Relacja

12. Tofifest: Wróg w klasie i lawina w górach

autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/12.+Tofifest%3A+Wr%C3%B3g+w+klasie+i+lawina+w+g%C3%B3rach-107957
Cztery lata temu Rok Biček brał udział w Toruniu w konkursie filmów krótkometrażowych. Teraz powraca z rewelacyjnym pełnometrażowym debiutem "Klasowy wróg". W Konkursie Międzynarodowym pokazywany jest również "Turysta". To jedna z rewelacji tegorocznego festiwalu w Cannes.

***

Świat w pigułce (rec. filmu "Klasowy wróg")

Na firmamencie światowego kina pojawiła się nowa gwiazda. Na razie nie można stwierdzić, czy to tylko supernowa, która rozbłysła intensywnym światłem, ale wkrótce się wypali, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienie, czy może jej blask sprawi, że kino słoweńskie na lata zagości na festiwalowych salonach. Rok Biček ma przecież zaledwie 29 lat i jeśli jego pełnometrażowy debiut fabularny "Klasowy wróg" nie jest wyjątkiem, to jest powód, by z nadzieją patrzeć w przyszłość kina.



Szkolna klasa w filmie jest zazwyczaj wykorzystywana jako miejsce sercowych rozterek nastolatków, jako naturalne tło do opowiadania historii o dorastaniu. Czasem jednak filmowcy wykorzystują ją jako świat w mikroskali. Na przykładzie zachodzących relacji w tej małej grupie prezentują uniwersalne mechanizmy charakterystyczne dla całych społeczności. W tym nurcie powstały takie filmy, jak francuska "Klasa" czy niemiecka "Fala". Zaliczyć do niego można również dzieło Bičeka.

Kiedy poznajemy bohaterów "Klasowego wroga", nic nie wskazuje na nieznośną intensywność konfliktów, jaka już wkrótce stanie się ich udziałem. Uczniowie liceum wydają się dość zwyczajni. To nie jest klasa społecznych wyrzutków, choć może są trochę zbyt głośni i niezdyscyplinowani. Widać jednak, że lubią swoją wychowawczynię, a ta darzy ich sympatią. Jednak nauczycielka wkrótce będzie rodzić, żegna się więc z podopiecznymi. Jej miejsce zajmuje świeżo zatrudniony w tej placówce mężczyzna. Już jego wygląd zapowiada, że na lekcjach niemieckiego zajdą spore zmiany. Ciepło i otwartość matczynego traktowania dotychczasowej wychowawczyni zajmie chłodny dystans i ojcowska dyscyplina, empatię zastąpi intelekt. Nieprzyzwyczajeni do takiego stylu wychowywania uczniowie zaczną się burzyć. Ale dopiero wieść o samobójczej śmierci jednej z uczennic sprawi, że ich frustracje eksplodują. Nowy nauczyciel skupi na sobie agresję grupy. A fakt, że nie spróbuje ich w żaden sposób przekupić, że nie podda się ich psychologicznemu terrorowi, jeszcze bardziej ich rozsierdzi, nakręcając spiralę agresji.

Debiut Bičeka imponuje bogactwem treści zawartej w bardzo prostej formie. "Klasowego wroga" może mu pozazdrości niejeden filmowy weteran. Reżyser okazuje się mistrzem obserwacji mechanizmów zachodzących pomiędzy ludźmi. Co istotne, nie ulega pokusie dokonywania łatwych, a przez to rażąco uproszczonych, ocen. Pokazując różne sposoby prowadzenia szkoły, klasy, różne wizje wychowywania, Biček stara się pozostać obiektywny, prezentując zarówno ich wady, jak i zalety.

Całą recenzję Marcina Pietrzyka przeczytacie TUTAJ.


Gorzkie gody (rec. filmu "Turysta")

Zasady polskiej, kreatywnej translacji – nic nowego pod słońcem – nakazywały ograbić tytuł filmu Rubena Östlunda z dodatkowych znaczeń. Oryginalny brzmi: "Force Majeure", czyli po naszemu "siła wyższa" i w rodzimym tłumaczeniu został poprzedzony niepotrzebnym, banalnym "Turystą". U szwedzkiego reżysera rzeczoną siłą wyższą jest natura – ta, która wprawia w ruch lawinę wśród alpejskich szczytów, ale przede wszystkim ta, która w ekstremalnej sytuacji pokazuje nasze prawdziwe barwy.



Bohaterów – małżeństwo Ebby (Lisa Loven Kongsli) i Tomasa (Johannes Kuhnke), a także ich dzieci, Harry'ego oraz Verę – poznajemy, gdy ustawiają się do zdjęcia na stoku, tuż przed wyczekiwanym, pięciodniowym urlopem. Ledwo dukający po angielsku pracownik kurortu przestawia bohaterów z miejsca w miejsce, pozuje ich, fotografia ma być w końcu zapisem "spontanicznego", rodzinnego szczęścia. Niepozorne zdarzenie reżyser błyskawicznie zamienia się w farsę. Pierwszy i nie ostatni raz.

Ebba i Tomas wprowadzają się do ośrodka narciarskiego. Widać, że najlepsze lata małżeństwa mają za sobą, jednak nie zaglądają w oczy samotności, wspólne życie wciąż jakoś się toczy. Żadne z nich nie werbalizuje swoich pretensji, żadne nie chce mącić wody, dzieciaki bywają nadpobudliwe, ale generalnie się "udały". Parafrazując klasyka, jest średnio, ale stabilnie. Dopiero zejście lawiny oraz impulsywne, niezrozumiałe dla Ebby zachowanie męża zainicjuje reakcję łańcuchową i doprowadzi do erozji związku. Domagająca się wyjaśnień kobieta próbuje wymusić na Tomasie samokrytykę. Ten zaś, nie chcąc przyznać się do tchórzostwa, przechodzi do defensywy. W grze szybko pojawiają się osoby trzecie – para przyjaciół Ebby i Tomasa. Na ich nieszczęście, kule w tym pojedynku często rykoszetują.



Choć Östlund kręci filmy w rodzimej Szwecji już od ponad dekady, polskim widzom dał się poznać głównie jako reżyser kapitalnej "Gry" – przebranego w szatki thrillera socjologicznego traktatu o imigrantach terroryzujących zamożne dzieciaki z centrum Goeteborga. "Turysta" zabiera nas w inne rejony tematyczne, lecz aurę ma podobną – twórca posiadł bowiem rzadką umiejętność destylowania grozy i absurdu z najbanalniejszych, codziennych sytuacji.

Choć o małżeńskim kryzysie Ebby i Tomasa reżyser opowiada bez cienia ironii, to udaje mu się uchwycić moment, w którym wzajemne żale, schowane głęboko urazy i zabliźnione rany stają się fundamentem komicznego spektaklu. Östlund z finezją inscenizuje kolejne śmieszno-straszne miniatury (sekwencja wspólnego obiadu bohaterów z ich przyjaciółmi byłaby fenomenalnym krótkim metrażem!), lecz czuć w jego spojrzeniu empatię i szacunek dla bohaterów.

Całą recenzję Michała Walkiewicza przeczytacie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones