7 kwietnia na ekrany kin wejdzie oczekiwany przez wielu widzów film
"V jak Vendetta" - ekranizacja głośnej powieści graficznej
Alana Moore'a. Obraz w zeszłym tygodniu miał swoją amerykańską premierę i w pierwszy weekend zarobił ponad 26 milionów dolarów. Mam nadzieję, że w Polsce film będzie mógł również pochwalić się liczna widownią bowiem - w moim przekonaniu - naprawdę na to zasługuje, o czym możecie przekonać się czytając
naszą recenzję filmu.
Akcja
"V jak Vendetta" rozgrywa się w 2020 roku. W Anglii władzę sprawuje faszystowska partia zamieniając demokratyczny kraj w totalitarne więzienie, którego mieszkańcy są inwigilowani 24 godziny na dobę. Wojnę ustrojowi wypowiada zamaskowany mężczyzna nazywający siebie V. Jego losy przypadkowo splatają się z losami młodej dziewczyny, Evey Hammond...
Fabuła ekranizacji odbiega od oryginału. Historia została znacznie uproszczona, w wielu miejscach pozmieniana i opatrzona innym zakończeniem. Przy tych wszystkich zmianach pozostała jednak bliska komiksowemu pierwowzorowi i, wbrew temu, co sugerują zwiastuny, nie stała się kolejnym klonem
"Matrixa".
Autorami scenariusza filmu "V jak Vendetta" są bracia Wachowscy. Reżyserii filmu podjął się ich asystent
James McTeigue a produkcji współtwórca sukcesu
"Matrixa" Joel Silver. W rolę zamaskowanego mściciela wcielił się
Hugo Weaving, któremu partnerują
Natalie Portman,
Stephen Rea,
John Hurt i
Stephen Fry.
Przeczytaj naszą recenzję filmu!