Czy "Symetria" zdobędzie Złote Lwy" - drugi dzień festiwalu w Gdyni

- / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Czy+%22Symetria%22+zdob%C4%99dzie+Z%C5%82ote+Lwy%22+-+drugi+dzie%C5%84+festiwalu+w+Gdyni-15601
Drugi dzień festiwalu zacząłem offowo, od filmu "Czarno to widzę" w reżyserii Wawrzyńca Stuoka-Gucewicza - jednego z obrazów startujących w konkursie kina niezależnego. Bohaterem "Czarno to widzę" jest niejaki Czarny, pozbawiony pamięci mężczyzna, który chcąc poznać tajemnicę swojej przeszłości włamuje się do mieszkań innych ludzi i niejako "chłonie" ich osobowość. Pomysł fajny, ale niestety zawiodła jego realizacja. Fatalny jest dźwięk i gdyby nie angielskiego napisy pojawiające się na ekranie większość dialogów pozostawałaby zagadką. Gucewicz nie radzi sobie również z narracją. Fabuła rwie się, jest niespójna i gdybym wcześniej nie przeczytał informacji na temat "Czarno to widzę" to ciężko byłoby mi się domyślić, o co w tym wszystkim chodzi. "Nie zależało mi na fabule" - mówił po projekcji Wawrzyniec Stuoka-Gucewicz. "Chciałem raczej pokazać co dzieje się w głowie głównego bohatera, oddać jego skomplikowaną psychikę. To podróż przez jego stany emocjonalne". "Ten film był również materiałem, na którym wiele się nauczyłem. Sam go zmontowałem i podłożyłem dźwięk, a wszystko na domowym komputerze i przy użyciu programu, którego nie potrafiłem obsługiwać" - kontynuował reżyser. Aż 10 lat minęło od czasu pierwszego pomysłu, aż do samej realizacji "Czarno to widzę". Film kosztował 6 tysięcy złotych, a pieniądze na jego produkcję wyłożyła osoba prywatna - Anglik, prywatnie miłośnik kina, któremu bardzo spodobał się pomysł. Z Teatru Miejskiego, gdzie odbywa się festiwal filmów niezależnych przeniosłem się do teatru Muzycznego, aby wziąć udział w projekcji "Symetrii" - najnowszego obrazu Konrada Niewolskiego. Pokaz "Symetrii" okazał się największym wydarzeniem drugiego dnia festiwalu. Opowieść o młodym człowieku, który zostaje niesłusznie oskarżony o napad i trafia do więzienia, gdzie szybko uczy się grypsery i staje prawdziwym Gitem została nagrodzona huczną owacją, a jej twórcy zostali na konferencji prasowej zasypani nie tylko gradem pytań, ale i pochwał. "Symetria" to film bardzo prawdziwy, pozbawiony sztuczności. Niewolski, który sam ma za sobą półroczny epizod w zakładzie karnym pokazał, jak naprawdę wygląda świat za kratami z jego specyficznymi zasadami. Realizując "Symetrię" reżyser porwał się na oklepany i wielokrotnie już wałkowany temat. Udało mu się jednak uniknąć sztampy. "Symetria" to bowiem nie film o tym, jak więzienie zmienia człowieka, ale o tym, że młody bohater odkrywa, iż jest to miejsce, w którym może wreszcie sam decydować o swoim losie. "Życie Łukasza było puste, a on sam zdał sobie z tego sprawę dopiero w więzieniu" - mówił podczas spotkania z dziennikarzami Konrad Niewolski. "Symetria" to mocne kino, które nikogo nie pozostawia obojętnym. Nie byłoby takie, gdyby nie aktorzy, którzy bardzo przekonująco wcieli się w postaci więźniów. Wspaniale zagrał Arek Detmer - odtwórca roli głównego bohatera, Łukasza. Początkowo bezradny, zagubiony z czasem przyswaja sobie więzienne zasady i sam zaczyna żyć według nich. Widz obserwuje zmiany, które się w nim dokonują. Obserwuje je w jego oczach, sposobie poruszania i rozmowy z innymi współwięźniami. Wspaniała kreacja i nie jest wykluczone, że przyniesie Detmerowi nagrodę w Gdyni. Wspaniałe są również zdjęcia Arkadiusza Tomiaka. Większość z nich nakręcono w niewielkiej celi, co samo w sobie było wyzwaniem, ale dzięki sugestywnemu oświetleniu i ciekawej pracy kamery Tomiakowi udało się oddać klaustrofobię zakładu karnego, jego ciężką i duszną atmosferę. Wrażenie to potęguje dokonała muzyka Michała Lorenca. "Symetria" to film, który bez wahania można polecić każdemu. To mocne, wstrząsające, ale nie drastyczne kino. W film wierzą również dystrybutorzy, którzy czynią starania aby najnowszy obraz Niewolskiego ubiegał się o nominację do Oscara w kategorii "najlepszy film zagraniczny". Po projekcji "Symetrii" odbyła się konferencja prasowa, na której obecni byli twórcy filmu, jak również część aktorów odtwarzających główne role. "W 'Symetrii' zawarłem swoje obserwacje, które poczyniłem podczas półrocznego pobytu w zakładzie karnym. Jednak cała historia jest całkowicie fikcyjna" - mówił zapytany o genezę filmu Konrad Niewolski. "To nie jest film o więzieniu, ale o ludziach. Więzienie jest tłem, ekstremalnym miejscem, które sprawia, że ludzie zaczynają się zachowywać w zupełnie inny sposób, a wszelkie poczynania stają się jeszcze bardziej wyraziste". Grypsujący jawią się w "Symetrii" jako ludzie, którzy mogą na sobie polegać, przestrzegają własnych zasad i są wobec siebie lojalni. Niektórzy obawiali się, że taki wyidealizowany obraz może okazać się szkodliwy. "Trudno zdefiniować zło tak, żeby było uniwersalne. Podobnie jak dobro, jest subiektywne. Nie zawsze dobro jest dobrem, a zło złem. Ja sam spędziłem pół roku w celi grypsujące, po czym została mi wytatuowana kropeczka pod okiem, z której jestem dumny". Na konferencji obecny był również Arek Detmer, odtwórca roli Łukasza. "To moja pierwsza duża rola" - mówił aktor. "Do tej pory grałem w teatrze oraz epizody w filmach i serialach. Pracując nad 'Symetrią' zdałem się na intuicję. Uznałem, że to co się dzieje z bohaterem powinno być widoczne w jego oczach i skupiłem się na osiągnięciu tego efektu". "To była wyczerpująca praca" - kontynuował temat Janusz Bukowski. "Spędziliśmy trzy tygodnie w strasznym miejscu i to cały czas w nas siedzi. Nie możemy się od tego uwolnić. Ten film nie był dla nikogo obojętny. Ekipa liczyła 16 osób i wszyscy, całym sercem pracowaliśmy nad tym projektem. Każdy z nas włożył weń nie tylko swoje umiejętności, ale również swoje serce i duszę". Zdjęcia do "Symetrii" kręcone były w zakładzie karnym w Białołęce. "To było prawdziwe wyzwanie" - mówił autor zdjęć Arkadiusz Tomiak. "Przez większą część czasu musieliśmy pracować w małych pomieszczeniach i w strasznym tłoku". "Otrzymaliśmy zgodę na kręcenie zdjęć w zakładzie karnym" - mówił dalej Konrad Niewolski. "Początkowo miały to być tylko trzy dni, ale naczelnik więzienia w zamian za komputery i inne rzeczy, które kupiliśmy dla placówki zgodził się na przedłużenie tego terminu do trzech tygodni. Problemy w pracy stwarzali nam również inni więźniowie, którzy podczas realizacji ujęć krzyczeli, albo wołali poszczególnych aktorów. Aby kontynuować zdjęcia musieliśmy uciec się do oszustwa i udawać, że właśnie kończymy zdjęcia, kiedy faktycznie kamera dopiero szła w ruch. Podczas konferencji prasowej zapytano reżysera, czy ma jakieś wykształcenie filmowe. "Uczę się na filmach" - odpowiedział Niewolski. "To moja szkoła. Nie mam filmowego wykształcenia, ale uczę się na planie. Staram się jednocześnie nikogo nie naśladować. Korzystam oczywiście ze sprawdzonych narzędzi filmowych, których jest bardzo wiele, ale opowiadam własne historie". "Warszawa" to kolejny film konkursowy, który miałem okazję dziś obejrzeć. Niestety, w przeciwieństwie do "Symetrii" debiutancki obraz Dariusza Gajewskiego w ogóle mnie nie zachwycił. Akcja "Warszawy" rozgrywa się w ciągu jednego zaledwie dnia, a jej bohaterami są w większości osoby, które właśnie przyjechały do stolicy. Każda z nich ma swoje sprawy, swoje życie i zupełnie inaczej widzi to miasto. "Warszawa" to moim zdaniem kolejny film z cyklu "nikt nic nie wie". Bohaterowie snują się po mieście tocząc ze sobą absurdalne dialogi w stylu - Ona: Zostawiłam w pociągu czapkę, On; Dlaczego? Akcja rozłazi się, a części wydarzeń brakuje logiki. Jedyne co udało się autorom filmu to... Warszawa. Obraz obfituje w piękne zdjęcia zaśnieżonej stolicy, która jawi się nam niemalże jako miasto magiczne, w którym wszystko jest możliwe i wszystko może się zdarzyć. Takiego obrazu Warszawy dawno w polskim filmie nie oglądałem. Po projekcji "Warszawy" odbyła się konferencja prasowa z udziałem twórców. "Scenariusz do filmu powstał 5 lat temu" - mówił na spotkaniu Dariusz Gajewski. "Niestety, mieliśmy problemy ze znalezieniem pieniędzy niezbędnych na realizację i data rozpoczęcia zdjęć ciągle się opóźniała. Jednak wyszło to chyba filmowi na dobre. Mieliśmy dużo czasu na zmiany w scenariuszu, na dopracowanie go do postaci, jaką widzieli Państwo na ekranie". "Chcieliśmy pokazać w filmie miasto, które odrasta, jego witalność" - opowiadał Gajewski. "Potraktowaliśmy Warszawę jak lustro, w którym odbijają się bohaterowie". Pracę na planie bardzo chwalili aktorzy obecni na konferencji. "Było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie" - mówił Łukasz Garlicki odtwarzający postać Pawła. "Wszystkie dialogi improwizowaliśmy na dzień przed zdjęciami i dopiero wtedy zapisywaliśmy. Dążyliśmy do maksymalnej naturalności i mam nadzieję, że nam się to udało". Dziś jeszcze na festiwalu pokazane zostaną "Zmruż oczy"Andrzeja Jakimowskiego i "Stara Baśń"Jerzego Hoffmana. Jutro natomiast czekają m.in.: "Łowcy skór", "Żurek", "Ubu Król", "Przemiany" i "Nienasycenie". Nie mamy dla Pana miejsca i co nam Pan zrobi? - podsumowanie 28. FPFF"Warszawa" zdobywa Gdynię - 28. FPFF zakończony, lista laureatówOffowa "Baśń...", "Koniec wakacji", "Zerwany", przygoda z "bodyguardami" i "Pornografia" - czyli piątek na festiwalu w Gdyni"Żurek", "Nienasycenie", "Ubu król", "Przemiany", "Łowcy skór" - czwartek na festiwalu w Gdyni"Kino moralnego niepokoju na wesoło" - "Pogoda na jutro" Jerzego Stuhra (dzień pierwszy)28. FPFF rozpoczęty - relacja z konferencji otwierającej imprezęInformacje o festiwalu i program