Filmweb poleca "Jak zostałam perliczką", nowy film Rungano Nyoni

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/Filmweb+poleca+%22Jak+zosta%C5%82am+perliczk%C4%85%22%2C+nowy+film+Rungano+Nyoni-160146
Filmweb poleca "Jak zostałam perliczką", nowy film Rungano Nyoni
W piątek na ekranach polskich kin zagościł dramat "Jak zostałam perliczką" – drugi film Rungano Nyoni, autorki dobrze przyjętej "Nie jestem czarownicą". Postanowiliśmy wyróżnić go znakiem jakości Filmweb Poleca i zachęcamy do wybrania się na seans. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w recenzji autorstwa Klary Cykorz.

Wszystko o moich kuzynkach (i ciotkach) – recenzja filmu "Jak zostałam perliczką", reż. Rungano Nyoni


Rungano Nyoni, zambijsko-walijska reżyserka znana polskim widzom ze świetnie przyjętego debiutu, "Nie jestem czarownicą" (2017), do oferty współprodukowania jej drugiego filmu przez firmę A24 podchodziła z nieufnością. Po pierwsze, A24 jeszcze nigdy nie zajmowała się żadnym afrykańskim tytułem. Po drugie, Amerykanie są "intensywni". (Dziwny naród: "Los Angeles Times", którego wywiad parafrazuję, zaznacza, że reżyserka "mówi z brytyjskim akcentem").

Nyoni przeprowadziła się z rodziną z Zambii do Walii w wieku dziewięciu lat. Nie wiadomo, po co ta uwaga). Po trzecie, wydawało się, że "Jak zostałam perliczką" jest niedostatecznie cool dla marki A24. Może i ma w sobie jakąś ekscentryczność, poczucie humoru, które dziobie powierzchnię rzeczywistości i odsłania jej mroczny absurd, ale nie jest na pewno kinem gatunków, z którego przede wszystkim słynie nowojorska ekipa. Na szczęście te wątpliwości ("Co oni ode mnie chcą? Wytną nerkę?") nie wpłynęły na decyzję o współprodukcji i "Perliczka" doskonale wpisała się w zabójczy line-up ostatnich kilkunastu miesięcy firmy (dość wymienić "Strefę interesów" Jonathana Glazera, "Problemistę" Julio Torresa, "Love Lies Bleeding" Rose Glass, "W blasku ekranu" Jane Schoenbrun, "Janet Planet" Annie Baker i "A Different Man" Aarona Schimberga). W zatłoczonym repertuarze polskich kin jest absolutnym must see.  

Początkowa nieufność Nyoni jest oczywiście zrozumiała – jako reżyserka kursująca pomiędzy krajami i językami usłyszała w życiu dostatecznie dużo głupich pytań. (Nie tylko polskiej branży spędza sen z powiek "przynależność narodowa" filmów). Jednocześnie wydaje się, że jest dobra w radzeniu sobie z cudzymi oczekiwaniami. "Jak zostałam perliczką" zręcznie gra na nosie modelowemu "drugiemu filmowi po głośnym debiucie". Nie zmienia skali, grzebie uparcie w swojej niszy.


Film rozpoczyna sekwencja na pustej drodze. Leży na niej trup, nazywa się Fred i jest wujem naszej bohaterki, Shuli (Susan Chardy), która właśnie wraca z imprezy w budzącym podziw kostiumie Missy Elliott z teledysku do piosenki "The Rain". Shuli trup nie rusza; frustrację za to budzą telefony do rodziny, konieczność czekania w samochodzie i pojawienie się hałaśliwej, nadekspresyjnej kuzynki Nsansy (Elizabeth Chisela). Nsansa pojawia się znikąd, dziwnym zrządzeniem losu, musi się kręcić w okolicy, jest środek nocy, więc pewnie też skądś wraca. Rozpoznanie konwencji filmu zajmuje tu chwilę, i bardzo dobrze. Czy ta pusta droga to wieś, czy jakieś przedmieścia pomiędzy osiedlami? Na pewno jest to przestrzeń pomiędzy, cały film okaże się osadzony w takich przestrzeniach, niedookreślonym urbanistycznym rozgardiaszu. Joanna Najbor pisała kilka lat temu o (niemalże) braku takich krajobrazów w polskim kinie, takich, to znaczy: ani nie "tradycyjnie wiejskich", ani "tradycyjnie miejskich". Przez te kilka lat ruszyło się w tym temacie niewiele. "Jak zostałam perliczką" oglądałam więc trochę jako kino, o którym marzę, aby pojawiło się także u nas.

Ale wracajmy do hałaśliwej kuzynki. Będzie jej w tym filmie dużo. Będą też ciotki – dużo ciotek, siedzące jedna na drugiej, całkiem dosłownie. Miejsce na podłodze jest ograniczone, nawet jeśli wyniesie się wszystkie meble z salonu.


Fabularną oś stanowią tu obrzędy żałobne w wykonaniu kobiet z rodziny, bliższej i dalszej, podejrzewam, że w dużej mierze złożonej z sąsiadek. Mężczyźni z tego obrazka zdezerterowali. Na przykład ojciec Shuli pije gdzieś na mieście i niczym się nie przejmuje. Na pewno nie tym, że wuj Fred był znanym w okolicy predatorem seksualnym żerującym na dzieciach – nie musi, kobiety w rodzinie robią wszystko, by ta tajemnica poliszynela została odpowiednio przykryta śpiewami i zawodzeniem, narzekaniem i sekowaniem młodszego pokolenia, czytaj: dorosłymi już dziewczynami, które na potkały na swojej drodze wujaszka-drapieżcę, który "tak już miał".

Tak więc jest to film o relacjach głównie kobiecych, rozpisanych na, powiedzmy, dwa i pół pokolenia. Pokolenia ciotek (w poczet ciotek wchodzi także matka Shuli, która w poczekalni lotniska zjawia się z całą żałobną operą), pokolenia młodych kobiet i pokolenia dzieci, których jest tu najmniej, ale to one stanowią stawkę, o którą toczy się rodzinna gra. Gra o zmianę lub brak zmiany; gra o to, czy zostać przy status quo krzywdy i hipokryzji, czy urządzić swoją społeczność na nowo, ku lepszemu.

Całą recenzję Klary Cykorz znajdziecie TUTAJ.

Rozmawiamy z Rungano Nyoni, reżyserką "Jak zostałam perliczką"


"Jak zostałam perliczką" w reżyserii Rungano Nyoni zadebiutował na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes. Przypominamy wywiad, jakiego reżyserka udzieliła Darii Sienkiewicz:



O znaku jakości "Filmweb Poleca!"


Znak jakości "Filmweb Poleca!" to wyróżnienie przyznawane przez redakcję Filmwebu filmom zasługującym na szczególną uwagę widzów. Są wśród nich nie tylko produkcje artystyczne, ale także komercyjne, doskonale spełniające wymagania danego gatunku bądź przekraczające je w zaskakujący sposób.