"Żurek", "Nienasycenie", "Ubu król", "Przemiany", "Łowcy skór" - czwartek na festiwalu w Gdyni

- / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/%22%C5%BBurek%22%2C+%22Nienasycenie%22%2C+%22Ubu+kr%C3%B3l%22%2C+%22Przemiany%22%2C+%22%C5%81owcy+sk%C3%B3r%22+-+czwartek+na+festiwalu+w+Gdyni-15608
Czwartek był z całą pewnością jednym z najciekawszych, ale też najbardziej wyczerpujących dni festiwalu. Pokazano 6 filmów, w tym 5 premier oraz odbył się szereg konferencji prasowych.

Dzień rozpocząłem od wizyty w hotelu "Gdynia", gdzie o godz. 12 miała miejsce konferencja zorganizowana przez firmę dystrybucyjną Vision. Tematem spotkania były trzy nowe filmy, które firma wprowadzi w najbliższym czasie do kin: "Nienasycenie" Wiktora Grodeckiego, "Pręgi" Magdaleny Piekorz i "Styl wolny" Witolda Adamka.
"Pręgi" wg scenariusza Wojciecha Kuczoka będą współczesnym dramatem psychologicznym opowiadający o dojrzewaniu do ojcostwa, a także o tym, jak dzieciństwo determinuje nasze dorosłe życie. Bohaterem filmu jest 30-letni Wojciech, mężczyzna ambitny i samodzielny, a jednak izolujący się od świata i ludzi. W oczach rówieśników jest silny, bezkopromisowy, jednak rzeczywistość jest taka, że Wojciech cały czas ucieka. Wychowany przez sadystycznego ojca, notorycznie bity boi się, że powtórzy jego błędy i stanie identyczny dla swoich dzieci. Broni się nawet, kiedy w jego życiu pojawia się miłość...
W rolach głównych w filmie zobaczymy Jana Frycza i Michała Żebrowskiego.
"Pręgi" będa filmową wersją głośnej powieści Kuczoka "Gnój", jednak fabularnie będą się znacznie różniły od książki. "Film idzie dalej" - mówiła na koferencji prasowaj Magdalena Piekorz. "Powieść skupia się na dzieciństwie, ja chcę pokazać również dorosłość Wojciecha. Pragnę stworzyć coś na kształt sagi. Pokazać, jak trudne dzieciństwo determinuje życie bohatera, jakie zostawia w nim ślady".
Na spotkaniu z dziennikarzami obecna była również producentka "Pręgów", która mówiła m.in. na temat zaangażowania Telewizji Publicznej w realizację filmu. "TVP jest zainteresowane, ale od półtora roku, czyli od czasu, kiedy przedstawiliśmy im projekt, nie wyszli poza fazę zainteresowania. Na razie Telewizja składa nam jedyne deklaracje. Mam nadzieję, że to się zmieni".

Ciekawie zapowiada się najnowszy film Witolda Adamka "Styl wolny". Określany przez autora terminem "hipopera" obraz będzie utrzymanym w konwencji musicalu projektem starającym się opisać powstanie polskiej sceny hiphopowej. Bohaterem filmu będzie Ostry, student konserwatorium, który rozczarowany skostniałą uczelnią kieruje swoje zainteresowania w stronę hiphopu. Poznaje nowych ludzi, rówieśników, dla których hiphop jest formą wyrażania stosunku do świata, a nie rozrywką...
Obecny na konferencji Witold Adamek nie chciał zbyt wiele mówić na temat filmu. "Prace na planie jeszcze się nie zaczęły. Nie mam zbyt wiele do powiedzenia na temat tego projektu" - oświadczył Adamek i szybko opuścił salę, żeby jako członek festiwalowego jury zdążyć na projekcję "Łowców skór". Szkoda. W materiałach prasowych producent chwali się, że w obrazie wystąpią gwiazdy polskiego hiphopu. Szkoda tylko, że nie wiemy jakie. :(

Konferencja - Łowcy skórPo konferencji firmy Vision galopem pognałem do Teatru Muzycznego, w którym miała się właśnie rozpocząć projekcja debiutanckiego filmu Rafała M. Lipki "Łowcy skór".
"Łowcy skór" to inspirowana wydarzeniami w łódzkim pogotowiu opowieść o młodym dziennikarzu, prowadzącym śledztwo w sprawie korupcji w pogotowiu ratunkowym. Z czasem bohater odkrywa, że łapówki to zaledwie czubek góry lodowej. Po mieście krąży bowiem karetka z "ekipą śmierci" - lekarzem i sanitariuszami, którzy pomagają przenieść się na tamten świat niektórym pacjentom.
Sprawa "Łowców skór" rok temu zbulwersowała opinię publiczną. Nie było gazety, programu radiowego, czy telewizyjnego, w którym nie komentowano by potwornych wydarzeń, do jakich doszło w łódzkim pogotowiu. Film Rafała M. Lipki przypomina nam o nich, przypomina w chwili, kiedy większość obywateli przestała wierzyć, iż sprawa Łowców Skór znajdzie swój finał w sądzie.
Historia opisana przez dziennikarzy Gazety Wyborczej zainspirowała Lipkę do zrobienia klasycznego filmu sensacyjnego, dreszczowca, w którym samotny bohater stawić musi czoła grupie wysoko postawionych i bezwzględnych ludzi. Szkoda tylko, że Rafał nie poświęcił więcej czasu na dopracowanie scenariusza. Fabuła to bowiem najsłabszy element "Łowców skór".
Zaczyna się nieźle. Jesteśmy świadkami tragicznego wypadku, później pojawiają się wątpliwości, czy przyjaciel Marka faktycznie zmarł z przyczyn naturalnych, atmosfera się zagęszcza i nagle... wszystko pryska. W pewnym momencie historia zaczyna się rozłazić. Poczynania bohaterów zaczynają ocierać się o śmieszność. Zbyt wiele uproszczeń i naiwnych rozwiązań sprawiają, że widz zaczyna się śmiać.
Na pochwałę zasługuje natomiast wspaniała muzyka autorstwa debiutującego Sławomira Ruczkowskiego (na co dzień policjanta we Wrocławiu). Ciekawe, elektroniczne dźwięki dobrze pasują do opowiadanej historii i umiejętnie budują napięcie.
SPI, które wyprodukowało "Łowców skór" zapowiedziało na konferencji prasowej, że film będzie mocno promowany na wideo i DVD (nie wiadomo, czy w ogóle trafi do kina, a jeśli tak to tylko do tych, które umożliwiają odtworzenie obrazu z nośników cyfrowych) i myślę, że na tych nośnikach film będzie cieszył się sporą popularnością. To pierwszy kinowy projekt Rafała Lipki, który niebawem rozpocznie studia na drugim roku w łódzkiej szkole filmowej. Czekam na następne.
"Zarys scenariusza powstał miesiąc po publikacji artykułu w 'Gazecie Wyborczej'" - mówił na konferencji prasowej Rafał M. Lipka. "Podobnie jak wszystkich zbulwersował mnie ten temat, ale wydał mi się również ciekawym pomysłem na film". "'Łowcy skór' to rodzaj misji" - kontynuował temat producent Piotr Reisch. "Nie chcieliśmy, żeby ludzie zapomnieli o całej sprawie. Naszym marzeniem jest, żeby jak najwięcej osób zobaczyło ten film w telewizji, w kinie, na wideo, czy DVD. Żebyśmy nigdy nie zapomnieli o tym, co wydarzyło się w Łodzi".
"Fabuła jest wymyślona" - odpowiadał Rafał Lipka zapytany, czy wydarzenia pokazane na ekranie są autentyczne. "Cała sprawa jest oczywiście autentyczna, ale już historia opowiedziana w filmie i bohaterowie są fikcyjni".

