Dziękuję bardzo. Widzę, że moje argumenty przekonały cie że gusta się bada i mierzy, i że o gustach się jednak bardzo często dyskutuje na argumenty, a o to mi własnie chlodziło. Nie potrzebnie teraz probujesz tylko uciekac od tego faktu.
@elninka:
"chociaż możesz to uznać za synonim gustu."
Podzielam twoja opinię.
Myślę, myślę...i nic wymyslec więcej nie moge gdyz powiedzenie jest jasne:
"o gustach się nie dyskutuje" i nie ma tam ani słowa o lepszości danego gustu nad drugim tylko o fakcie samego gustu, na temat którego "się nie dyskutuje".
"Jakość? Pisałem o jakości gustów? Nie przypominam sobie"
A ku ku:)
"Brak wyrobionego gustu to twój problem, nie mój."
Oho. Okazuje się, że dzielisz je na lepsze i gorsze. Wyrobiony gust? śmieszne pojęcie. Każdy jakiś ma i tego nie zmienisz. Nasz gust co prawda może się zmienić, ale mamy go przez całe życie. Skoro piszesz, że ktoś nie ma wyrobionego gustu to znaczy, że do tej pory jest gorszy niż np. Twój. Logika
MaksDamage:
"Mierzy? bada?"
"Bardzo ładny wywód zrobiłeś"
Dziękuję bardzo. Widzę, że moje argumenty przekonały cie że gusta się bada i mierzy, i że o gustach się jednak bardzo często dyskutuje na argumenty, a o to mi własnie chlodziło. Nie potrzebnie teraz probujesz tylko uciekac od tego faktu".
Nie ma to jak wyrwać coś z kontekstu, posklejać kilka kawałków i się cieszyć, ze jest cacy.Ja mam inny fragment swojej wypowiedzi (pełny):
"Bardzo ładny wywód zrobiłeś tylko... nie na temat"
I już cacy nie jest:)
Natomiast co do "o gustach się nie dyskutuje" to właśnie chodzi o to co napisałam wyżej. Opacznie to rozumiesz i przez to masz problem. Na szczęście nie mój:)
Myślę, że trochę mylisz pojęcia. Zauważ, że to Ty wyskoczyłeś z tym ''o gustach się nie dyskutuje? alealeale jak to!?''. Nikt wcześniej o tym nie wspominał.
Fakt, o gustach się dyskutuję, ale to, co Ty uskuteczniłeś w odpowiedzi no posta Ajfel93 nie jest dyskusją, to dziecinna zagrywka, pt. ''masz beznadziejny gust, bo koliduje on z moim''. Serio? Kurcze, uważasz, że TWD nie jest dobrym serialem, bądź jest średnim lub jakimkolwiek, ale nie najlepszym? Ok. Ale uświadom sobie, że dla wielu ludzi będzie najlepszym jaki widzieli, wiesz dlaczego? Dlatego, że mogą mieć inne oczekiwania względem tego, co oglądają! Nieźle co?
Idziemy dalej.
Uważasz, że gusta osób, które nie okrywają się z Twoim, są złe? Pytam, bo nie jestem pewna, jedynie mogę tak podejrzewać, gdyż taka myśl nasuwa się po przeczytaniu Twoich mądrości. Więc jak z tym jest? Inny gust = gorszy gust?
Jest masa seriali, które uważam za złe, bardzo, bardzo złe, jednak jest ogromna różnica między krytykowaniem serialu (zakładam, że masz jakieś konstruktywne argumenty jeśli chodzi o krytykę TWD), a robieniem wycieczek w filmowe upodobania widzów. I w momencie kiedy te wycieczki robisz, stajesz się automatycznie snobkiem, którego nie powinno się traktować jako godnego partnera w dyskusji, gdyż wszystko będzie sprowadzał to tego, iż on wie lepiej, bo ogląda lepsze filmy/słucha lepszej muzyki/czyta lepsze książki.
To jak dyskusja na temat: co jest lepsze? Jabłko czy truskawka? Wiadomo że jedni powiedzą że to pierwsze, a inni że to drugie,bo...właśnie to kwestia gustu :(
MarksDamage uważa, że fani jabłek próbowali w życiu za mało owoców, skoro jabłka im smakują ; )
A ja tam lubię smak jabłek i nikt mi ich smaku nie obrzydzi. Są soczyste i zawierają dużo błonnika :D
Może próbowali owoce, które były tylko zepsute, a tylko jabłka świeże, więc jak ma im cos innego smakowac niż jabłka?
Zastanów się za nim cos napisesz, bo możesz byc później banalnie łatwo wyśmianym :P
Słuchaj, szkoda strzępić sobie język. Trafił nam się kolejny "olśniony" co dużo mówi, a mało wie. Najlepiej będzie jak przestaniemy w ogóle odpisywać w tym temacie. Zaowocuje to tym, iż zginie on w tych 1130 innych. Zresztą wyjdzie nam to na dobre. Zaczyna mnie on już drażnić. Miałem nadzieję, że nikt do niego nie powróci, a tu taki "suprise"
A ja miałam nadzieję, że może się okazać dobrym partnerem w dyskusji, ale wiadomo, nadzieja matką głupich ; x
Jak zwykle oczekiwania zawodzą :D No ale cóż poradzić, my świata nie zbawimy xD
Masz rację, rozmowa na zasadzie "mój gust jest lepszy od twojego i koniec kropka" jest co najmniej nie poważna.
Osoba pisząca żeby nie odpisywać i nie podbijać tematu, a sama to robi - rewelacja! Warto Twój post "podpić" ;)
P.S. Jeżeli drażni cię jakiś tekst na jakiejś stronie lub nie jesteś w stanie go zrozumieć to jest na to proste rozwiązanie - nie czytaj go!
Dziecko lub osoba nie dojrzała psychicznie by powiedziała co najwyżej tak:
- "jabłko jest lepsze dla mnie bo o gustach się nie dyskutuje!"
Osoba natomiast z IQ ciut wyższym szukałaby jakiejkolwiek sensownej argumentacji aby poprzeć swoja wypowiedź i brzmiałaby ona tak:
- "uwielbiam jabłka bo przypominają mi radosne dzieciństwo spędzone na wsi"
albo:
- "uwielbiam jabłka bo zawsze dostawałam/em co dziennie jabłko do szkoły i się bardzo do tych owoców przyzwyczaiłem/em"
albo:
- "lubię bardziej jabłka, bo truskawki zawsze były w moim sadzie robaczywe"
Dostrzegasz istotną różnicę w poziomie wypowiedzi?
Czekaj, czy ty właśnie sugerujesz że jestem dzieckiem, lub mam IQ nie wiele wyższe od dziecka? Aj nie ładnie się uciekać do osobistych wycieczek...
Btw, napisałam dlaczego lubię jabłka, ale nie oczekuje że się do nich przekonasz.