"Oszukać przeznaczenie" powraca! 14 lat po ostatniej – piątej – części śmierć znowu zbiera żniwo w filmie "Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi". Kinowa premiera została zaplanowana w Polsce na 16 maja – czyli już w najbliższy piątek. Nasz recenzent Gabriel Krawczyk "Więzy krwi" już widział i dzieli się swoimi wrażeniami, a jak pisze: to jedna z zabawniejszych makabresek, jakie dane Wam będzie oglądać. Fragment recenzji filmu
"Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi" znajdziecie poniżej. Cała jest dostępna na jego karcie
POD LINKIEM TUTAJ.
Ze śmiercią im do twarzy autor: Gabriel Krawczyk
Pochowaliście ostre przedmioty? Zawiązaliście sznurówki? Spuściliście ciśnienie z butelki z colą? Nie zapomnieliście o skórce banana leżącej w pobliżu? Kolejne zagrożenia dla życia i zdrowia czyhają tuż za rogiem, niewidzialna kostucha na pewno już na Was czeka. Skoro jednak zyskaliśmy kilka chwil, rozsiądźcie się wygodnie i odprawcie (nieśmiertelny) rytuał. Seria "
Oszukać przeznaczenie" gatunkowe rytuały lubi: na nich się opiera i je od ćwierćwiecza kultywuje. Blisko 15 lat od premiery piątej części znów celebruje nieuchronność śmierci. Slasher o powracającej klątwie/predestynacji/złośliwym losie w miejscu
Freddy’ego Kruegera do tej celebry nadaje się doskonale. Jeśli zapytacie, czy wypełniana po raz kolejny matryca o maluczkich próbujących wypisać się z księgi przeznaczenia czegoś nas wreszcie uczy, odpowiedzią będzie przewrócenie oczami. By jednak nie trzymać w napięciu tych, którzy do końca recenzji nie dotrwają: "
Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi" to jedna z zabawniejszych makabresek, jakie dane Wam będzie oglądać.
Uprasza się o przyjęcie polecenia z dobrodziejstwem inwentarza. Firmowana przez New Line Cinema seria o złośliwym przeznaczeniu nigdy nie cierpiała na nadmiar tematycznych i charakterologicznych pretensji. Co prawda w "
Więzach krwi" temat lęku przed śmiercią i dziedziczenia traum, a także lekcja godzenia się z fatum i pytanie o to, czy determinista może być kowalem własnego losu, cały czas unoszą się w powietrzu, lecz po wielokroć zbywane są złośliwym prychnięciem sadysty. Od odpowiedzi na kwestie większe niż życie ważniejsze jest tu intensyfikowanie naszych natręctw i wzmaganie fobii karmionych przekonaniem o złośliwości rzeczy martwych. I o pechu, który lubi się powtarzać.
Postacie nadal są pretekstowe, lecz dla odmiany dają się lubić (
Richardzie Harmon, do ciebie mówię!). Temat: "rodzina to siła" – czy może raczej: "przekleństwa pokrewieństwa" – pozwala scenarzystom (
Guy Busick,
Lori Evans Taylor) na nieco zgrabniejsze odkrywanie kart i na kilka udanych twistów. Z humorem zderzają ze sobą lubiące się, lecz – jak to w rodzinie – czubiące się postacie. W efekcie jeszcze bardziej pomysłowo bawią się ze śmiercią w kotka i myszkę. A to przecież owa zabawa stanowi o sukcesie cyklu. Gdzieniegdzie dociśnięty został gatunkowy pedał gazu: znajdzie się tu i chata rodem z "
Martwego zła", i nadświadomy prorok o głosie jak dzwon (niedawno zmarły
Tony Todd pięknie żegna się z publicznością).
Całą recenzję recenzję filmu "Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi" można przeczytać TUTAJ.