Konferencja - ŻurekKolejną projekcją konkursową był "Żurek" Ryszarda Brylskiego, ekranizacja opowiadania Olgi Tokarczuk ze zbioru "Gra na wielu bębenkach". Bohaterkami filmu są dwie kobiety: matka i 15-letnia córka Iwonka. Ich mąż i ojciec kilka miesięcy temu popełnił samobójstwo, a one mieszkają w małym kolejarskim domku przy torach i wychowują kilkumiesięcznego synka Iwonki. Matka za wszelką cenę chce dowiedzieć się kto jest ojcem dziecka, ale córka albo domawia, albo wskazuje przypadkowych mężczyzn.
"Żurek" to film pełen niedopowiedzeń, zostawiający dużo miejsca na własne interpretacje. Brylski wiele rzeczy sugeruje, zaledwie zaznacza, a od widza zależy, jak zostaną one odczytane. "Żurek" to także niezwykle realistyczny obraz polskiej prowincji, wizerunek zmęczonych i zniszczonych ludzi, którzy w ciężkim i okrutnym świecie starają się zachować godność, "żeby się już więcej nie wstydzić".
Jednak ten film nie robiłby tak ogromnego wrażenia gdyby nie aktorzy. Odtwarzająca postać matki Katarzyna Figura stworzyła jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze. Równie dobrze wypadła debiutująca na dużym ekranie Natalia Rybicka w roli Iwonki. Bohaterki Brylskiego są prawdziwe, realistyczne aż do bólu, ale jednocześnie każda z nich skrywa w sobie tajemnicę.

Pomysł na realizację filmu powstał w roku 2000. Wtedy Ryszardowi Brylskiemu opowiadanie podesłał producent. "Na początku w ogóle nie znalazłem tam materiału na film" - mówił podczas konferencji prasowej Brylski. "Opowiadanie liczy sobie zaledwie 8 stron i za bardzo nie wiedziałem, co mam z nim zrobić. Dopiero po 3 lekturze odkryłem w nim bogactwo interpretacji. Rozbudowałem całą historię tworząc 80-stronicowy scenariusz, który stał się podstawą filmu".
Nie zabrakło oczywiście pytań dotyczących Katarzyny Figury, której przybycie na konferencję prasową zostało nagrodzone hucznymi brawami. "Już w trakcie pisania scenariusza okazało się, że rolą zainteresowana jest Katarzyna Figura, do której zwróciłem się jako pierwszy, Zależało mi, żeby aktorka odtwarzająca postać matki potrafiła przekazać ogromny ładunek emocjonalny, jaki zawarty jest w tej postaci".
"Jestem wdzięczna Ryszardowi, że zdecydował się obsadzić mnie w tej roli" - kontynuowała wątek Katarzyna Figura. "To było dla mnie prawdziwe wyzwanie. Do tej pory żadna z moich kreacji nie dawała mi szansy na bycie tak prawdziwą, tak ludzką, tak dramatyczną. Ciężko pracowałam nad tą postacią. Musiałam zmienić sposób mówienia, poruszania się. Wyzbyć swojej - jak to mówiliśmy na planie - mistowości, żebym wyglądała i zachowywała się wiarygodnie. Największą nagrodą za ten wysiłek jest dla mnie Państwa uznanie".

Konferencja - Ubu KrólKolejnym filmem konkursowym był "Ubu Król" w reżyserii Piotra Szulkina. Napisany w 1888 r. "Ubu król" to groteskowa opowieść o głupcu, który w wyniku przewrotu obejmuje władzę w kraju. To zjadliwa satyra na rząd, mechanizmy władzy i demokrację, która w niezwykle aktualny sposób komentuje naszą współczesną, polską rzeczywistość.
"Ubu król" to projekt, do którego realizacji Piotr Szulkin przygotowywał się 11 lat. Produkcja filmu była dwa razy przerywana, terminy się opóźniały, ale wreszcie udało się.
"Moje pokolenie przyzwyczaiło się do filmów, które iskrzą rzeczywistością" - mówił podczas konferencji prasowej Piotr Szulkin. "Starałem się nakręcić taki właśnie film".
"To nie jest opowieść o Polsce" - mówił dalej reżyser. "To opowieść o każdym kraju, który ma problem z zagospodarowaniem swojej wolności i nie radzi sobie z demokracją. To historia uniwersalna, która jest aktualna zawsze i wszędzie. Prawda o mechanizmie politycznym, jeśli została dobrze napisana, jest czytelna i zrozumiała na całym świecie. Ten film został zrobiony z wielkiej troski i z chęci podzielenia się tą troską z bliźnimi".

Konferencja - PrzemianyZaraz po "Ubu Królu" pobiegłem na projekcję "Przemian" - najnowszego obrazu Łukasza Barczyka.
Film opowiada historię trzech mieszkający razem z matką sióstr, w których domu pojawia się narzeczony jednej z nich - Snaut. Pochodzący z zewnątrz człowiek po przejściach zaczyna zadawać bardzo niewygodne pytania, demaskuje fałsz, w którym od wielu lat żyją kobiety, a w konsekwencji umożliwia jednej z nich wyrwanie się z zakłamania i rozpoczęcie nowego życia.
Niestety, muszę przyznać, że "Przemiany" nieco mnie rozczarowały. Film Barczyka to bardzo realistyczna, miejscami nawet naturalistyczna opowieść, ale pojawiające się w nim sztuczne, czy naiwne sceny uniemożliwiają taki właśnie odbiór. Historia opowiedziana w "Przemianach" pełna jest uproszczeń, które w pewnym momencie zaczynają ocierać się o śmieszność. Mnie taki brak naturalności i prawdopodobieństwa bardzo przeszkadzał.
Film ogląda się jednak nieźle, a to za sprawą aktorów odtwarzających główne role. Maja Ostaszewska po raz kolejny udowodniła, że jest jedną z najlepszych polskich aktorek młodego pokolenia. Na pochwałę zasługują również ciekawe zdjęcia Kariny Kleszczewskiej oraz muzyka, której współautorem jest Tymon Tymański.
"To film euforyczny. O szansie, o odwadze. O wyrwaniu się z kłamstwa i wstąpieniu na drogę prawdy" - mówił po projekcji Łukasz Barczyk. "Nie widzę w nim depresji. Nie zależało mi na osadzeniu akcji w konkretnym miejscu i czasie. Chciałem zrobić historię o ludziach, o uczuciach, o rzeczach, które są uniwersalne.

Ostatnią projekcją konkursową tego dnia było "Nienasycenie" Wiktora Grodeckiego - ekranizacja powieści Stanisława Ignacego Witkiewicza. Rzecz, napisana na początku lat 30. XX wieku - rozgrywa się u schyłku stulecia, konkretnie w roku 1997. Niemal całą Europę toczy rak komunizmu. Jedynym wyjątkiem jest Polska, przy czym fakt, że w naszym kraju nie dochodzi do wybuchu "czerwonej rewolucji", nie wynika z pobudek patriotycznych, lecz z braku społecznego zapału do jakichkolwiek przemian. Kraj znajduje się w stadium wewnętrznego rozkładu, wszędzie widać zepsucie, upadek obyczajów, moralną degrengoladę wyższych sfer. Jakby tego wszystkiego było mało, na Stary Kontynent naciera żółta rasa w postaci milionów Chińczyków, a wraz z nią zalewa Europę fala nowej totalitarnej ideologii.
W tej niewesołej rzeczywistości próbuje się odnaleźć świeżo upieczony maturzysta, Genezyp Kapen de Vahaz, zwany powszechnie Zypciem. Jak wszyscy jego rówieśnicy, zostaje wcielony do armii broniącej kraju przed "żółtym potopem". Będąc "dobrze urodzonym" służy u bok u głównego wodza wojsk polskich - zdeprawowanego kwatermistrza Kocmołucha. Arystokratyczne pochodzenie zapewnia mu też wstęp na salony wyż szych sfer. Cudem unika zgwałcenia przez odrażającego pianistę i kompozytora, Putrycydesa Tengiera, przedstawiciela zepsutych do szpiku kości ludzi sztuki. Pozwala się natomiast uwieść i pozbawić dziewictwa leciwej, ale ponętnej rosyjskiej księżnej Irinie Wsiewołodownej, prowadzącej frywolny tryb życia, w którym nie brakuje ani narkotyków, ani orgietek. Na skutek przebywania w tym zdegenerowanym towarzystwie i przyspieszonego dojrzewania w brutalnej rzeczywistości, niewinny, czysty i idealistycznie nastawiony licealista przeobraża się w zimnego, cynicznego i okrutnego mordercę - wzorowego obywatela "nowego wspaniałego świata".

Witkacy kojarzy się z literaturą trudną, wymagającą. Ekranizacja "Nienasycenia" była więc niełatwym zadaniem. Jeszcze większym wyzwaniem jest jednak przekonanie widzów do jej obejrzenia. Przynętą dla szerszych mas miało być zatrudnienie aż w trzech rolach - ojca Zypcia, Putrycydesa Tengiera i Kocmołuchowicza - jednego z najpopularniejszych polskich aktorów, Cezarego Pazury. To, co miało być lepem na widzów stało się jednocześnie zgubą filmu. Choć Pazura dwoi się i troi (z niekiepskim skutkiem zresztą), na palcach jednej ręki można po liczyć widzów, którym grana przez niego postać Kocmołucha nie kojarzyłaby się z Czarkiem z "13 posterunku". Tym bardziej, że obok refleksji nad kondycją polskiego społeczeństwa, tak samo dużo jest w "Nienasyceniu" groteski, czarnego humoru i niewybrednego dowcipu. Wrażenie niesamowitego podobieństwa potęguje jeszcze fakt, że Pazurze w witkacowskiej ekranizacji partneruje kolega z serialowego planu, Arkadiusz Jakubik.
"Nienasycenie" to film bardzo nierówny. Nie brak w nim naprawdę wspaniałych momentów, ale całość jest nużąca i przynajmniej o pół godziny za długa. Najmilej ogląda się debiutującą na dużym ekranie Weronikę Pazurę, która stworzyła niezwykle naturalną i porywającą kreację jako uwodzicielska Persy. Nie można też oderwać wzroku od fantastycznej scenografii, oprawionej przenikliwą muzyką Leszka Możdżera. To jednak za mało, by się zachwycić.
Jestem pewien, że ten film podzieli publiczność. Z sali kinowej połowa widzów wyszła zachwycona, a połowa załamana (byli taż tacy, którzy wyszli w trakcie).

Konferencja - NienasycenieKonferencja prasowa, która odbyła się projekcji przebiegała w gorącej atmosferze. "Chyba macie coś kurwa do powiedzenia" - krzyczał rozemocjonowany Wiktor Grodecki, którego zdaniem dziennikarze zadawali zbyt mało pytań. :)
"Prace nad scenariuszem trwały 1,5 roku" - mówił Grodecki. "Pisząc go skupiłem się tylko na 'Nienasyceniu'. Nie chciałem mieszać do tego wątków z innych utworów Witkacego. Nie byłoby to zresztą możliwe. 'Nienasycenie' to wczesna powieść Witkiewicza i bardzo różna od późniejszego np. 'Pożegnania jesieni'".
"Chcieliśmy zrobić film wyjątkowy" - mówił dalej reżyser. "Nie chcieliśmy opowiadać historii wprost, ale dać każdemu z widzów szansę na własną interpretację. Ten film dla każdego będzie znaczył co innego, z czym innym się kojarzył. To, o czym jest 'Nienasycenie' zależy głównie od widza. Oczywiście istnieje ryzyko niezrozumienia, ale wydaje mi się, że mimo upływu lat on się nie starzeje i pozostaje cały czas aktualny. W tym tkwi siła jego dzieł. Jeżeli młody widz pójdzie na ten film, a po projekcji przeczyta również książkę to będzie to mój osobisty sukces".



Nie mamy dla Pana miejsca i co nam Pan zrobi? - podsumowanie 28. FPFF

"Warszawa" zdobywa Gdynię - 28. FPFF zakończony, lista laureatów

Offowa "Baśń...", "Koniec wakacji", "Zerwany", przygoda z "bodyguardami" i "Pornografia" - czyli piątek na festiwalu w Gdyni

Czy "Symetria" zdobędzie Złote Lwy? - drugi dzień festiwalu w Gdyni

"Kino moralnego niepokoju na wesoło" - "Pogoda na jutro" Jerzego Stuhra (dzień pierwszy)

28. FPFF rozpoczęty - relacja z konferencji otwierającej imprezę

Informacje o festiwalu i program