Drugi temat w którym można opisywać swoje wrażenia z serialu.
Co do tej miłości ponad wszystko itd. Niestety póki co nie pokazano takiej. Sama musisz ją sobie wymyślić :P
Odrzuciło go dość porządnie. Mogło mu połamane zebra, które mogły przebić płuca i serce. Mnie bardziej zastanawia jak Cevdet ma przeżyć trzy postrzaly, wybuch i wydostać się z płonącego sztabu. A co do Tevfika to nawet jak przeżyje to ma marne możliwości fabularne. Publicznie się nie pokaże, mógłby drugi raz próbować porwać Azize, ale to by było już nudne.
Ale Cevdet przeżyje. Ma podpisaną umowę na 2 sezony (tzn. aktor Halit Ergenc). Myślę, że pokażą, że jest w szpitalu i ma amnezję. Co do Tevfika - jest niezniszczalny - i wydaje mi się, że też przeżyje. Ktoś mu będzie pomagał, będzie chodził w "masce", takiej jak Cevdet w końcowych odcinkach po całym Izmirze, aby odszukać Azize. Tak myślę, bo nie znam drugiego sezonu.
A gdzie ja piszę, że nie przeżyje? Wiem, że przeżyje, zastanawia mnie tylko jak to możliwe przy takich obrażeniach- dwa strzały w płuca, jeden gdzieś blisko serca, poparzenia pewnie itd. Nie będzie miał amnezji, to by było niesłychanie głupie.
W sumie wszyscy od początku wiedzieli że Wasilis jest niereformowalny i spisany na straty. Ciekawe jak to będzie z Yildiz?
Owszem, wszyscy wiedzieli o okrucieństwie Wasilija, ale w przypadku Weroniki doszło tutaj jeszcze takie swoiste jej zmęczenie przebywaniem w jego otoczeniu, które wywołało u niej totalną obojętność na jego osobę i to, co on robi.
Odnośnie Yildiz w drugim sezonie - myślę, że scenarzyści dalej będą nam serwować tą osóbkę, jako w sumie pozytywną postać, mimo iż robi rzeczy okropne. Schemat jest taki, iż Yildiz robi coś bardzo złego, potem tego żałuje, następnie znowu robi się wredna i ponownie robi coś jeszcze gorszego, ale później znowu żałuje itd. itp. To wszystko wynika z niekonsekwencji scenarzystów wobec tej postaci - otóż chcą oni, aby robiła ona rzeczy moralnie naganne, ale jednak nadal pozostawała w gronie pozytywnych postaci, co w efekcie tylko budzi irytacje u widzów. Była szansa na ciekawe poprowadzenie tej postaci, ale nie skorzystano z tego - 1) Yildiz po donosie na Samiego i śmierci ordynatora przechodzi przemianę i staje się lepszą; 2) Yildiz całkowicie przechodzi na grecką stronę i sprawia wiele kłopotów tureckiemu ruchowi oporu, zatem zostaje wydany na nią wyrok śmierci, co jest o tyle dramatyczniejsze, iż Cevdet musi walczyć z własną córką. Wybranie jednej z tych dwóch dróg byłoby bardziej spójne dla postaci Yildiz, a tak otrzymujemy niby zdrajczynię, ale akceptowaną przez całą rodzinkę i otoczenie, jakby mówiące po każdym jej wybryku :"nic się nie stało, Yildiz, nic się nie stało". Nawet wątek miłości do Alego Kemala jest dziwny i niekonsekwentny, bo Yildiz niby początkowo kokietowała Alego i chciała wzbudzić w nim zazdrość przez afiszowanie się z Leonem, ale później przecież naprawdę chciała związku z porucznikiem i nie myślała o Alim (to samo stwierdziła ostatnio Eleni podczas rozmowy z Yildiz). Myślę, że w drugim sezonie Ali Kemal zostanie uśmiercony, a Yildiz znajdzie sobie nowego greckiego oficera.
Uważasz, że Yildiz jest w zamyśle twórców pozytywną postacią, bo rodzina się od niej nie odwróciła? I rozwiązaniem tego problemu jest albo zrobienie z niej pokutnicy albo całkowicie czarnego charakteru?
Rola Yildiz to bycie właśnie taką lawirującą egoistką, która jako, że nie jest całkiem wyautowana, ma większe możliwości mieszania. Moim zdaniem nie ma potrzeby przekształcania jej w żeński odpowiednik Tevfika czy Hamiltona.
