Graliśmy w "Assassin's Creed Shadows" - warto było czekać?

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Pierwsze+wra%C5%BCenia+z+%22Assassin%27s+Creed+Shadows%22-159077
Graliśmy w "Assassin's Creed Shadows" - warto było czekać?
Dyskurs w sieci wokół "Assassin’s Creed Shadows" do tej pory koncentrował się głównie na zwiastunach oraz kontrowersjach, jakie ten tytuł wywoływał na długo przed tym, jak ktokolwiek miał okazję w niego zagrać. Niedawno miałem jednak okazję spędzić blisko trzy godziny z tym tytułem podczas zdalnego pokazu i sprawdzić, czy pogłoski o "śmierci Ubisoftu" nie są przedwczesne.

Specjalnie przygotowany build gry przeprowadził nas przez dwie kluczowe sekcje: prolog, w którym poznajemy historię i motywy stojące za działaniami Yasukę oraz Naoe, a także segment z otwartym światem i konkretnymi zadaniami do wykonania. Właśnie w tej drugiej części pokazu mogliśmy doświadczyć części nowości, które pojawią się w tej odsłonie. Ponieważ szerszy opis wydarzeń z prologu mógłby stanowić spoiler, a pod względem nowości nie działo się tam wiele, przejdźmy od razu do tego, co przygotowano w głównej części pokazu.



"Assassin’s Creed Shadows" to odsłona, która po wielu latach próśb fanów zabiera nas wreszcie do feudalnej Japonii. Po raz pierwszy w historii serii mamy do czynienia z dwójką protagonistów, których możemy dowolnie zmieniać w zależności od tego, jak chcemy rozegrać daną misję. Yasuke to postawny wojownik, który przez swoją imponującą posturę nie radzi sobie z wspinaczką czy misjami skradankowymi tak dobrze jak Naoe. Jego siła fizyczna doskonale sprawdza się natomiast w otwartej walce – używa różnorodnych broni, siekając przeciwników na dosłowne kawałki. Podczas gry tą postacią brakowało mi jedynie w tle utworu "Heads Will Roll" zespołu Yeah Yeah Yeahs.

Z kolei Naoe to mistrzyni walki z ukrycia. Idealnie wykorzystuje nowe mechaniki wprowadzone w grze, takie jak czołganie się, gaszenie źródeł światła czy nowe animacje wspinaczki, które choć efektowne, nie wnoszą wiele do samej rozgrywki. Jeśli czytaliście moją recenzję "Indiana Jones i Wielki Krąg", wiecie, że nie jestem fanem skradania się, ale dobrze zaprojektowana gra oparta na tej mechanice potrafi mnie przekonać. Tak było i tutaj – zdecydowanie bardziej wolałem grać jako Naoe niż Yasuke, głównie ze względu na system walki, o którym przeczytacie w dalszych akapitach.



"Shadows" wprowadza odświeżone podejście do nawigacji. Punkty synchronizacji nie odblokowują całej mapy, jak to miało miejsce wcześniej, lecz umożliwiają skanowanie okolicy w poszukiwaniu interesujących punktów. Zachęca to do eksploracji opartej na poszlakach. Przykładowo, zanim odnalazłem zaginionego chłopca w zadaniu głównym, musiałem wykonać dwa pomniejsze questy, które naprowadziły mnie na miejsce, gdzie mógł być przetrzymywany.

Ubisoft, chcąc uczynić grę bardziej przyjazną dla szerszego grona odbiorców, dodał pewne ułatwienia. Podczas jazdy konno możemy włączyć tzw. pathfindera, który wyznacza ścieżkę prowadzącą nas bezpośrednio do celu. Jeśli zaś nie mamy ochoty przeszukiwać regionu zgodnie z poszlakami, możemy wysłać tam wcześniej zrekrutowanych zwiadowców. Ich liczba jest jednak ograniczona, a w czasie pokazu nie miałem okazji sprawdzić, jak uzupełniać ich pulę. Warto jednak eksplorować świat samodzielnie – twórcy ukryli wiele pobocznych aktywności, które tylko czekają na odkrycie.



Największą bolączką "Shadows" jest, moim zdaniem, system walki. Gry nastawione na starcia z wieloma przeciwnikami zazwyczaj dostosowują swoje mechaniki do tego założenia. Doskonałym przykładem jest seria "Arkham", w której Batman płynnie kontrował ataki, tworząc z walki niemalże taneczny spektakl. Tymczasem w "Assassin’s Creed Shadows" potyczki przypominają chaotyczną bójkę w remizie – przeciwnicy atakują bez ładu i składu, a gracz może skupić się na obronie tylko jednego z nich naraz.

Japonia to wdzięczne miejsce dla twórców gier – zróżnicowany krajobraz i odpowiednia oprawa graficzna mogą sprawić, że gracze zakochają się w danej produkcji już od pierwszych chwil. Od strony wizualnej "Shadows" prezentuje się zdecydowanie lepiej niż ostatnia gra tego samego wydawcy, "Star Wars Outlaws". Poprawiono nie tylko otoczenie, ale także mimikę postaci, co pozwala bohaterom wyrażać emocje i zwiększa wiarygodność ich historii.



Podczas pokazu miałem okazję przetestować tylko część oferowanych mechanik. Wciąż czekają na mnie takie aktywności jak rekrutacja cywili, budowanie bazy czy zmiana pór roku, której wpływ na rozgrywkę pozostaje zagadką. Jednak te niewiadome tylko podsycają moją ciekawość. Na "Assassin’s Creed Shadows" czekałem od pierwszej zapowiedzi, a grywalny pokaz tylko zaostrzył mój apetyt. Po rozczarowaniu "Valhallą" mam nadzieję, że historia Yasukę i Naoe okaże się na tyle dobra, by to, co zobaczyłem, było jedynie przystawką do dania głównego. Może faktycznie otrzymamy "ostateczną grę z serii Assassin’s Creed".