Oto paradoks: współczesne kino rozrywkowe oparte jest w głównej mierze na sequela, prequelach i innych spin-offach. Zazwyczaj prowadzi to do narzekania ze strony widzów. Jest jednak jeden film, o którego ciąg dalszy fani proszą i błagają, a studio nie chce się na niego zgodzić. Tym filmem jest
"Dredd".
Jednak nadzieja na
"Dredda 2" wciąż nie umarła. Tak przynajmniej twierdzi gwiazda oryginału
Karl Urban. Na konwencie Trekowców we Frankfurcie aktor zapytany o Dredda odpowiedział, że rozmowy ze Lionsgate trwają.
Urban dodał, że choć wyniki kinowe nie były zbyt optymistyczne (za co winą obciąża Lionsgate i błędną strategię marketingową), to film znakomicie sprzedaje się na DVD i Blu-rayu. I to właśnie może przemówić na korzyść twórców.
Alex Garland, twórca
"Dredda", już wcześniej ujawnił, że ma pomysł na dwa kolejne filmy. Chciałby w nich rozwinąć myśl przewodnią oryginału, że Dredd jest zarazem bohaterem jak i żywym wcieleniem faszystowskiego ideału.