Film trudny do oceny, wymykający się wszelkim kryteriom. Czasem naprawdę zabawny i wciągający, czasem po prostu drażniący i infantylny (scena z Golgotanem, żenada). Film dla miłośników twórczości Kevina Smitha, do których nie należę. Obiektywnie jednak pomysł oryginalny, historia opowiedziana ciekawie i jak...
Żarty z Kościoła i wiary są na poziomie niedorozwiniętego dziecka, które właśnie właśnie nauczyło się pokazywać środkowy palec i mówić "fakju".
Dziwię się że ktokolwiek poczuł się urażony - to jedynie przeciętna komedia z marnymi pomysłami (Bóg to kobieta -buahahahah, jaki błyskotliwy żart). Przy końcówce "Dogmy"...
..nie dlatego, że wiara potraktowana jest z przymrużeniem oka, ale dlatego, że całość jest niemożliwą do zniesienia sieczką. Kilka nawet zabawnych momentów pływa w morzu gó**a. Najlepszym kawałem jest wtrącenie o cyckach i pierdzeniu. Sytuację ratują tylko początkowe dialogi Damona i Afflecka, które po 1/4 filmu...
czyli jak cichy Bob uratował wszechświat.
W brew pokorą to całkiem nie głupia komedia. W pewnie sposób neguje prawość dogmatów, szuka niedopowiedzeń w Biblii i czeka na reakcję społeczeństwa. Nie jest to jakiś świetny film, ale podobał mi się.
Moim zdaniem bardzo, bardzo, bardzo beznadziejny. Ale to tylko moje zdanie. W skali 1-6 ma ode mnie 1.
Koszmarnie płytki mimo całej tej pseudo obrazoburczej powierzchowności. Szczerze to po prostu straszna padaka.