Kevin Spacey usłyszał zarzuty o upicie i napastowanie seksualne 18-latka. Po przesłuchaniu, do jakiego doszło 20 grudnia, sąd rejonowy w Nantucket w stanie Massachusetts, gdzie doszło do zdarzenia, wyznaczył w Wigilię datę rozprawy na 7 stycznia. Tego samego dnia, niedługo później,
Spacey opublikował na YouTubie kontrowersyjne wideo zatytułowane "Let Me Be Frank".
Tytuł można oczywiście czytać dwuznacznie – z jednej strony jako "Pozwólcie mi być Frankiem [Underwoodem]" i jednocześnie "Pozwólcie, że będę szczery", bez wątpienia jednak w 3-minutowym materiale aktor przemawia głosem swojego bohatera z
"House of Cards".
Spacey zaczyna: "Ty i ja dzieliliśmy się wszystkim. Wyjawiłem ci swoje wszystkie mroczne tajemnice i pokazałem, do czego zdolni się ludzie. Zszokowałem cię swoją szczerością, ale przede wszystkim zmusiłem cię do myślenia. A ty mi zaufałeś, wiedząc, że nie powinieneś".
Dalej
Spacey posuwa się do stwierdzenia, że widz chce go z całą pewnością z powrotem. Następnie tłumaczy się, że nic – zarówno w życiu, jak i w polityce – nie jest takie proste, jak się wydaje. I asekuruje się sugestią, że nikt nie powinien oceniać go bez poznania faktów.
Swój występ kończy słowami: "Teraz, kiedy o tym myślę... Właściwie nie widzieliście mnie umierającego. Pozory mogą mylić. Tęsknicie za mną?".
Materiał został odebrany w sieci jako bezczelny i niestosowny, podobnie jak reakcja
Spaceya na pierwsze oskarżenie wysunięte w październiku 2017 roku przez aktora
Anthony'ego Rappa, który podał, że gwiazdor próbował zmusić go czynności seksualnych, gdy ten miał zaledwie 14 lat.
Spacey wystosował wtedy oświadczenie, w którym przeprosił za swoje zachowanie pod wpływem alkoholu i wyznał, że nie pamięta całego zajścia. Przy okazji dokonał coming outu, co wielu wydało się posunięciem wyłącznie odwracającym uwagę od oskarżenia.
Łącznie
Spacey został oskarżony o niestosowne zachowanie bądź napaści seksualne przez blisko 30 mężczyzn.