Uważam, że twórcy serialu sami nie wiedzą, co począć z postacią Yildiz, bo w ich zamyśle miała ona być rozpuszczoną materialistką i kosmopolitką, która miała pokazać widzom, iż żyli także wówczas Turcy, dla których ojczyzna nie była najważniejsza, lecz bardziej interesowała ich zabawa i myśl o dostatnim życiu. I to byłoby ok, ale scenarzyści się zapędzili i zbyt ciężkie grzechy położyli na barki Yildiz (wydanie na śmierć Samiego, próba wydania na śmierć Leona i to za pieniądze, donos na Hilal), aby mogła ona nadal być traktowana jak głupiutki pustaczek. I tu pojawia się problem, bo twórcy serialu nadal ukazują nam Yildiz jako głupiutkiego, egoistycznego pustaczka, chociaż stała się ona zdrajczynią i donosicielką z krwią na rękach. Zauważ, że mamy tu poważny dysonans, bo niby rodzina Cevdeta jest tak bardzo patriotyczna, iż odwróciła się od niego, ale Yildiz nadal tolerują, jak nic by się nie stało.
Zgadzam się z tym, że twórcy chyba sami za bardzo nie wiedzą, co z nią począć. Od dłuższego czasu przypominają sobie o niej tylko kiedy chcą skomplikować innym postaciom życie. Wydaje mi się, że autorzy sami nie lubią Yildiz i pewne niekonsekwencje w jej działaniach czy wizerunku mogą wynikać z ich obojętności na to jak ją poprowadzą. Wydanie Leona przez nią, ani nie ma sensu, ani żadnych następstw, więc nawet nie przyczyniło się to namieszania w czymkolwiek. Scenarzyści stwierdzili chyba "a co tam, niech zrobi i to, nie mamy dla niej żadnych sensownych planów". Wydanie Samiego było dla niej ratunkiem, była to sprawa kompletnie zmieniająca koleje jej życia, a tu zrobiła to dla samego zrobienia tego, ot takie czynienie zła bez powodu.
Traktowanie Yildiz przez rodzinę w taki a nie inny sposób niekoniecznie jest niekonsekwencją scenarzystów. Inaczej się traktuje ojca i męża, a inaczej dziecko, wnuka i siostrę.
Cevdet jest dorosłym mężczyzną w średnim wieku, który z ich punktu widzenia z pełną świadomością swoich czynów, porzucił rodzinę na 7 lat (nie wiedzą o tym obozie, prawda?), później wrócił jako grecki oficer i jasno dał swojej rodzinie do zrozumienia, że jeżeli wejdą w drogę greckiej armii, to nie okaże im litości. Rzadko otwarcie dawał odczuć, że tak naprawdę dalej kocha swoich członków rodziny, a jak już miało to miejsce, to szybko wracał do pozornego chłodu emocjonalnego - szczególnie działo się to we wczesnych odcinkach, późnej trochę złagodniało. Cevdet jest więc dla nich człowiekiem, który odwrócił się od swojej ojczyzny, a także rodziny i nie żałuje swoich czynów, robi to z wyrachowaniem.
Yildiz jest młoda i z założenia głupiutka. Rodzina nie dowiaduje się o wszystkich jej przekrętach (np. o wydaniu Leona chyba nikt nie słyszał). Najbardziej ekstremalna sytuacja, o której wszyscy wiedzą, to wydanie Samiego i tutaj spotkała ją pewna kara, zetknęła się z gniewem rodziny a raczej samej Azize, matka ją zbiła, długo krytykowała (nawet na pytanie Cevdeta gdzie jest Yildiz, odpowiedziała, że w piekle ;-)) i chciała przetrzymywać w pokoju przez 40 dni ale z tym ostatnim kiepsko poszło. Widać, że Azize czuje się winna tego co się stało - zmusiła swoją córkę do ślubu, a także dochodzi do tego fakt, że jest to jej dziecko i sama ją wychowywała. Yildiz ukazuje skruchę, która może i w sporej części jest udawana, ale jednak jakaś występowała - rodzina uznaje jej uczynek za błąd, a nie całkowicie wyrachowane działanie. Jeżeli chodzi o rodzeństwo - Ali Kemal jest źle nastawiony do niej kiedy robi coś przeciw niemu tzn. coś co wzbudza w nim zazdrość, jej czyny poza tym go nie interesują, a Hilal stale krytykuje siostrę i raz się jej wyrzeka (wycięta scena), ale gdy sytuacja się uspokaja lub Yildiz jest w tarapatach (np. zostaje ranna w wybuchu bomby, matka ją bije), mimo wszystko łagodnieje. Babcia wydaje się traktować wnuczkę jako kogoś kogo trzeba naprostować.
Podsumowując mój wywód - Cevdet jest kimś, kto z założenia ma chronić swoją rodzinę, a Yildiz osobą, która ma być chroniona. Przecież rodzice się od dziecka nie odwrócą.
Czy chcesz mi powiedzieć, że 17-letnia dziewczyna z początku XX wieku, gdy młodzież (zwłaszcza wychowywana w warunkach wojennych) była w pełni dojrzała, mogła nie mieć świadomości konsekwencji swoich czynów? Otóż, ta dziewczyna miała pełną świadomość swoich czynów i wiedziała, że robi rzeczy straszne, lecz uważała, że ma do nich prawo, bo ważniejsza od życia innych osób była dla niej zemsta za odrzucenie oraz chęć wygodnej egzystencji w luksusie, dlatego bez mrugnięcia okiem wydała na śmierć Samiego i to samo chciała zrobić z Leonem. I wiesz, jakoś mi się wydaje, że rodzinka nie wyciągnęła wobec niej żadnych konsekwencji i jeszcze wszyscy obchodzili się z nią jak z jajkiem. Nawet tych obiecanych 40 dni nie spędziła zamknięta w pokoju. Inne postaci, robiące złe rzeczy, się piętnuje, a Yildiz wydaje ludzi na śmierć, lecz nadal każdy się z nią cacka.
Ja jej nie oceniałam w swojej wypowiedzi Yildiz, pisałam o perspektywie jej rodziny. Co do świadomości konsekwencji, to w przypadku Samiego, miała ją ograniczoną, tak jest to przedstawione w serialu i nie ma znaczenia to czy jest to wiarygodne i sensowne, fikcyjny świat rządzi się swoimi prawami ;-) Poza tym, ze wszystkich jej złych uczynków, to ten, z mojego punktu widzenia, jest najłatwiejszy do wybaczenia, ona sama była w nieciekawej sytuacji.
Inaczej jest w przypadku Leona, tu już zrobiła to z kompletnym wyrachowaniem i moim zdaniem scenarzyści postąpili źle wprowadzając taką sytuację - nie miała większego sensu, zdarzyło się to nagle i bez jakiegokolwiek większego wprowadzenia.
A tak swoją drogą to Yildiz na pewno ma 17 lat? Nie ma to znaczenia w jej ocenie, pytam tylko z ciekawości. Wydaję mi się, że z tych młodszych bohaterów, tylko wiek Leona został potwierdzony - na jego nieśmiertelniku widniała data urodzenia 1899.
Wprost nie jest nigdzie podany wiek pozostałych bohaterów, ale można się go domyślić. W retrospekcjach z 1912 roku z Salonik Ali Kemal wygląda na około 13 lat, Yildiz 10, a Hilal 8, zatem w 1919 roku mieliby odpowiednio - 20, 17 i 15 lat. Trzeba tutaj jednak założyć plus-minus 1 rok, bo Leon jest młodszy od Alego Kemala, zatem Ali powinien urodzić się przed 1899 rokiem, chociaż w retrospekcjach z 1912 roku wygląda na 13 lat.
Moim zdaniem, Ali Kemal kompletnie nie wyglądał, a także nie zachowywał się jak trzynastolatek. Ja bym mu dała 10 lat, a według serialu powinien mieć około 14, zakładając, że jest starszy od Leona o rok. Nie ma to wiele sensu, biorąc pod uwagę to co pokazano.
Nie zapominaj o donosie na Hilal. Yildiz wydała siostrę, aby przypodobać się Leonowi, a przecież nie mogła być pewna, jak porucznik zareaguje na te informacje i czy nie aresztuje Hilal.
Nie pamiętam już co Yildiz doniosła na siostrę, czy to było to, że ona się podpisuje Halit Ikbar, czy pokazała Leonowi jakieś jej notatki ? Na co ona liczyła ? Bo przecież, gdy Hilal szła na szubienicę, to Yildiz była przerażona. Próbowała różnych rzeczy, żeby siostrę ratować. Więc jej donos na siostrę /późniejszy czy wcześniejszy/ nie ma zupełnego sensu i jest to błąd scenarzystów, podobnie jak bez sensu jest dzisiejszy donos na Leona. Nagle wyskoczyła jak "z procy" i pobiegła do Wasiliego, bo chce pieniędzy na sklep!!! Zupełnie bez sensu, bo brak powodu. Zazdrosna o Hilal i Leona?
Jedynym "sensownym" donosem był donos na Mustafę Samiego, bo chciała, żeby go aresztowali i żeby chociaż kilka dni mieć od niego spokój. Była przymuszona do tego małżeństwa. Nie przypuszczała, że go zabiją, tak przynajmniej było to pokazane w serialu. Zresztą jest to możliwe, bo Yildiz jest dosyć ograniczona i mało lotna. Więc chociażby wszyscy pisali, że zdawała sobie sprawę z konsekwencji, jednak było pokazane, że nie była tego świadoma.
Chodzi o tę sytuację z Andreasem? Bodajże Leon ją o to poprosił i wyglądało na to, że panuje pomiędzy nimi niepisana umowa, według której porucznik co najwyżej skarci i wystraszy Hilal ;-) Yildiz, w założeniu, chciała dać jej nauczkę i skłonić do porzucenia takiej działalności, pewnie podlizanie się Leonowi też było czynnikiem. Nie było to zbyt ładne z jej strony, jak to zwykle u niej bywa, jednak w serialu nie jest to traktowane jak coś poważnego i o większym znaczeniu.
Wydaje mi się, że Yildiz nie umawiała się z Leonem odnośnie śledzenia Hilal w sprawie Andreasa, tylko z własnej inicjatywy zadenuncjowała siostrę bez żadnych wcześniejszych ustaleń z porucznikiem i próśb z jego strony. Zresztą, jeżeli nawet Leon, by jej powiedział, że nic nie zrobi Hilal, i tak nigdy nie mogła być do końca pewna, czy po dostarczeniu dowodów na siostrę, porucznik nie zerwie umowy i aresztuje Hilal.
Ruch oporu by nic na nią nie wydał, bo to nie był taki ruch oporu jaki znamy z Polski, nie miałby kto tego zrobić, nie było struktur.
Weronika raczej nie planowała w tym momencie ucieczki od Wasiliego (chyba, że coś źle pamiętam). Pod koniec sezonu widać też, że mimo wszystko dalej go kocha i trzyma się jego dawnego wizerunku - serdecznego męża i ojca. Wasili także chciał być zapamiętany w taki sposób. Tak na marginesie - ich ostatnia rozmowa to prawdziwy wyciskacz łez ;-)
Może Weronika uznała, iż jej mąż przez te wszystkie lata tak naprawdę nie był sobą i zło, którego się dopuszczał było efektem bólu po stracie syna, zatem w sumie nie był on do końca poczytalny i można mu wybaczyć?
Tylko mamy jeden problem. Wasilij musiał by być chory psychicznie a raczej nic na to nie wskazuje. Wasilij jest po prostu zimnym człowiekiem, po akcji pacyfikacji tej osady, można nawet stwierdzić, że jest żądnym krwi potworem, w końcu sam powiedział Leonowi, że nie okazuje miłosierdzia. W przeciwieństwie do Weroniki, śmierć Esrefa Paszy i wieść o tym, że Dimitrij mógł przeżyć, nie przyniosły mu ulgi, nie sprawiły, że poczuł się lepiej i że może zostawić przeszłość za sobą. Wasilij odkrył, że jednak nie wszystko zostało stracone i że jest nadzieja na to, że jego syn ocalał. Ludzie którzy przeżyli takie tragedie jak on, po dowiedzeniu się takich rzeczy, są zwykle szczęśliwsi......On nie jest szczęśliwy!
Może u Weroniki nastąpił mechanizm wyparcia i przestała dopuszczać do siebie myśl o tym, ze jej mąż jest zbrodniarzem.
Odkrycie prawdy o Dmitriju powodowało, że 20 lat jego życia okazało się kłamstwem i błędem. Wątpię, żeby ktoś mógł być po tym szczęśliwszy. Poza tym nie mógł być pewny, że Esref nie kłamie. A sama informacja, że Dmitrij być może żyje to trochę mało, mógł go przecież nigdy nie odnaleźć. A później jeszcze świadomość, że gdyby to nie Cevdet go znalazł i wychował, zabiłby swojego syna już pierwszego dnia w Smyrnie. Do tego jeszcze fakt, że syn jest po przeciwnej stronie barykady, nienawidzi jego i całej jego rodziny i nic co zrobi nie może tego zmienić. Sorry, ale Esref też spacyfikował wioskę a nikt nie nazywa go żądnym krwi potworem, podwójne standardy? Jak dla mnie obaj są siebie warci, zaślepieni wojownicy swoich narodów, ze skłonnością do brutalnego i bezmyślnego mordowania, bez uczuć i względu na osoby, tylko ktoś im na odcisk nadepnie. A chcąc zastosować szkolną przepychankę, to Wasilij wypada lepiej, bo to Esref zaczął ;) Co do samego Wasilija, "śmierć" dziecka a raczej fakt, że siebie o nią obwinił, mógł uczynić z niego zimnego człowieka, jakiego tu widzimy, Weronika może pamiętać dawnego Wasilija, prostego, ale zakochanego i poczciwego chłopa spod Salonik. Wasilij to nie Tevfik, nie jest bezmyślnym psycholem, z wrodzoną psychopatią.
Weronika prawdopodobnie ma w głowie usprawiedliwienia dla swojego męża. Wasili pod koniec ratuje ich drugiego syna, co kończy się dla niego śmiercią - to dodatkowo spowodowało, że wróciły jej wspomnienia i rozbudziły się dawne uczucia.
Takie kłótnie to nie kłótnie, ciężko o związki w których one nie występują. Hilal mówi to w co wierzy, szczególnie, że ma dobre podstawy, bo raczej matka by jej nie okłamywała w takiej kwestii. Leon też mówi to co uważa za słuszne (nareszcie, już dawno czegoś takiego nie robił jeżeli chodzi o swoją ukochaną). Doszło do małej sprzeczki, oboje chcieli by ich było na wierzchu i na tę chwilę nie byli chętni do rozważenia tego co mówi druga strona (Leon jednak zgodnie ze swoim dość racjonalnym podejściem do życia, zaczął wątpić i spytał ojca), nic wielkiego. Nie uważam też, żeby Hilal musiała się powstrzymywać przed wypowiedzeniem cierpkich słów o Wasilim, bo nie tylko chodzi o te zwyczajne powody dla których za nim nie przepada, ale o tę masakrę i prywatnie - o to, że myśli, iż generał zamierzał wysłać swojego syna na śmierć. Więc jak dla niej, to nie ma powodu by powstrzymywać się przed Leonem, bo on sam powinien być według niej zawiedziony postawą swojego ojca. Sama mówi coś takiego, parafrazując lub nie - "...którego nie możesz nawet nazwać ojcem". Wyobraź sobie abstrakcyjną sytuację, w której ojciec twojej wybranki po prostu zamierza ją ukatrupić (niech będzie to nawet zdrada ojczyzny). Powstrzymywałbyś się przed jego krytyką przy niej?
Hilal "wsypała" swoją matkę, ale Leon nie jest w zasadzie w tej sprawie żadnym zagrożeniem. Gdyby nie powiedziała, to może ktoś by tutaj stwierdził, że mu nie ufa i to ogólnie zła dziewucha ;-) I właśnie o tym myślałam, pisząc o efekcie aureoli. Niektóre postacie zyskały na forum dobrą sławę (np. Cevdet) i mało kto krytykuje je, nawet jeżeli byłoby to słuszne (oczywiście jest to także sprawa subiektywna, nie mam przecież monopolu na dobre osądy ;-)), dużo się im wybacza, nie zwraca się specjalnej uwagi na mankamenty. Są także postacie, które się naraziły i cokolwiek by się nie działo, postępują one źle, ich wady i potknięcia są wyolbrzymiane.
Ja także często krytykuje Hilal i jej podejście do Leona. Rozumiem czemu występują takie uprzedzenia do niej - "zapracowała" sobie na to. W tej sytuacji jednak nie widzę większego powodu do krytyki. Gorzej będzie w najbliższych odcinkach, kiedy to dowie się o tej całej sprawie z telegrafem. Znowu padną gorzkie słowa, w jednej sytuacji nawet wyjątkowo niestosowne i moim zdaniem chyba najgorsze w całym sezonie, biorąc pod uwagę, że są już parą, a Leon jest w dość ciężkiej sytuacji i to z powodu miłości do niej. Jednak, aby być obiektywnym, trzeba nawet na to spojrzeć z innej strony, bo choć Hilal jak zwykle nie będzie przebierać w słowach, to jednak najpierw będzie go bronić przed swoimi towarzyszami, szukać go aby wyjaśnić sprawę, nawet przyzna się matce do miłości do niego i jeżeli dobrze pamiętam, powie jej, że gdy do niego strzeliła to czuła się jakby strzelono do niej, a następnie oszuka swoich i oświadczy, że im go wyda jak się z nim zobaczy - czego oczywiście nie robi, później stara się go ochronić przed gniewem Alego Kemala.
Choć jestem zawiedziona tym w jaki sposób potoczył się wątek ich związku, dalej staram się wziąć pod uwagę czynniki kulturowe i to, że jest to fikcyjny świat rządzący się swoimi prawami. Autorzy jawnie chcą podkreślić, że Hilal kocha Leona i choć można kręcić nosem na sposoby w jaki ukazuje mu tą miłość i krytykować je, warto czasem pomyśleć o tym inaczej... i krytykować scenarzystów za dziwactwo ;-)
Dodam także, że oglądałam sporo dzieł z dalekiego wschodu i tam wątki jakichkolwiek związków, czy to przyjaźni, miłości romantycznej lub między członkami rodziny, są czasem nawet bardziej oderwane od naszych standardów a także realiów ogółem - czasami wielu widzów nie jest w stanie uwierzyć, że dane postacie są nawet w neutralnych stosunkach a co dopiero, że łączy ich silna więź ;-) Dla mnie więc jest to coś, do czego jestem przyzwyczajona, aczkolwiek w nieco innym stylu.
Ojca nikt nie wybiera. Hilal powinna zrozumieć, iż choćby Wasilij był największym zbrodniarzem, dla Leona zawsze będzie przede wszystkim ojcem, zatem wypominając i przypominając porucznikowi, jakiego ma rodziciela, będzie go ranić. Tej dziewczynie po prostu brak ogłady i delikatności.
To prawda, co napisałeś o Hilal. A pamiętasz, ile razy raniła swojego ojca? Niby myślała, że zdrajca, ale ojciec, to zawsze ojciec i należy się mu szacunek, nawet, gdyby rozum stracił. A ona jeszcze życzyła mu śmierci w tym obozie jenieckim. Dla mnie to jest nie do pomyślenia i dlatego zawsze pod tym względem wolałam Yildiz.
No aż tak to nie. Jednak Hilal już wcześniej odnosiła się okropnie do ojca. Taka smarkula powinna znać swoje miejsce. Ale jak gdzieś napisałaś - serial rządzi się swoimi prawami. Poza tym Hilal zapłakana, bała się tej szubienicy /któż by się nie bał?/, ale kilka godzin wcześniej sama chciała w celi popełnić samobójstwo, więc nie zależało jej aż tak na życiu. Była fanatyczną patriotką, która w ostatnich odcinkach mówi do Leona : "A cóż tam jest ważne moje życie"..... Ja nawet twierdzę, że ona szukała "guza". Podczas okupacji sama wychodziła wieczorami. Gdyby wtedy zawisła na szubienicy, to mnie bardziej byłoby szkoda jej ojca i matki, niż samej Hilal, bo ona idiotycznie uwielbiała pakować się w kłopoty. A ile razy Leon ją wybawiał z tarapatów, z których ona nawet nie zdawała sobie sprawy. Dla mnie jej zachowanie jest bardzo denerwujące. Kocha tylko Ojczyznę /fanatycznie/, a nie kocha siebie i innych.
Co do jej próby samobójczej w celi - i tak miała zginąć, wolała po prostu załatwić tę sprawę bez większej publiki i nie na oczach rodziny. Przed tym jak próbowała to zrobić, myślała o tym jak jej bliscy będą przeżywać jej egzekucję, gdy Leon ją uratował też mówiła mu "nie na oczach matki...".
Nie tylko ona w tym serialu jest skłonna oddać życie za ojczyznę, wiele innych postaci zrobiłoby to samo. Do tej grupy należy między innymi Cevdet, który z pełną premedytacją wykonuje misję samobójczą pod sam koniec sezonu. Oczywiście jego postępowanie jest bardziej skuteczne i zorganizowane niż w przypadku jego córki, choć moim zdaniem ta jego ostatnia akcja była naciągana (mógłby wyjść z tego cało, poświęcanie się było zbędne), ale czego się nie robi dla dramatyzmu.
Działania Hilal często są głupkowate, np. gdy przyszła na bal by porozmawiać z wicepremierem - nic by nie uzyskała i w najlepszym przypadku trafiła do aresztu. Uratował ją, jak to często bywa, Leon. Szczerze powiedziawszy ta akcja była taką marną wymówką scenarzystów, by obydwoje mogli się tam spotkać i potańczyć, więc nie zwracałabym na to większej uwagi ;-)
No oczywiście, główny bohater znosi więcej niż inne postacie ;-) Co nie zmienia faktu, że w swoim zamiarze miał umrzeć, chyba że w drugim sezonie się okaże, że jednak nie miał a znów coś nakręcił.
Po tym wszystkim musiało to wyglądać w jej oczach jak coś w stylu "Właściwie to bym przecierpiał to, że cię powiesili, służba najważniejsza, jednak skoro cię oszczędzili to się nawet cieszę". Cevdet dawał bardzo mylące, sprzeczne znaki, które musiały mocno mieszać w głowie.
A Hilal pomyślała, że jest tak ważna, że dziadzio Esref sam z siebie ją uratował? Mnie zadziwi ten brak jakichkolwiek domysłów ze strony tej dziewczyny.
To w takim razie powinien Cię dziwić brak domysłów wielu innych bohaterów, też w wielu innych sprawach, na tym bazuje cały serial ;-) Nie sądzę, żeby tutaj wszystko było takie klarowne. Cokolwiek by nie pomyślała o akcji Eszrefa, trudno powiązać ją z jakimkolwiek działaniem ojca, który 7 lat był Bóg wie gdzie, jak wrócił to rodziną się interesował sporadycznie i zazwyczaj na chłodno, miał obsesję na punkcie greckiej armii i wielokrotnie dawał znaki, że ceni ją bardziej niż rodzinę, a jak jej się sprzeciwią to nie okaże im litości, w dodatku ten sam ojciec stoi w szeregach prowadzącego ją na egzekucję wojska i nic nie robi nawet gdy sytuacja jest tak gorąca, że pada rozkaz naprężenia lin. Nie, no jednak trochę trudno się domyślić, że taka wręcz niewyobrażalna zależność istnieje. Nie jestem pewna czy ona nawet wiedziała, że była to zasadzka (tego na 100% nie wiem, bo już nie pamiętam takich detali) - po prostu Leon przyszedł po Eszrefa kierując się informacjami od Yildiz, jednak się nadział i Eszref go mając zażyczył sobie tego i owego, tutaj jacyś partyzanci (gorący temat, czemu nie jak jest okazja?, dobra akcja wizerunkowa - uratowani bohaterzy narodu, hura!), a tam zawrócenie jakichś wojsk...
Z tym szacunkiem to kij ma dwa końca. Jeśli ojciec nie szanuje dzieci, dzieci mogą mu szacunek wypowiedzieć, nie ma szacunku bezwarunkowego. Problem a tym, że Hilal rzucała się na Cevdeta tylko dlatego, że był "zdrajcą" a tamtym momencie jeszcze jej personalnie nie dotknął.
Hilal stwierdziła fakt, bajkopisarstwo i słodzenie nie było tutaj na miejscu. Leon upierał się, że masakry nie dokonano na rozkaz jego ojca, więc milczenie też nie było dobrym rozwiązaniem. Czasem trzeba powiedzieć prawdę.
Ludzie nawet naskakują na swoje teściowe za np. wtrącanie się do ich życia, a co dopiero w stosunku do takiego Wasiliego ;-) Można co najwyżej zarzucić Hilal brak delikatności, mogła zrobić to innym tonem (choć Leon też krzyczał) ale to wszystko. Przecież Leon nie jest jakimś delikatnym płatkiem śniegu.
Pod koniec sezonu, po tym jak Wasili umarł, Hilal wykazuje się delikatnością, stara się pocieszyć Leona i stwierdza, że wcale nie cieszy się z tego, co się stało.
Właśnie chodzi tutaj o delikatność, a raczej jej brak w przypadku Hilal. Przecież nie rani się tych, których się kocha, zatem Hilal powinna nawet nie poruszać tego tematu przy Leonie, a by nie sprawiać mu przykrości. W końcu Leon nie wyrzuca cały czas Hilal, że kumpluje się z niedoszłym zabójcą jego ojca oraz nawołuje do mordowania jego rodaków.
Wrażenia po dzisiejszym odcinku.
1. Moim zdaniem najlepsza scena to schadzka w "Albatrosie" Azize z Cevdetem.
2. Ale się biedny Salih przestraszył na widok Tevfika.
3. Awantura na ulicy. Przemówienie Tevfika. Kazał aresztować tych biednych nieudaczników z ruchu oporu. A potem jeszcze ich pobić. On nie ma nie tylko serca, ale i mózgu.
4. Pogrzeb pułkownika Stavrosa. Jakie miny mieli przy tym Cevdet i Wasilij. I żałosny Tevfik przy tym, dumny z aresztowania tych idiotów, chwali się Wasiliemu ze swoich dokonań.
5. Rozmowa Azize z córką Hilal. Hilal wyznaje jej, z jakim bólem strzeliła do Leona. Azize sugeruje jej zapomnieć o Leonie.
6. Hilal u Weroniki. Weronika prosi Hilal, aby dbała o Leona.
7. Rozmowa Tevfika z Hamiltonem o konieczności wykończenia dziecka, które było świadkiem zbrodni Tevfika.
8. Koszmary senne Saliha.
W końcu jakaś ciekawa akcja. Cevdet i Yakub zakradający się do obozu Greków. Zupełnie jak w filmach o II WŚ.
Ciekawe co obaj szykują dla Tevfika. Pewnie dowiemy się w jutrzejszym odcinku.
Dodajmy, akcja całkowicie spartolona, bo Grecy już będą wiedzieć, że Turcy wiedzą o koncentracji ich wojsk. Cevdet i Jakub powinni zakraść się tam niepostrzeżenie i nie powinni nikogo zabijać, aby nie zostawiać żadnych śladów swojej tam bytności. Śmieszne było też to, iż goniło ich tylu greckich żołnierzy i żaden z nich nawet nie drasnął pociskiem ze swojego karabinku naszych tureckich konspiratorów.
W dodatku śmieszne jest to, że Grecy tak szybko odpuścili. Jak na taką ważną sprawę, to słabo się przejęli.
Jutro się jeszcze tego nie dowiemy. Tevfik jest nietykalny, to on powie Wasiliemu, że Cevdet jest zdrajcą i pokaże mu list od Esrefa Paszy. Ten oryginalny list, który w szpitalu został podmieniony. Ale to chyba jeszcze nie jutro, za kilka dni. Tak, że Tevfik wsypał swojego przyjaciela z dzieciństwa i uniemożliwił mu tym samym dalszą misję, oraz stworzył zagrożenie dla życia rodziny Cevdeta.
Ta schadzka strasznie się dłużyła, ale skoro tak długo byli skonfliktowani, to może i taka rozległa scena się im należy ;-)
Zdziwiło mnie to, że Tevfik salutował Wasiliemu i Cevdetowi. Robił to wcześniej?
Azize nie jest tak negatywnie nastawiona do związku Hilal z Leonem jak do związku Yildiz i Leona, ale mimo to mówi jej, że powinna starać się o nim zapomnieć. Chyba zdaje sobie już sprawę z tego, że Leon zdradził swoich z powodu uczuć do jej córki? Według niej, Hilal ma go teraz tak po prostu zostawić w trudnej sytuacji i powiedzieć "spadaj dziadu"? Na szczęście więcej w tym sezonie nie udziela się w tej sprawie, a gdy Leon wspomina coś przy niej o swojej relacji z Hilal, to milczy, więc chyba daje im ciche przyzwolenie. Może wątek niechęci Azize do tego związku powróci w drugim sezonie, bo przecież coś musi się dziać ;-)
Leon zrobił swoje, Leon może odejść ;) Azize to po prostu rasistka, chcąca zachować w swojej rodzinie czystość krwi tureckiej ;)
Bardziej nacjonalistka, w grę mogą także wchodzić motywy religijne ;-) W końcu jej przybrany syn to Grek.
Azize na samym początku serialu wydawała się być kompletnie inną osobą jeżeli chodzi o ideologię. Tak czy inaczej, i tak łagodnieje w temacie związku córki z Leonem.
Azize łagodnieje, bo ma nadzieję, że to przelotne uczucie. Lecz jest z tego bardzo niezadowolona, o czym mówi do Hilal. Chyba ma na względzie religię przede wszystkim, ale narodowość też nie jest bez znaczenia. W końcu "romans" Hilal i Leona jest między przedstawicielami dwóch stron wojny.
A tak na marginesie - kończy się pierwszy sezon i żadne ważne wątki nie zostały rozstrzygnięte. Ani żadna Cevdetówna nie wyszła za mąż, ani Azize nie rozwiodła się z Tevfikiem. Rodzina Cevdeta (oprócz Azize) dalej myśli, że Cevdet stał się Grekiem. Jedynie wyszło na jaw to, że Cevdet jest zdrajcą i że Ali Kemal jest synem Weroniki i Wasiliego.