O "Tataraku" i "The Milk of Sorrow" słów kilka

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/O+%22Tataraku%22+i+%22The+Milk+of+Sorrow%22+s%C5%82%C3%B3w+kilka-49431
Był taki moment w filmie Claudii Llosy, kiedy pomyślałem sobie, że może zawojować berliński festiwal. Nim jednak zdążyłem się z tą myślą oswoić, "The Milk of Sorrow" popadło w dość dziwną stagnację, coraz nie chętniej pchając całkiem przewrotną i ciekawą fabułę do przodu. Szansa na wielkie kino przepadła, a Llosa postawiła na budowanie audiowizualnej oprawy, co szybko przerodziło się w swego rodzaju wyrachowanie. Ale koniec końców jej film otrzymał Złotego Niedźwiedzia - to zaskoczenie. Bynajmniej nie dlatego, że "The Milk of Sorrow" to kino wybitnie słabe. Nie. Ale takich alegorycznych obrazków co najmniej 4-5 oglądamy każdego roku na Nowych Horyzontach (a daję głowę, że i ten w tegorocznym programie się znajdzie). Tak czy owak, "The Milk of Sorrow" zapewne podzieli publiczność, a będzie się o nim mówiło rzeczy skrajne i wzajemnie się wykluczające. Od najprostszych - że nudny; że świetny, po opinie bardziej złożone - jedni zachwycą się prostotą i siłą alegorii, inni będą wytykać jej banał. Wiele jednak zależy tu od osobistych preferencji - mnie w pewnym momencie zmęczyła pewna powtarzalność, ale ktoś inny może powiedzieć, że dzieło Llosy jest hipnotyzujące. I oboje będziemy mieć w tym trochę racji, bowiem nie jest to, niestety, dzieło niepodważalne. Nagrodę dla "The Milk of Sorrow" typowało chyba niewielu, ale sensacji nie ma - w tegorocznej edycji, obsadzonej w dużej mierze filmami średnimi czy wręcz słabymi, wygrać mógł niemal każdy.

Nagrodę za innowacyjność zdobył "Tatarak" Wajdy. I to już zaskoczeniem jest sporym. Przynajmniej dla mnie, bo dziennikarska brać popadła w swych recenzjach w dość zdumiewający ton radosnej egzaltacji. Ale nie trzeba się specjalnie zastanawiać dlaczego: osobisty i poruszający monolog Krystyny Jandy to rzecz tak mocna, że nie można, a wręcz nie wypada przejść obok niego obojętnie. I tu tkwi pewna emocjonalna pułapka, w którą wielu wpada, pomijając jednocześnie inny  bardzo istotny aspekt - sceny z wyznaniami Jandy to pewien dodatek do właściwej treści "Tataraku" Iwaszkiewicza. Owszem, dodatek przejmujący i dość twórczy, dodatek zmieniający wymowę całości, ale będący nie zasługą reżysera, a Jandy, która swoje kwestie sama napisała i podała Wajdzie w formie zbawienia na tacy. Nie jest to element zaplanowany, aktorka przedstawiła swój pomysł już podczas realizacji filmu. A czym byłby on bez tego skrajnie osobistego elementu? Powtórzę to zgryźliwie cytowane w wypowiedziach na forum słowo z mojej recenzji - ramotką. Gdyby nie nieoczekiwany pomysł Jandy, do "Tataraku" można by przekleić opinię o "Katyniu". Nagroda za innowacyjność została więc przyznana filmowi, którego główna oś jest wyjątkowo niedzisiejsza, zrealizowana w sposób pozbawiony życia, ale uratowana przez czyjąś osobistą tragedię. A polemizować z tą tragedią, to trochę tak jak obrazić Jana Pawła II - nie wypada, nie można. I w ten właśnie sposób Janda skutecznie pokrywa mizerię adaptacji Iwaszkiewicza, a jej niezaprzeczalna odwaga w obnażaniu własnych uczuć daje sposobność do ujęcia dotychczasowej treści w pewien cudzysłów. Ja takiego szczęśliwego zrządzenia losu innowacyjnością nigdy bym nie nazwał. Ale to ja.

Nadspodziewanie dobra prasa jaką cieszy się "Tatarak" w polskich i niektórych zagranicznych mediach, to zaskoczenie kolejne. Podczas pokazu prasowego na którym byłem, dziennikarze tłumnie opuszczali salę projekcyjną - grubo przed końcem seansu wyszło ich co najmniej pięćdziesięciu. Patrzę w lewo - dwa siedzenia dalej niemiecki dziennikarz chrapie doniośle, z prawej słyszę gorączkowe naleganie na wyjście z sali. Po skończonej projekcji - wyjątkowo niemrawe oklaski, przy wychodzeniu - zagraniczni dziennikarze pytający się nawzajem o co właściwie tu chodziło. Myślę sobie "Oj, Wajdzie się oberwie". Dzień później okazuje się, że jestem chyba jedyną osobą w Polsce, która na "Tatarak" kręci nosem. O co więc chodzi? Nie wiem jaki film puszczono na ekskluzywnej, zamkniętej prapremierza odbywającej się noc wcześniej. Zaproszono na nią tylko wybranych - głównie śmietankę dziennikarską starszej daty. Tam wszyscy wydawali się być "Tatarakiem" zachwyceni i to właśnie od tych, opublikowanych przed OFICJALNYM FESTIWALOWYM POKAZEM recenzji zaczęło się nakręcanie atmosfery wokół już nie filmu, a dzieła Wajdy, sugerowanie jego szans na Złotego Niedźwiedzia i zachwycanie kreacją Jandy. Jasne, wszyscy chcielibyśmy, by polski film wygrał tak ważną imprezę, zwłaszcza, że okazji ku temu w ostatnich latach wybitnie brakuje. Ale czy od razu należy promować ten eksperyment, to ściśle subiektywne kino, które nie pozwala ze sobą polemizować? Wielu wydaje się ulegać ulotnej magii "Tataraku", a berlińska otoczka i nagroda za innowacyjność, tylko utrudniają jego krytykę, co chyba widać najlepiej na Filmwebie. Prawie nikt filmu jeszcze nie widział, ale już wszyscy wiedzą, że nie mam racji. Bo skoro niemal wszędzie piszą o nim dobrze, to nie ma wyjścia - musi być dobry.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones