Co dalej z wrocławską Wytwórnią Filmów Fabularnych?

Rzeczpospolita /
https://www.filmweb.pl/news/Co+dalej+z+wroc%C5%82awsk%C4%85+Wytw%C3%B3rni%C4%85+Film%C3%B3w+Fabularnych-30378
Ekipa Petera Greenawaya rozpoczęła przygotowania do zdjęć "Straży nocnej". Tymczasem nad wytwórnią gromadzą się czarne chmury - informje "Rzeczpospolita".

To będzie jedna z najbardziej prestiżowych zagranicznych produkcji filmowych realizowanych w Polsce po 1989 roku. Tymczasem na początku lipca wrocławski sąd ogłosił upadłość wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych, a potem minister Kazimierz M. Ujazdowski odwołał jej szefa Andrzeja Słodkowskiego.

Wytwórnia jest państwową instytucją podlegającą Ministerstwu Kultury. Sąd ogłosił jej upadłość na wniosek szwajcarskiej firmy Sandor. Na początku lat 90. dostarczyła ona sprzęt wartości 450 tysięcy złotych i dotąd nie otrzymała zapłaty. Wiosną 2006 r. minister Ujazdowski przyznał wytwórni dotację na pokrycie długu. Spóźniony termin uregulowania ostatniej raty należności spowodował decyzję sądu, jednak z możliwością zawarcia układu z wierzycielami. W trakcie przygotowywania porozumienia dyrektor Słodkowski został nieoczekiwanie odwołany ze stanowiska.

- Powodem decyzji był brak porozumienia między nim a zarządcą majątku wytwórni wyznaczonym przez sąd - mówi Marek Mutor, dyrektor Narodowego Centrum Kultury, który z upoważnienia ministra Ujazdowskiego wręczył dymisję. Ponadto ministerstwo nie jest zadowolone z kondycji firmy. Obowiązki dyrektora powierzono Mirosławie Stachowiak-Różyckiej, kierownikowi produkcji, autorce filmów dokumentalnych i programów dla telewizji. Jest ona działaczką PiS.

Wspaniała historia wytwórni sprawia, że nikt nie chce jej zlikwidować. Po 1989 roku utrzymywała się jednak przede wszystkim z wynajmu obiektów i dzierżawy sprzętu innym producentom filmowym i telewizyjnym. Podobnie jest z filmem Petera Greenawaya - jego polskimi współproducentami są Yeti Films i Gremi Film Productions. Minister Waldemar Dąbrowski zastanawiał się nad prywatyzacją wytwórni. Jego następca ma jednak inną wizję.

- Ministerstwo chce zaproponować samorządom Wrocławia i Dolnego Śląska wspólne prowadzenie tej instytucji - mówi Marek Mutor. Samorządy miałyby nie tylko być współwłaścicielami wytwórni, ale też finansować jej bieżącą działalność.

- To jest psucie rynku filmowego poprzez ingerencję właściciela publicznego, który działa na zasadach niekomercyjnych - mówi chcący zachować anonimowość jeden z prywatnych producentów filmowych. Jednocześnie zaznacza, że Wrocław jest świetnym miejscem do działalności wytwórni, tyle że prywatnej. Znakomite plenery w mieście i regionie oraz bliskość Europy Zachodniej i Czech to atuty miasta. Potwierdza to zresztą szybki rozwój giełdowej spółki ATM, która zajmuje się produkcją dla telewizji. Ta firma ulokowała się jednak na obrzeżach miasta, a WFF znajduje się w jego centrum i nie ma możliwości przestrzennego rozwoju.

Przyszłość WFF jest wielką niewiadomą, a jedyne, co nie budzi wątpliwości, to jej problemy.